Sekretarz generalny Społecznej Rady ds. Rozwoju Gospodarki Niskoemisyjnej prof. Krzysztof Żmijewski w czasie dyskusji, zorganizowanej przez tygodnik "Polityka" dowodził, że bez wsparcia prosumentów - czyli producentów będących jednocześnie konsumentami energii - energetyka systemowa za kilka lat nie zagwarantuje bezpieczeństwa działania sieci elektroenergetycznej.

Przedstawił własne badania - ankietę rozesłał do właścicieli 55 bloków energetycznych o mocy 6650 MW, które, na mocy dyrektywy LCP ws. ograniczenia niektórych emisji z dużych źródeł spalania paliw, mają zostać zamknięte do końca 2015 r. Z odpowiedzi wynika, że właściciele 60 proc. tych mocy zapowiedzieli ich zamknięcie, 16 proc. ma zostać zamknięte, ale właściciele zamierzają w ich miejsce zbudować coś nowego, choć w nieokreślonym terminie, natomiast 2 proc. zostanie po zamknięciu zastąpione. Żmijewski podkreślił, że w rzeczywistości ubytek mocy będzie większy, bo nie otrzymał odpowiedzi ws. 19 proc. mocy, które według niego również znikną, bez zastąpienia.

Jak mówił, oznacza to zniknięcie na początku 2016 r. z polskiego systemu 6000 MW bez możliwości szybkiego uzupełnienia. Według Żmijewskiego, oznacza to, że w szczytach popytu na energię dostaną ją jedynie albo uprzywilejowani, albo mogący zapłacić bardzo wysoką cenę.

Żmijewski zauważył, że projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) likwiduje dzisiejsze bariery, przez które każdy właściciel nawet najmniejszego źródła energii musi prowadzić działalność gospodarczą, uzyskać odpowiednie zgody, decyzje, oceny itp. i praktycznie jest traktowany jak wielka elektrownia systemowa.

Dyrektor departamentu energii odnawialnej w ministerstwie gospodarki Janusz Pilitowski mówił z kolei, że z prac nad ustawą o OZE wynika, iż jest zgoda społeczna i na poziomie rządowym na wsparcie mikro i małych instalacji w oparciu o ceny gwarantowane; jest też zgoda, aby ten obszar wyłączyć z pojęcia działalności gospodarczej.@page_break@

Prezes Urzędu Regulacji Energetyki Marek Woszczyk zapowiadał, że URE do 2015 r. będzie miał gotową koncepcję regulacyjną inteligentnej sieci energetycznej z możliwością dużego udziału prosumentów. Zauważył jednak, że nie jest pewien, czy za tymi projektami zmian nadążą zmiany prawa.

Jak zaznaczył Woszczyk, ciągle nie ma odpowiedzi na pytanie, czy prosument ma być bardziej wytwórcą energii na własne potrzeby przy minimalizacji zapotrzebowania z sieci, czy też będzie nastawiony na jak największą jej sprzedaż do sieci. "System powinien motywować w pierwszej kolejności do samodzielnego zaspokajania własnych potrzeb" - stwierdził prezes URE.

Podobnego zdania był dyrektor handlowy firmy ABB Tomasz Wolanowski. Jak mówił, cele, zadania i wsparcie dla energetyki prosumenckiej trzeba z góry zaplanować, żeby nie doszło do takiej sytuacji, jak np. w Czechach, gdzie do pewnego momentu błyskawicznie rosła liczba instalacji fotowoltaicznych. Ocenił, że była to bańka napędzana wysokim wsparciem, która wraz z obniżeniem poziomu tego wsparcia - pękła.
 

Wolanowski podzielił także opinię Woszczyka, że z punktu widzenia poprawy warunków pracy sieci, najbardziej pożądani są prosumenci nastawieni nie na sprzedaż energii, tylko na zaspokajanie własnych potrzeb.

Podobnego zdania był Robert Słotwiński z firmy Schuco. Jak dowodził, w innych krajach duże wsparcie dla dużych i średnich instalacji OZE skutkowało powstawaniem baniek, "generowało grupę chcących zbić na tym interes".

Słotwiński wskazał też na inny problem do rozwiązania w ustawie o OZE - czyli cenę odkupu energii wyprodukowanej przez prosumenta. Przypomniał, że dziś właściciel mikroinstalacji musi całą energię sprzedać do sieci, jednocześnie z tej sieci kupując, zazwyczaj znacznie drożej. Zapisaną obecnie w projekcie dwukrotnie wyższą cenę sprzedaży do sieci uznał za nierealną. Jego zdaniem będzie wielkim sukcesem, jeśli będzie ona taka sama, jak cena zakupu. 

wkr/ je/