Zgodnie z projektem ustawy o modernizacji i poprawie efektywności szpitalnictwa kierownikiem podmiotu szpitalnego, a także pełniącym jego obowiązki może być wyłącznie osoba wpisana na listę menedżerów prowadzoną przez prezesa Agencji Rozwoju Szpitali. Aby na nią trafić trzeba zdać państwowy egzamin organizowany przez Agencję lub ukończyć studia podyplomowe na kierunku MBA w ochronie zdrowia. Ten warunek będzie obowiązywał w konkursach organizowanych po 30 czerwca 2024 r. Zatem spełnić go będzie musiał także dyrektor szpitala, który otrzyma kategorię A lub B, zatem placówki będącej w dobrej sytuacji finansowej. Szefowie szpitali, zwłaszcza dobrze zarządzanych, ten przepis traktują jak wotum nieufności. 

Czytaj w LEX: Reforma szpitalnictwa krok po kroku >

Dyrektorów szpitali przetestowała pandemia

- Dyrektorzy polskich szpitali zostali już przeegzaminowani na wszystkie strony, a w bardzo trudnych czasach pandemii zdali trudny praktyczny egzamin z zarządzania - mówi Jarosław F. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali. - Nie spodobały mi się słowa ministra zdrowia, z których wynika, że egzaminowanie ma radykalnie poprawić poziom zarządzania szpitalami w Polsce. Wynikałoby z tego, że obecnie szpitale w Polsce są źle zarządzane. Z taką tezą absolutnie nie mogę się zgodzić. Wydaje się więc, że podejmowanie teraz kwestii związanych z ich egzaminowaniem i absorbowanie tym obowiązkiem przyszłej Agencji Rozwoju Szpitali, która nie ma w tym zakresie ani doświadczenia, ani kompetencji – na przykład prezes ARS nie będzie musiał mieć żadnego doświadczenia w zarządzaniu szpitalami – jest niepotrzebne i zdecydowanie przedwczesne – mówi prezes Fedorowski.

- Mam ukończone międzynarodowe studia MBA, które umożliwiają mi zasiadanie w radach nadzorczych spółek giełdowych, ale zgodnie z projektem mam zdać egzamin, bo projekt dopuszcza tylko jakieś krajowe studia - mówi Jakub Kraszewski, dyrektor naczelny Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. I dodaje, że jak będzie trzeba, to przystąpi do niego, choć straci czas, którego i tak w czasie pandemii mu brakuje.

- To przykre, że w czasie pandemii, gdzie cały ciężar utrzymania systemu ochrony zdrowia  przerzucono na dyrektorów, a zatem zdali najtrudniejszy chyba egzamin, funduje im się egzamin państwowy - mówi Mariusz Paszko, dyrektor Zamojskiego Szpitala Niepublicznego w Zamościu. - To dla mnie takie wotum nieufności. Szefem szpitala jestem od 2011 roku, mam ukończone studia podyplomowe na trzech kierunkach, z projektu wynika, że prowadzony przeze mnie szpital otrzyma kategorię A, ale mam przystępować do egzaminu. Zostanie powołany jakiś urzędnik, który zamiast zajmować się restrukturyzacją, będzie wymyślał pytania na egzamin - dodaje dyrektor Paszko. Dlaczego? 

Zobacz szkolenie online w LEX: System lecznictwa szpitalnego – wielka reforma czy kosmetyczne zmiany? >

 


Dlaczego minister zdrowia chce egzaminować dyrektorów szpitali

Żeby zarządzać tak dużą i kompleksową jednostką jak szpital, nie można opierać się na intuicji, to musi być dobrze przygotowany menedżer, który wykorzystuje różne, zaawansowane narzędzia kontrolingowe - tłumaczy Adam Niedzielski, minister zdrowia. Ministerstwo Zdrowia w uzasadnieniu założeń projektu, przekonywało zaś, że skoro przy istnieniu identycznych warunków funkcjonowania na danym rynku część podmiotów potrafi prowadzić swoją działalność w sposób efektywny finansowo, a inne nie – istotną zmienną jest sposób zarządzania.
- Restrukturyzacja podmiotów leczniczych nie odniesie spodziewanego, długofalowego pozytywnego efektu, bez zapewnienia menedżerów ochrony zdrowia odpowiednio przygotowanych i zweryfikowanych przed powierzeniem im funkcji kierowniczych oraz ustawicznie doskonalących swoje umiejętności – tłumaczyło Ministerstwo Zdrowia. W uzasadnieniu do projektu czytamy, że nowy wymóg to efekt identyfikacji nie zawsze wystarczającego poziomu kompetencji menedżerskich. Dlatego dyrektorzy bez MBA będą musieli zdać egzamin, by przystąpić do konkursu - pierwszy egzamin ma być przeprowadzony nie później niż w trzecim kwartale 2022 roku lub ukończyć studia MBA. Organizuje je m.in. Wyższa Szkoła Bankowa, Uczelnia Łazarskiego czy Szkoła Główna Handlowa, wspólnie z Warszawskim Uniwersytetem Medycznym. W projekcie doprecyzowano, że trzeba ukończyć studia na uczelni z kategorią naukową B w jednej z dziedzin: nauki prawne; nauki o zarządzaniu i jakości; ekonomia i finanse; nauki o zdrowiu. - Gdybym chciał dziś powrócić do zawodu dyrektora szpitala, musiałbym zdać egzamin lub ukończyć studia MBA, na których wykładam - mówi dr Robert Mołdach. - Technicznie to wykonalne, nie obawiam się rezultatu, tylko po co, gdy mam za sobą edukację w najlepszych amerykańskich szkołach? Zgadzam się, że nie wszędzie kierownikami są osoby o odpowiednich kwalifikacjach, ale należy je weryfikować inaczej, nie kosztem wszystkich dyrektorów. Znaczenie powinien mieć dorobek zawodowy - ocenia dr Mołdach. To byłoby możliwe, bo jednocześnie zgodnie z projektem prezes Agencji może w drodze postanowienia, dokonać zmiany kierownika szpitala kat. C i D niebędącego spółką, gdy ten nie współpracuje przy restrukturyzacji, nie realizuje planu naprawczo-rozwojowego, nie doskonali się zawodowo. 

Czytaj w LEX: Zarządzaj jakością w szpitalu krok po kroku z LEX >

 

 

Kto obecnie zarządza szpitalami

Polska Federacja Szpitali przeprowadziła badanie ankietowe wśród 196 menedżerów, by dowiedzieć się, kto zarządza placówkami. 
- Chcieliśmy zobaczyć, w jakim stopniu polscy dyrektorzy są menedżerami z bogatym doświadczeniem, znajomością sytuacji rynkowej, odbytymi licznymi kursami oraz z certyfikatami i dyplomami w zakresie zarządzania placówkami medycznymi – mówi prof. Jarosław F. Fedorowski. Co pokazały ankiety? Szpitalami rządzą ekonomiści, a  większość z nich się dokształca. Ekonomiści stanowią 41 proc. kadry zarządzających szpitalami, 19 proc. to lekarze, 11,7 proc. – to prawnicy, a 27 proc. ma inne wykształcenie, np. psychologiczne, informatyczne. Są też fizycy, socjologowie oraz filolodzy. Studia podyplomowe dotyczące zarządzania ochroną zdrowia, ukończyło 78,5 proc. ankietowanych. Ponadto 53,7 proc. wcześniej zarządzało innymi podmiotami, np. spółką, pogotowiem ratunkowym, stowarzyszeniem. 

Na pytanie, czy korpus certyfikowanych menadżerów szpitali to dobry pomysł, 28 ankietowanych odpowiedziało, że beznadziejny, 59, że słaby, 41 nie ma zdania, 45 oceniło go jako dobry, a 23 za świetny! A jak pomysł resortu i podejście do zarządzaniami szpitalami oceniają eksperci?

Czytaj w LEX: Zasady współpracy w placówce opieki medycznej w celu zapewnienia jakości >

Co decyduje o tym, że szpital ma dobrego szefa?

Eksperci nie mają wątpliwości, że podstawowy wpływ na szefostwo szpitala ma…  właściciel, choć nie tylko.
- W mojej taki wpływ mają warunki pracy i otoczenie, w tym oczywiście nadzór właścicielski ale także dostępność podstawowych narzędzi zarządczych w obszarze kadrowym i płacowym oraz koordynacja lub jej brak z okolicznymi podmiotami leczniczymi, także POZ, AOS, ZOL - uważa Jarosław F. Fedorowski. Dlatego jego zdaniem certyfikacja czy licencjonowanie nie poprawi jakości zarządzania.  - Jest to potrzebne wtedy, gdy np. przeważająca liczba osób nie posiada odpowiednich kwalifikacji, co nie ma miejsca obecnie w Polsce – podkreśla. Jego zdaniem menedżerowie polskich szpitali radzą sobie znakomicie. - Nie ustępują kolegom w krajach Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych, którym - mimo dysponowania 8-10-krotnie większymi budżetami - nierzadko z trudem przychodzi im wiązanie końca z końcem. Problemem jest to, że szpitalami kierują odpowiednio wykwalifikowani menedżerowie, ale ich pracę nadzorują, m.in. w samorządach i radach społecznych osoby nie zawsze merytorycznie do tego przygotowane - podkreśla prof. Fedorowski.

Czytaj w LEX: Zarządzanie ryzykiem w placówce medycznej >

 

Podobnie, choć inaczej na problem patrzy dr Robert Mołdach. – Jeśli certyfikacja byłaby mądrze zrealizowana, nie mam nic przeciwko. Tak samo certyfikujemy lekarzy czy pilotów. Jednak to nie musi wiele zmienić – tłumaczy. Dlaczego?  - Najwięcej zależy od właściciela. Zarząd czy dyrekcja realizują strategię właścicielską, a przede wszystkim to właściciele decydują, kto stanie na czele szpitala – podkreśla dr Mołdach. Jego zdaniem dobry właściciel chce mieć na swoim pokładzie zespół kompetentnych ekspertów w danej dziedzinie:  medycyny, zarządzania, finansów, prawa, potrafiących myśleć strategicznie i tworzących zespół zdolny tę strategię wdrażać. – Który z nich zostanie liderem powinno zależeć od osobowości, oczekiwanego stylu zarządzania, bo o sukcesie nie decyduje ukończony kierunek studiów. W obecnym czasie bardziej potrzebujemy liderów mających wizję, niż zarządzających operacyjnie. I to nie oznacza, że ekonomista nie ma wizji, a lekarz nie zna się na ekonomii. Podstawą jest znajomość systemu i posiadanie wizji rozwoju. Taka osoba powinna stać na czele zespołu osób z różnymi kompetencjami – podkreśla dr Mołdach. I zwraca uwagę na jeszcze inny problem. - Można założyć, że dyrektor szpitala z kategorią A lub B nie potrzebuje zdawać egzaminu lub kończyć studiów MBA. Jeśli jednak dzięki swojemu sprytowi i wiedzy generuje dobry wynik finansowy wykonując opłacalne świadczenia, nie kierując się dobrem i potrzebami pacjentów, czy egzamin go naprawi - pyta dr Mołdach.  Eksperci nie mają więc, że by szpital chodził jak w zegarku, ku zadowoleniu pacjentów, potrzebny jest  mądry właściciel i szef z wizją. A zdanie państwowego egzaminu, tego nie gwarantuje.

Czytaj w LEX: Akredytacja w ochronie zdrowia >