– Problem pęcherza nadreaktywnego i nietrzymania moczu jest ogromny. Szacuje się, że w Polsce prawie 10 procent społeczeństwa cierpi na taką przypadłość. To prawie 4 mln osób. Są to zarówno mężczyźni, jak i kobiety, nie tylko osoby starsze, lecz także bardzo młode, kobiety po porodach, dzieci – mówi agencji informacyjnej Newseria Anna Sarbak, prezes Stowarzyszenia Osób z Nietrzymaniem Moczu UroConti.
Ze statystyk wynika, że problem nietrzymania moczu (NTM) dotyka co ósmą kobietę w wieku do 39 lat, a co drugą po menopauzie. Dla większości z nich jest to bardzo wstydliwe schorzenie. Blisko dwie trzecie kobiet nigdy nie skonsultowało się w tej kwestii z lekarzem, a te, które zdecydowały się na rozmowę ze specjalistą, zwlekały z tym średnio 3 lata.
– Według różnych opracowań częstość występowania tego schorzenia u pań wynosi od 7,7. do 31,3 procent, odsetek pacjentek cierpiących z powodu OAB (overactive bladder) wzrasta z wiekiem. Objawy charakterystyczne dla OAB mogą także występować w przebiegu różnych schorzeń, na przykład ostrego zapalenia pęcherza moczowego, kamicy nerkowej, raka pęcherza, stwardnienia rozsianego czy też jako efekt uboczny radioterapii, jednak najczęściej przyczyna pojawienia się naglącego nietrzymania moczu pozostaje nieznana – mówi profesor Tomasz Rechberger, kierownik Katedry i Kliniki Ginekologii UM w Lublinie.
Czytaj: Eksperci: zasady refundacji leków na pęcherz nadreaktywny – absurdalne >>>
Anna Sarbak ze Stowarzyszenie Osób z Nietrzymaniem Moczu UroConti podkreśla, że nietrzymanie moczu jest chorobą przewlekłą, ale można ją skutecznie leczyć. Niestety, nie wszystkie badania i zabiegi są finansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
– Przykładem jest leczenie nietrzymania moczu w dysfunkcji neurogennej pęcherza. Z powodzeniem potrafimy opanować ten objaw, wstrzykując toksynę botulinową. Niestety, zabieg ten nie jest refundowany. Zresztą tak jak i neuromodulacja, bardzo nowoczesna metoda poprawy czynności mikcyjnych zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn, która na Zachodzie jest stosowana z powodzeniem od ponad 20 lat – mówi profesor Zbigniew Wolski, prezes Polskiego Towarzystwa Urologicznego.
Zdaniem pacjentów już na poziomie diagnostyki napotykają oni wiele barier, co skutecznie zniechęca ich do dalszego leczenia.
– Symbolem nieporadności polskiego państwa jest wymóg wykonywania badania urodynamicznego przy refundacji leków w zespole pęcherza nadreaktywnego. Nie znam żadnego innego kraju, w którym taki wymóg byłby potrzebny. Co więcej, wszyscy lekarze, również w Polsce, mówią jednoznacznie: badanie urodynamiczne nie jest potrzebne do tego, żeby zdiagnozować ten problem. Wystarczy zwykły wywiad czy dzienniczek mikcji. Jest to pomysł typowo administracyjny, który jak rozumiem, miał na celu ograniczenie liczby pacjentów korzystających z tej refundacji – mówi Tomasz Michałek, pełnomocnik zarządu UroConti ds. współpracy międzynarodowej i członek rady wykonawczej World Federation of Incontinent Patients (WFIP).
– Wykonywanie badania na etapie wstępnej diagnozy nie jest ani niezbędne, ani konieczne, a wymóg przeprowadzenia go przed zapisaniem leków refundowanych jest zupełnie niezrozumiały z lekarskiego punktu widzenia – dodaje profesor Rechberger.
Z danych NFZ wynika, że w ubiegłym roku przeprowadzono 25 tysięcy badań urodynamicznych. Narodowy Fundusz Zdrowia refunduje dwie substancje medyczne stosowane w leczeniu NTM. Za zakup pozostałych pacjent musi zapłacić z własnej kieszeni, dlatego Stowarzyszenie Osób z Nietrzymaniem Moczu UroConti przygotowało szereg postulatów i liczy na wsparcie w tej kwestii.
– Przede wszystkim liczymy na to, że wymóg badania urodynamicznego zostanie zniesiony. Kolejnym postulatem jest poszerzenie listy refundowanych leków. W innych krajach refunduje się 6-8 różnych substancji, co znacznie zwiększa prawdopodobieństwo skuteczności terapii lekowej ordynowanej przez lekarza. Anachronizmem jest również bardzo restrykcyjne kryterium chorobowe niezbędne do otrzymania refundacji na środki absorpcyjne. W Polsce oprócz pęcherza nadreaktywnego trzeba udowodnić jeszcze drugą chorobę wymienioną w rozporządzeniu ministra zdrowia. U osób, u których zdiagnozowano wysiłkowe NTM, jest jeszcze gorzej. Im się żadna refundacja nie należy. Tylko w Polsce minister zdrowia dzieli pacjentów z inkontynencją w tak absurdalny sposób – wylicza Tomasz Michałek.