Sprawa jest elementem trwającego już wiele lat sporu sądowego między zakonem a różnymi instytucjami państwowymi i samorządowymi. Chodzi w nim o szpital przy ul. Goszczyńskiego na warszawskim Wierzbnie. Lecznica istniała od 1931 r. jako Szpital Sióstr Elżbietanek. Uległa niemal całkowitemu zniszczeniu w powstaniu warszawskim. Siostry odbudowały ją za pieniądze państwowe w zamian za dziesięcioletnią dzierżawę, ale już po roku od ponownego otwarcia placówki w 1948 r. została ona upaństwowiona.

W III RP siostry odzyskały prawa do szpitala, ale nie mogły porozumieć się z miastem co do czynszu i innych spraw. W rezultacie w 2006 r. szpital zniknął z mapy miasta. Otwarto go niedawno jako niepubliczną placówkę, a zakon sądzi się z miastem o zapłatę kwoty, na jaką wyliczył pogorszenie wartości budynku w okresie, gdy zarządzało nim miasto. W procesie zapadały już wyroki różnych instancji; sprawa nie jest jeszcze prawomocnie zakończona.

W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie rozstrzygnął powództwo złożone przez zakon przeciwko Miastu Stołecznemu Warszawa w części dotyczącej zapłaty ponad 594 tys. zł za pogorszenie stanu obiektu w okresie między lutym 2003 r. a czerwcem 2006 r. Siostry twierdziły, że miasto zarządzając budynkiem nie dokonało wymaganych remontów i napraw, które kosztowałyby właśnie prawie 600 tys. zł. Sąd oddalił powództwo.

Sędzia Bernard Chrzan uzasadniając ten wyrok przypomniał, że sąd w procesie miał obowiązek powołać biegłego od budownictwa, który stwierdziłby, czy stan rzeczywiście uległ pogorszeniu w okresie 2003-06 r. "Obaj biegli powołani w sprawie uznali, że nie są w stanie wypowiedzieć się na ten temat, bo w aktach sprawy brak jest dokumentacji" - podkreślił sędzia.

Jak mówił, na podstawie zebranych dowodów można stwierdzić, że zakon - jako właściciel budynku - zaniedbał swe obowiązki wynikające z Prawa budowlanego, bo nie przedłożył, a być może także nie prowadził dokumentacji remontowej, w tym książki budowy, które mogłyby uzasadniać ich roszczenie. Inne przedłożone przez zakon dokumenty sąd uznał za nieprzydatne. "Protokół zdawczo-odbiorczy z 2006 r., gdy przekazywano budynek miastu, był zbyt ogólny" - mówił sędzia Chrzan. Jak podkreślił, z analizy zgromadzonych dowodów wynika wręcz wniosek, że w 2003 r. - gdy miasto przejmowało zarządzanie szpitalem - budynek wymagał remontu, a w 2006 r. - gdy oddawał je siostrom - stan budynku był dobry.

"Materiał z akt nie jest jednak wystarczający, by uwzględnić powództwo stwierdzając, że doszło do pogorszenia stanu nieruchomości i odpowiada za to pozwany" - brzmiała konkluzja wyroku.

Sąd obciążył kosztami całego postępowania stronę przegraną, czyli zakon. Koszty te nie są jeszcze znane; wyliczy je referendarz sądowy. Wyrok jest nieprawomocny. Nie wiadomo, czy zakon się od niego odwoła - w piątek w sądzie nie było jego pełnomocnika.