Proponowany przez NFZ poziom finansowania SOR pozwala na pokrycie kosztów zatrudnienia jednego lekarza oraz dwóch pielęgniarek na dyżurze, natomiast przy największym na Dolnym Śląsku obłożeniu, jakie ma nasz oddział ratunkowy, potrzebnych jest co najmniej trzech lekarzy i sześć pielęgniarek na dyżurze, by zapewnić bezpieczeństwo pacjentom wymagającym nagłej pomocy lekarskiej.
Co więcej, przez całą dobę lekarze SOR mogą korzystać z konsultacji specjalistów z zakresu: neurologii, neurochirurgii, anestezjologii, torakochirurgii, chirurgii naczyniowej, kardiologii, okulistyki, otolaryngologii, ortopedii, nefrologii, ginekologii i położnictwa, chirurgii szczękowo- twarzowej, kardiochirurgii, oraz pełnego zaplecza diagnostycznego i laboratoryjnego. Istnieje więc coraz większe ryzyko, że przy stale wzrastającej liczbie pacjentów i wobec braku propozycji realnych stawek może dojść do zachwiania płynności finansowej szpitala, a co za tym idzie braku dostaw leków oraz sprzętu medycznego. Może się to przełożyć na brak bezpieczeństwa leczenia chorych.
NFZ płaci miesięczny ryczałt za przyjmowanie pacjentów w ramach Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Algorytm bierze pod uwagę średnią liczbę przyjmowanych pacjentów oraz to z jakim schorzeniem trafiają na SOR. Rzecz w tym, że jeśli pacjent zostanie przeniesiony na inny oddział, fundusz nie liczy tej osoby jako pacjenta SOR-u. Podsumowując nasz SOR przy największej liczbie pacjentów na Dolnym Śląsku otrzymuje mniejsze finansowanie, bo wielu pacjentów, którzy do nas trafiają to osoby z ciężkimi powikłaniami, których należy zatrzymać w szpitalu. W dużym uproszczeniu, najlepiej finansowane są te SOR-y, których pacjenci po zaopatrzeniu medycznym wracają do domu, lub są odesłani do innego wysokospecjalistycznego szpitala.
Warto także zwrócić uwagę na fakt, że szpitale mające w ramach Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych Centra Urazowe – nie otrzymują za utrzymanie ich gotowości ryczałtem ani złotówki więcej.
W ramach Szpitalnego Oddziału Ratunkowego przyjmujemy około 3000 pacjentów miesięcznie, z czego średnio 900 osób zostaje w szpitalu. NFZ otrzymuje więc do wyliczeń informacje, że miesięcznie przyjęliśmy tylko około 2100 osób.
Piotr Pobrotyn, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu