Spotkanie z udziałem chorych na SM (Sclerosis Multiplex) zorganizowano z okazji przypadającego 25 maja Światowego Dnia Stwardnienia Rozsianego oraz rozpoczęcia V edycja kampanii „SM - walcz o siebie”.
W Polsce jest 46 tysięcy chorych na SM, spośród których 55 procent jest aktywnych zawodowo, jak wynika z sondażu Domu Badawczego Maison przeprowadzonego na przełomie grudnia 2015 i stycznia 2016 na grupie 396 chorych. 71 procent badanych z SM ma orzeczenie o niepełnosprawności lub niezdolności do pracy, mimo to wielu z nich nadal pracuje.
Kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, profesor Krzysztof Selmaj powiedział, że stwardnienie rozsiane, które atakuje osłonę włókien nerwowych (mielinę) w mózgu i rdzeniu kręgowym, skraca życie o 6-7 lat. Po 15 latach choroby większość pacjentów już nie pracuje, a po 20 latach co drugi chory wykazuje zaburzenia poznawcze i wymaga pomocy innych podczas poruszania się.
- Mamy dobrze opanowane leczenie tzw. pierwszego rzutu, polegająca na zastosowaniu interferonu oraz octanu glatirameru. Gorzej jest z drugą linią leczenia, w której wykorzystuje się leki najnowszej generacji – podkreślił prof. Selmaj.
Specjalista wyjaśnił, że jest już zarejestrowanych 12 takich nowoczesnych leków, spośród których w naszym kraju refundowane są dwa. Nawet te dwa preparaty są dostępne dla ograniczonej grupy chorych w ramach programów lekowych. Przytoczył dane, z których wynika, że w Polsce są one stosowane u 7,3 procen chorych, podczas gdy w innych krajach na świecie średnio u 20-40 procent pacjentów z SM.
- Nowe leki dają szansę na dłuższą stabilizację choroby, a nawet poprawę stanu neurologicznego u 30 procent chorych – powiedział profesor Selmaj. Jego zdaniem jest to zupełnie nowa sytuacja w terapii. Wprawdzie choroby tej nie można wyleczyć, ale udaje się zmniejszyć liczbę objawów i poprawić ogólny stan chorobowy pacjenta. - Nie jest zatem prawdą, że leki te nie są skuteczne - dodał.
Dr Jakub Gierczyński z Instytut Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie powiedział, że w leczeniu SM nie wszystko jest źle, ale niektóre rzeczy można byłoby poprawić. Za najważniejsze uznał zapewnienie równego dostępu do leczenia we wszystkich województwach. W niektórych regionach dłużej trzeba czekać na leczenie, dlatego część chorych uprawia ”turystykę terapeutyczną”: jeżdżą po kraju i szukają ośrodka neurologicznego, w którym mogliby szybciej uzyskać dostęp do leczenia.
- Jedynie nieliczni chorzy na SM są poddawania rehabilitacji neurologicznej. W 2012 roku w ramach ZUS z rehabilitacji skorzystało 71 tysięcy chorych, w tym, zaledwie 129 chorych na SM – podkreślił dr Gierczyński.
Jak wynika z tegorocznego raportu ekspertów Uczelni Łazarskiego „SM - zarządzanie chorobą. Propozycja rozwiązań problemów”, powinny zostać wybrane ośrodki referencyjne, specjalizujące się w leczeniu stwardnienia rozsianego.
Psychoonkolog z Centrum Onkologii w Warszawie dr Mariola Kosowicz zwróciła uwagę, że wielu chorych na SM wraz z postępem choroby cierpi na zburzenia psychiczne. Od 40 do 50 procent z nich wpada w depresję, prawie co trzeci chory wykazuje jej objawy już w chwili pojawianie się pierwszych objawów. 6 procent pacjentów ma myśli samobójcze, najczęściej po 5 latach rozwoju choroby.
- Głównym tego powodem jest lęk przed pogłębiającą się niepełnosprawnością i wykluczeniem społecznym – podkreśliła dr Kosowicz.
Małgorzata Felger z oddziału Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego w Krakowie dodała, że chorym na SM nie zależy na
rencie, lecz na aktywnym życiu. (pap)