Jak pisaliśmy w Prawo.pl, w zeszłym tygodniu Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera i pełnomocnik rządu do spraw programu szczepień oraz Jarosław Gowin, wicepremier i minister rozwoju, w sobotę przedstawili członkom Rady Dialogu Społecznego projekt procedur programu szczepień w zakładach pracy. Pracodawcy mogli do nich zgłaszać uwagi do poniedziałku, do godziny 16. We wtorek zaś odbyły się kolejne konsultacje przedstawicieli pracodawców z rządem.

Z informacji Prawo.pl wynika jednak, że zabrakło na nich najważniejszej osoby, czyli Michała Dworczyka. W efekcie nadal nieznane są szczegóły programu. Choć Jarosław Gowin zapewnił, że zostaną one wypracowane w ramach pilotażu, a następnie ujęte w rozporządzeniu, które ma zostać wydane pod koniec kwietnia. Pilotaż zostanie on przeprowadzony w ośmiu przedsiębiorstwach, czterech należących do Skarbu Państwa, a czterech prywatnych. Zapewne będą to duże firmy, zatrudniające tysiące osób, np. Orlen, Lotos, Volkswagen, LPP, które już zgłosiły chęć udziału w szczepieniach.

 

Szczepienie w zakładach pracy tylko dla grupy większej niż 500 osób

To co jest pewne na ten moment to, że warunkiem uczestnictwa w programie będzie zatrudnianie minimum 500 pracowników lub zgłoszenie 500 chętnych do zaszczepienia. Mniejsze firmy nie będą mogły wziąć udziału w programie. - Nie przywidujemy, aby mniejsze firmy przystępowały do programu ze względów logistycznych - powiedział Jarosław Gowin. - Cała skomplikowana logistyka z dostarczeniem szczepionek, wymaga odpowiedniego wolumenu. Stąd limit 500 osób - powiedział wicepremier.

Tyle, że jak pisaliśmy, wciąż nie ma pewności, czy firmy zatrudniające mniej niż 500 osób będą mogły się łączyć, wskazać firmę organizatora szczepień, która przeprowadzi akcję. - Nic nie stoi na przeszkodzie, aby pięć firm zatrudniających po 100 pracowników zorganizowały proces szczepienia wspólnie w jednej z firm - powiedział Gowin. Tyle, że pracodawcy, woleliby to zobaczyć zapisane.

Na razie jednak nowych wytycznych nie ma. Na pytanie Prawo.pl, czy firmy będą mogły tworzyć gabinety profilaktyki, w których będą  mogły szczepić, premier nie odpowiedział. Póki co wiadomo, że zakład pracy ma obowiązek nawiązania współpracy z podmiotem wykonującym działalność leczniczą (PWDL) lub osobą uprawnioną, która przeprowadzi szczepienia (są to lekarze, dentyści, pielęgniarki, położne, felczerzy, ratownicy medyczni, fizjoterapeuci, farmaceuci, higienistki szkolne i diagności laboratoryjni) oraz pokrycie dodatkowych kosztów, jakie mogą powstać przy organizacji szczepień (wynajem pomieszczeń z przeznaczeniem na punkty szczepień inne koszty organizacyjne). Z kolei PWDL ma odpowiadać za ułożenie kalendarza szczepień, zamówienie szczepionek, kwalifikację, zaszczepienie, sporządzenie dokumentacji. Otrzyma za to jak każdy punkt szczepień 61,24 zł. Państwo ma pokryć koszt transportu szczepionek do zakładu.

Zakłady mają zmobilizować tych nieprzekonanych

Arkadiusz Pączka, wiceprzewodniczący Zarządu Federacji Przedsiębiorców Polskich zauważył, że pierwszy odezw na hasło "szczepienia wśród pracodawców", był bardzo duży, to jednak na pracodawców spadnie też zadanie popularyzacji szczepień. - Jest część pracowników, którzy z dużą doza niepewności podochodzi do akcji szczepień. Jesteśmy zdeterminowani, aby ten program wdrożyć, ale musimy znać szczegóły, by się przygotować, ale także przekonać nieprzekonanych - dodaje wiceprzewodniczący Pączka. 

Zresztą widząc, jak rząd szybko przyspieszył rejestrację dla wszystkich Polaków, można sądzić, że zainteresowanie szczepieniami nie jest duże. Tymczasem pracodawcom łatwiej będzie przekonać pracowników do zapisania się do szczepienia. Dr hab. Monika Gładoch, radca prawny,, profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego uważa, że to właśnie pracodawcy są w stanie przekonać najskuteczniej swoich pracowników do zaszczepienia. Jej zdaniem szczepienia w zakładach wiele osób dwa razy się zastanowi, czy na pewno nie chce się szczepić.