- Warto o tym przypomnieć właśnie teraz, gdy rozpoczyna się sezon na kleszcze – oceniła profesor Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
 
Jak wyjaśniła dorosłe postacie kleszczy, które przenoszą wirusa wywołującego KZM, zaczynają być aktywne już od 7 stopni Celsjusza.
- Najbardziej niebezpiecznie robi się, gdy temperatura po zimie szybko wzrośnie powyżej 10 stopni C. Wtedy budzą się również młodsze postacie - larwy i nimfy – i zaczynają żerować równolegle z postaciami dorosłymi - powiedziała profesor Zajkowska. Dodała, że pojawieniu się większej liczby kleszczy sprzyja również wilgotna wiosna.
 
KZM jest ostrą chorobą zakaźną centralnego układu nerwowego, która może mieć trwałe następstwa neurologiczne, w tym porażenie, a nawet prowadzić do zgonu.
- W 90 procentach przypadków zakażenia wirusem KZM mijają samoistnie. Ciężki przebieg choroby, z zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych częściej obserwuje się u osób starszych, oraz u osób z obniżoną odpornością, na przykład u osób po przeszczepie narządu leczonych immunosupresyjne, czy leczonych na reumatoidalne zapalenie stawów - wyjaśniła profesor Zajkowska.
 
KZM jest wywoływane przez wirusa z rodzaju Flawiwirusów, roznoszonego przez kleszcze. Należą tu również: wirus wywołujący dengę oraz wirus żółtej gorączki (żółtej febry).
 
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) KZM występuje w krajach środkowej, wschodniej i północnej Europy, w północnych Chinach, Mongolii i na terenie Federacji Rosyjskiej (np. Syberia).

Czytaj: Im więcej żołędzi w lesie, tym więcej chorych na boreliozę>>>
 
Jak wyjaśniła profesor Zajkowska, w Polsce ryzyko zachorowania na KZM jest rozłożone nierówno. Największe jest w północno-wschodniej części kraju – na przykład w województwie podlaskim oraz na południu.
- Co roku rejestrujemy około 200 przypadków KZM. Są to wyłącznie przypadki rozpoznane i potwierdzone. Dlatego, faktyczna liczba zakażeń wirusem może być większa - oceniła. Dodała, że w niektórych latach liczba przypadków rośnie do około 300. Podobne statystyki dotyczą też naszych sąsiadów, jak Litwa, Łotwa, Białoruś, a najwięcej zachorowań mają Czesi.
 
Podczas spotkania, które na początku marca 2016 roku  zorganizowano w Orth pod Wiedniem, z okazji obchodów 40-lecia wdrożenia nowoczesnej szczepionki na KZM, profesor Roman Prymula ze Szpitala Uniwersyteckiego w Hradec Kralowe w Czechach powiedział, że rocznie liczba przypadków KZM w jego kraju wynosi od 300 do nawet 1000 (w 2015 roku potwierdzono tam 351 przypadków). Tymczasem, z danych podanych na spotkaniu wnika, że w 2015 roku w Austrii, gdzie kleszczy jest bardzo dużo i gdzie wcześniej notowano dużą liczbę zachorowań na KZM, potwierdzono 64 przypadki tego schorzenia.
 
Zdaniem profesora Prymuli te różnice wynikają z dużego rozpowszechnienia szczepień przeciw KZM w Austrii, mimo że nie są one obowiązkowe.
- W Austrii aż 85 procent populacji szczepi się przeciw KZM, natomiast w Czechach od 18 a 23 procent  - zwrócił uwagę ekspert.
 
Profesor Zajkowska przypomniała, że odsetek osób szczepiących się przeciw KZM w Austrii jest najwyższy w Europie. Austriacy są zresztą twórcami pierwszej nowoczesnej szczepionki przeciw wirusowi, który wywołuje to schorzenie. Opracował ją wirusolog profesor Christian Kunz z Uniwersytetu Wiedeńskiego. Jej produkcja ruszyła w 1976 roku w Orth nad Dunajem (pod Wiedniem).
 
Wcześniejsza szczepionka przeciw KZM powstała w 1937 roku w byłym Związku Radzieckim, gdzie wiosną i latem wybuchały ogniska choroby. Była ona jednak produkowana na bazie wirusów z mózgów myszy i powodowała wiele reakcji niepożądanych. Szczepionkę austriacką zaczęto produkować na bazie wirusów namnażanych w komórkach zarodków kurzych, a następnie dezaktywowanych.
 
W 1994 roku pojawiła się druga szczepionka na KZM, także chroniąca przed trzema typami wirusa, w tym wszystkimi, które występują w Europie oraz syberyjskim i dalekowschodnim.
 
Według profesor Zajkowskiej obie szczepionki są podobne pod względem skuteczności i schematu dawkowania – trzeba przyjąć trzy dawki, a następnie doszczepić się jedną dawką po trzech latach, a później co pięć lat.
 
Na KZM nie ma na razie żadnej specyficznej i skutecznej terapii. Chorobę leczy się objawowo. Dokładnie odwrotnie jest z boreliozą, innym zakaźnym schorzeniem przenoszonym przez kleszcze, na które z kolei brak szczepionki.
 
- Dlatego dobrze jest zaszczepić się przeciw wirusowi, który wywołuje tę chorobę - zaznaczyła profesorZajkowska.-  Przede wszystkim powinny to robić osoby z grup ryzyka, osoby, które często spacerują po lesie, uprawiają w nim jogging, jeżdżą rowerem. Warto szczepić też dzieci, które są bardziej narażone na ugryzienia kleszczy ze względu na dużą ruchliwość. Nawet jeżeli KZM nie spowoduje u nich od razu widocznych problemów, to może mieć odległe skutki w postaci deficytów neurologicznych, na przykład większych problemów z nauką, tłumaczyła specjalistka.
 
Zdaniem profesor Zajkowskiej o skuteczności szczepienia się przeciw KZM świadczy to, że od kiedy leśnicy w Polsce zaczęli być szczepieni jako grupa zawodowa (od 1993 roku) to zachorowania wśród nich dramatycznie spadły.
- Pamiętam taki rok, że z powodu dużej liczby przypadków KZM musieliśmy zamienić salę wykładową na salę chorych, bo nie mieliśmy gdzie tych leśników kłaść. A gdy zaczęto ich szczepić, przestali chorować i mieć powikłania KZM. To najlepszy dowód na skuteczność tych szczepień - podsumowała specjalistka. (pap)