W trzecim kwartale 2017 r. Inspekcja Handlowa sprawdzała żywność, której oznakowanie sugerowało przeznaczenie dla określonych grup konsumentów. Przepisy określają pewne komunikaty, którymi producenci mogą podkreślać szczególne właściwości swoich wyrobów, np. kiedy produkt można nazwać bezglutenowym, niskokalorycznym/light, dla małych dzieci albo suplementem diety. Nie wolno jednak twierdzić, że żywność pomaga w leczeniu albo że zapobiega chorobom.

Inspektorzy skontrolowali 82 sklepy i 3 hurtownie z całego kraju. Sprawdzili 817 partii żywności. Ponad połowę z nich (427) stanowiły produkty dla małych dzieci, pozostałe były przeznaczone m.in. dla osób na diecie bezglutenowej (191), dla sportowców (68), dla diabetyków (45), dla odchudzających się (21). Inspekcja nie badała preparatów dla niemowląt ani żywności specjalnego przeznaczenia medycznego.

Nieprawidłowości wystąpiły w 27 kontrolowanych placówkach (31,8 proc.). IH zakwestionowała 77 partii produktów (9,4 proc.). Najwięcej zastrzeżeń wzbudziło oznakowanie.

 

Przykłady złego oznakowania

Na produktach pojawiły się niezgodne z prawem oświadczenia, np. „niskokaloryczny” przy produkcie o wartości energetycznej 367 kcal na 100 g, podczas gdy takie sformułowanie jest dopuszczalne, gdy produkt ma nie więcej niż 40 kcal na 100 g.

Na opakowaniach były także sprzeczne informacje, np. „środek spożywczy specjalnego przeznaczenia żywieniowego dla niemowląt i małych dzieci” oraz „po 12 miesiącu” („niemowlęta” to dzieci, które nie skończyły jeszcze roku, a „małe dzieci” to dzieci w wieku od 1 do 3 lat).

Kontrolerzy mieli także zastrzeżenia do nieprawidłowych nazw produktów, np.: określenie „naturalny” przy chlebach bezglutenowych, w których były substancje zagęszczające, konserwanty lub barwniki lub „mocno owocowy” kisiel, który zawierał tylko 0,1 proc. proszku truskawkowego.

Producenci niewłaściwe informowali o alergenach, np. używali formułki „może zawierać śladowe ilości…”, która jest niejednoznaczna, bo przepisy nie definiują, co to znaczy śladowe ilości. Jeśli danego alergenu jest dużo, powinien się znaleźć w wykazie składników. Jeśli prawdopodobne jest zanieczyszczenie, producent nie musi o nim informować albo może użyć wyrażenia: „możliwa obecność…”, „może zawierać…” lub podobnego bez określenia „śladowe ilości”.

W produktach dla dzieci za dużo witaminy C

80 partii produktów trafiło do laboratorium, gdzie kontrolerzy porównali ich skład z informacjami na opakowaniach. Zakwestionowali jedynie 4 partie (5 proc.) zbadanych produktów. Przykładowo w gorzkiej czekoladzie wykryli zawyżoną w stosunku do deklarowanej w wartości odżywczej zawartość cukru, a także stwierdzili sacharozę i laktozę, o których producent nawet nie wspomniał. Okazało się także, że w produktach dla niemowląt i małych dzieci było kilka razy więcej witaminy C, niż wynikało z informacji na opakowaniach.

Inspektorzy kazali wycofać ze sklepów 10 partii przeterminowanych produktów. O nieprawidłowościach zawiadomili wojewódzkie inspektoraty jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych oraz organy nadzoru sanitarnego.

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów i Konsumentów podkreśla, że trzeba dokładnie czytać informacje na opakowaniu takie jak nazwa, wykaz składników, wartość odżywcza, by upewnić się, że wyrób odpowiada twoim potrzebom. Na opakowaniach z jedzeniem dla dzieci trzeba szukać wieku, od którego dziecko może je spożywać.

Produkty dla osób chorych można rozpoznać po nazwie „Żywność specjalnego przeznaczenia medycznego” oraz stwierdzeniu „do postępowania dietetycznego…”, gdzie w miejsce kropek zostanie wpisana nazwa choroby, zaburzenia lub schorzenia.