Szpiczak nie jest wciąż chorobą wyleczalną, ale u coraz większej grupy chorych uzyskuje się dłuższe przeżycia. W przypadku najczęściej występującego tzw. szpiczaka plazmocytowego mediana przeżycia w Polsce i Europie wynosi 5-7 lat, a jeszcze jakiś czas temu nie przekraczała 3-4 lat. „W znacznym stopniu jest to zasługa stale wprowadzanych nowych leków” – podkreśla prof. Jadwiga Dwilewicz-Trojaczek z katedry i kliniki hematologii, onkologii i chorób wewnętrznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

W leczeniu szpiczaka najczęściej stosuje się jednocześnie różnego typu preparaty. Są to leki immunomodulujące, takie jak talidomid i lenalidomid, inhibitory proteasomu, np. bortezomib, oraz przeciwciała monoklonalne. „Często stosuje się je w wielu skojarzeniach w zależności od fazy choroby, wieku i stanu zdrowia chorego” - twierdzi prof. Dwilewicz-Trojaczek.

Prof. Tomasz Wróbel z kliniki hematologii, nowotworów krwi i transplantacji szpiku Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu podkreśla, że większy dostęp do leków sprawia, że lepiej można je dopasować do poszczególnych pacjentów, w różnych skojarzeniach. Dodaje, że skojarzenie choćby dwóch preparatów daje efekt synergiczny – ich działanie jest wtedy nawet kilkakrotnie silniejsze.

Według kierownika katedry i kliniki hematologii, onkologii i chorób wewnętrznych WUM, prof. Wiesława Jędrzejczaka, głównym celem leczenia jest doprowadzenie do częściowej choćby emisji choroby. Wtedy można choremu zaproponować autoprzeszczep wyizolowanych z jego krwioobiegu prawidłowych komórek krwiotwórczych, z których organizm odtwarza szpik kostny.

Ryzyko zgonu w wyniku powikłań takiej operacji jest niewielkie. Według prof. Sławomiry Kyrcz-Krzemień, kierującej oddziałem hematologii i transplantacji szpiku Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, nie przekracza ono 2 proc. Po takim zabiegi zdarzają się jednak nawroty choroby, wymagające dalszego leczenia farmakologicznego, by znowu doprowadzić do jej remisji.

Najskuteczniejszą metodą leczenia szpiczaka jest przeszczepienie szpiku zawierającego komórki macierzyste pozyskane od innego dawcy, spokrewnionego lub obcego. Optymalnym dawcą do takiego przeszczepu, tzw. allogenicznego, jest osoba spokrewniona z chorym, najlepiej brat lub siostra. Transplantacja jest wtedy bezpieczniejsza i daje lepsze efekty, jest jednak znacznie bardziej ryzykowna niż przeszczep autologiczny. Ryzyko zgonu na skutek powikłań w przypadku szpiczaka sięga nawet 20 proc.

LEX Navigator Ochrona Zdrowia>>>

„W Polsce przeszczepy allogeniczne wykonuje się zwykle u pacjentów do 65. roku życia, jedynie w niektórych krajach, takich jak Stany Zjednoczone, są kliniki, w których przeprowadza się je u osób starszych około 70. roku życia” - podkreśla prof. Wróbel. Nie wykonuje się jej u pacjentów starszych, mających więcej niż 70-75 lat. Po takich przeszczepach umiera nawet 20 proc. pacjentów.

Tymczasem szpiczak najczęściej występuje u osób w wieku 65-70 lat. W dodatku choroba ta ciągle ewoluuje. Nawet po skutecznej terapii w organizmie chorego mogą pojawiać się nowe zmutowane komórki oporne na dalsze leczenie. Dlatego chorzy poddawani są kolejnym schematom terapeutycznym, żeby znowu na pewien czas zahamować rozwój choroby. „Z każdym nawrotem leczenie jest jednak trudniejsze” – podkreśla prof. Wróbel.

W leczeniu chorych z opornym lub nawrotowym szpiczakiem mnogim wykorzystywany jest podawany w tabletkach lenalidomid (w Polsce stosowany w ramach tzw. programu lekowego). „Lek ten coraz częściej stosowany jest również w pierwszej linii leczenia. W skojarzeniu z bortezomibem oraz deksametazonem (glikokortykosteroidem o silnym działaniu przeciwzapalnym i immunosupresyjnym – przyp. PAP), pozwala u niemal wszystkich chorych uzyskać odpowiedź na leczenie – twierdzi prof. Dwilewicz-Trojaczek.

Szpiczak z czasem staje się coraz bardziej oporny na leczenie. Dla niektórych z chorych kolejną nadzieją może być lek nowszej generacji o nazwie pomalidomid. „Niestety, nie jest on jeszcze refundowany w Polsce, a zatem nie jest dostępny. Brakuje nam tej opcji, gdyż jest on pomocny u chorych, u których pojawiła się oporność m.in. na lenalidomid” – mówi prof. Wróbel.

Specjalista dodaje, że w Unii Europejskiej hematolodzy wciąż oczekują na zarejestrowanie nowej generacji inhibitora proteasomu o nazwie carfilzomib. Na razie w przyśpieszonym tempie wprowadzono go do użycia w Stanach Zjednoczonych; stosowany jest w skojarzeniu m.in. z pomalidomidem oraz deksametazonem.

Zbigniew Wojtasiński (PAP)