Józef Kielar: Oprócz funkcji rzecznika wspomnianego wyżej Biura jest pani również asystentem zdrowienia. Na czym polega ta praca i kto może ją wykonywać?

Katarzyna Szczerbowska: Żeby zostać asystentem zdrowienia trzeba mieć za sobą doświadczenie psychozy, terapię i specjalny kurs składający się z dwunastu części. Uczymy się na nim m. in., jak rozpoznawać objawy zwiastujące kryzys, jak rozmawiać empatycznie, jak troszczyć się o swoje granice i innych. Kurs organizują m.in. Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Psychiatrii i Opieki Środowiskowej oraz Polski Instytut Otwartego Dialogu. Ta rola jest już od maja w Zintegrowanym Systemie Kwalifikacji. Asystenci pomagają przejść przez trudne chwile i choremu, i jego bliskim. Najlepiej mówią o tym słowa jednego z pacjentów do badania o asystentach realizowanego przez mojego kolegę z biura Bartłomieja Molendę w Instytucie Psychiatrii i Neurologii prowadzonego pod opieką dr hab. n. med. Justyny Klingemann: Byłem taki niedoświadczony, co ja tutaj [na oddziale psychiatrycznym] robię, o co tu chodzi i w momencie kiedy przyszli asystenci i zaczęli mówić o sobie… ja w życiu nikogo nie słuchałem z taką uwagą jak jego i widziałem siebie w lustrze odbitego, to co w jego życiu się działo sekunda po sekundzie, co on w życiu robił ... ‚  jest gościu na świecie taki jak ja, myślałem, że tylko ja tak mam. Wewnętrznie miałem tak, że chciałem mu się rzucić na szyję, uściskać go, naprawdę dał mi więcej, niż moja matka i moi przyjaciele, potrafił mnie zrozumieć i dzięki temu panu zostałem tutaj dłużej i korzystałem z dalszej terapii, i dostałem dużo narzędzi do pracy nad sobą.

Czytaj także: Tylko większe nakłady mogą złagodzić głęboki kryzys z psychiatrii>>
 

Proszę podać przykłady, kim z wykształcenia są asystenci zdrowienia i czym się zajmują?

Na przykład pasją jednego z moich kolegów jest parzenie herbaty. Robi więc pacjentom takie ceremonie co tydzień. Jeśli chodzi o wykształcenie, to są wśród nas absolwenci Akademii Sztuk Pięknych, którzy prowadzą zajęcia plastyczne. Jest koleżanka, która skończyła polonistykę i ma doktorat z filozofii. Aktualnie pisze właśnie pracę, która ma sprawić, że będzie pierwszym profesorem wśród asystentów zdrowienia. Są wśród nas psycholodzy, inżynierowie, aktorzy, specjaliści zajmujący się ochroną środowiska, lingwiści i inni. Pogłębiamy swoje wykształcenie, żeby jak najlepiej pomagać. Wielu z nas skończyło podyplomowy kurs z terapeutycznego podejścia otwartego dialogu. Niektóre osoby, w tym także ja, rozpoczęły studia psychologiczne. Czekamy również na pierwszych psychiatrów. Może ktoś z asystentów zdecyduje się na tę drogę kształcenia trwającą kilkanaście lat?

 


Jakie były najważniejsze powody rozpoczęcia pilotażu Centrów Zdrowia Psychicznego w połowie 2018 roku?

Chodziło i chodzi o to, żeby wsparcie w kryzysie było bardziej przyjazne i skuteczne. Nie może polegać na izolacji w szpitalu. Pomoc choremu musi polegać na tym, żeby nie odrywałby się on od życia codziennego. Ponadto wsparcie nie może wzbudzać lęku, ale tworzyć atmosferę bezpieczeństwa, zrozumienia, szacunku i akceptacji. Zmiany zaczęły się po Kongresie Zdrowia Psychicznego, gdy poza specjalistami upomnieli się o nie sami pacjenci. Myślę, że to ważne, bo głosu chorych warto słuchać, oni naprawdę wiedzą jak chcą i potrzebują być leczeni. Cieszę się, że osoby z doświadczeniem kryzysu psychicznego są coraz częściej słuchani na konferencjach, że są w projekcie Nasz Rzecznik przy Rzeczniku Praw Obywatelskich a także w Radzie do spraw Psychiatrii przy Ministerstwie Zdrowia.

Czy tworzenie Centrów Zdrowia Psychicznego oznacza przełom w polskiej psychiatrii nastawionej do niedawna - jak pani wspomniała -  na izolacji chorego w szpitalu?

Niewątpliwie tak. Centra tworzą wspólnotę. Można w nich dostać pomoc medyczną ale też wsparcie w powrocie do pracy, do nauki. Pomoc w centrach pozwala zdobyć narzędzia do takiego istnienia w świecie, żeby kryzys nie miał szans. To pomaganie oparte na mocnych stronach pacjenta, na jego zasobach, umiejętnościach, pasjach, predyspozycjach. W centrach jest leczenie dzienne, całodobowe, pomoc psychiatrów, psychologów terapeutów. Można korzystać z terapii indywidualnej, grupowej, rodzinnej. W wielu z nich są grupy wsparcia dla osób po psychozie i dla rodzin ludzi doświadczonych chorobą. To wielki krok do sprawienia, żeby kryzys nie był czymś wstydliwym, tematem tabu. Centra prowadzą działania edukacyjne. Lęk wynika bowiem z niewiedzy. Odwracamy oczy, gdy czegoś się boimy. Ale nie oszukujmy się, nie ma co udawać ludzi z betonu. Każdy z nas ma psychikę i każdy może doświadczyć jej zachwiania lub załamania. Jeśli nie dlatego, że jest bardzo wrażliwy i z czułością wielką odbiera świat to dlatego, że coś trudnego stało się w życiu, rozstanie, ciężka choroba, utrata pracy. Kryzysy lubią się pogłębiać. Nie zawsze da się je opanować spacerami, dietą i snem. Lepiej przyjść po pomoc niepotrzebnie niż coś zbagatelizować. W centrum pomoc dostaje się natychmiast i bezpłatnie. Warto wiedzieć, że zgodnie z ustawą o zdrowiu psychicznym, wsparcie w kryzysie psychicznym jest bezpłatne również dla osób nieubezpieczonych. Ma się też w takie sytuacji prawo do refundowanych leków.

Ze względu na stan zdrowia nie wszyscy pacjenci mogą zgłaszać się osobiście do takich centrów.

To prawda. Dlatego niezwykłym udogodnieniem dla ciężko chorujących  lub tych którym trudno przyjąć pomoc jest Zespół Leczenia Środowiskowego. W ramach tej formy wsparcia specjaliści jeżdżą do domu pacjenta. Psycholog może umówić się w parku na ławce czy w kawiarni, jeśli kogoś przerasta wizyta w siedzibie centrum. Wsparcie budowane jest bardzo indywidualnie.

Na jaką pomoc może liczyć osoba zgłaszająca się do centrum?

Pierwszy kontakt to Punkt Zgłoszeniowo Koordynacyjny czynny w dni powszednie od godz. 8 do 18, w niektórych centrach dłużej. Dyżuruje w nim psycholog, który w rozmowie w gabinecie ustala na czym polega problem i proponuje wstępny plan wsparcia. Jeśli okaże się, że ma do czynienia z pilnym przypadkiem, pomoc musi rozpocząć się nie później niż w ciągu 72 godzin. Wynika to z rozporządzenia ministra zdrowia dotyczącego centrów. Często pomoc jest uruchomiana natychmiast. Wprost ze wspomnianego punktu pacjent może trafić do psychiatry lub na całodobowy oddział ogólnopsychiatryczny. Dzieje się tak w przypadku, jeśli osoba potrzebująca pomocy np. nie śpi od dwóch tygodni, ma ciężką depresję, myśli samobójcze, jest w ostrej manii - stanie wysokiego pobudzenia, który może osłabiać mu serce. Poza godzinami działania punktu pomoc można otrzymać w izbie przyjęć szpitala z którym centrum jest połączone. Centra rozwijają się. Współpracują z władzami lokalnymi, pomocą społeczną, bibliotekami, domami kultury.

Czy realne jest utworzenie do końca 2027 roku ponad trzysta CZP, czyli w każdym powiecie?

Obecnie jest ich 47, do końca roku ma być 81. Widać, że ten system działa. Jest mniej hospitalizacji, ludzie którzy nigdzie nie mogli znaleźć pomocy, nagle dostają ją w wielu formach. Jest wielka wola i  ogromy entuzjazm, żeby rozwijać centra. Każda zmiana wymaga wysiłku, nie zawsze jest i nie zawsze będzie łatwo. Warto podjąć jednak wspólnie ten wysiłek dla dobra nas wszystkich. Nie możemy tracić świetnych ludzi, którzy albo odbierają sobie życie albo wycofują się z niego do swoich pokoi, cierpienia, samotności. Często przebywają na wielomiesięcznych zwolnieniach z pracy.  Kryzys jednej osoby to zarazem doświadczenie całego jego otoczenia - rodziców, mężów, rodzeństwa, współpracowników, sąsiadów, znajomych.

Jakie zmiany nastąpiły w finansowaniu CZP i jak pani je ocenia?

Centra mają finansowanie pozwalające budować pomoc elastycznie. Dostają pieniądze na liczbę mieszkańców terenu, którym się opiekują. Nie trzeba więc rozliczać osobodni w szpitalu, liczby wizyt u psychologa. Buduje się tak pomoc, żeby to człowiek i jego potrzeby były na pierwszym miejscu a nie presja rozliczania usług. Centra dostawały 52,35 zł na mieszkańca na pół roku, obecnie według nowego rozporządzenia ministra zdrowia ta kwota wzrosła do 62, 88 zł i być może w przyszłości będzie waloryzowana co pół roku. Jest więc szansa, że psychiatra będzie coraz lepiej finansowana bo na razie byliśmy na szarym końcu Unii Europejskiej. Na ten cel przeznaczano 3,6 proc. nakładów na ochronę zdrowia podczas gdy w Niemczech 6 proc. A oni przecież ogólne wydatki na ochronę zdrowia mają większe.

Ilu Polaków doświadczyło w swoim życiu kryzysu psychicznego? Na jaką pomoc mogli i mogą liczyć? Na wizytę w poradni zdrowia psychicznego trzeba przecież czekać około pół roku, szpitale, w których brakuje specjalistów są przepełnione a wizyty prywatne niezwykle kosztowne.

Chorujących na schizofrenię jest w Polsce 400 tysięcy, 800 tysięcy doświadcza choroby afektywnej dwubiegunowej a na depresję cierpi około 3 milionów. Przynajmniej tyle było przed pandemią. Walczyliśmy i nadal walczymy z wirusem SARS-CoV-2, trwa wojna u sąsiadów, galopuje inflacja. Wielu z nas straciło pracę, bliskich, zmienił się nam styl życia bo wielu z nas przeszło na pracę zdalną i tak już zostało. Kiedy wirus zmusił nas do izolowania się, wielu z nas zaczęło mieć stany lękowe, depresyjne, kłopoty ze snem. Podstawą zdrowia psychicznego jest poczucie bezpieczeństwa. Wszystko to, o czym pan mówi jest prawdą. Zmiana systemu psychiatrii z izolacyjnego na środowiskowy oparty na centrach ma sprawić, żeby ta bezpłatna pomoc była szybka i dostępna. Psychiatria nie może się zmienić w stomatologię. To jest hańba, że psychiatrzy dziecięcy życzą sobie ogromnych kwot za kryzysowe konsultacje rodzinne. Rozumiem chęć zarabiania, ale ona ma swoje granice.

Proszę wskazać największe bariery w rozwoju nowoczesnej psychiatrii polegającej na opiece środowiskowej oraz funkcjonowaniu dziennych oddziałów psychiatrycznych.

Największą barierą jest stosunek do osób doświadczających kryzysów psychicznych. Sama doświadczyłam komunikowania się ze mną jakbym była kimś, kto nie rozumie, co się do niego mówi więc trzeba mówić powoli. Pamiętam swój wypis w szpitalu (chorowałam na schizofrenię), gdzie zarzucono mi wypowiedzi wielowątkowe. Osoby doświadczające kryzysu psychicznego to osoby normalne i najlepiej traktować je zgodnie ze standardami komunikacji opartej na szacunku. Trudno jednak odkleić stereotypy, które są wryte w naszą kulturę ale najwyższy czas to zrobić. Tu wielką rolę mają do odegrania eksperci przez doświadczenie, ludzie którzy doświadczyli kryzysów. Może teraz jest czas pokazywania się trochę jak dziwo w cyrku, żeby uświadamiać ludziom, że osoba z diagnozą schizofrenii kocha, je, pracuje. Cieszę się, że jest nas coraz więcej mówiących jak wyszliśmy na prostą. Ważne jest to, że każdy z nas uzdrowionych najwięcej zawdzięcza sobie. Bo to ogromny wysiłek, żeby zawalczyć o siebie. My którzy wyszliśmy, bardzo chcemy pomagać tym, którzy są w kryzysie, żeby też mogli cieszyć się życiem. Psychoza to samotność. Co można dać ludziom z doświadczeniem kryzysu? Najlepiej dać im pracę. Bo praca ma ogromną terapeutyczną moc i pozwala być niezależnym, stanowić o sobie, mieć poczucie siły i bezpieczeństwa. Budować poczucie własnej wartości, spełniać się. Zygmunt Freud mówił, że zdrowie psychiczne, to pracować i kochać i bardzo się z nim zgadzam. Przykro mi, gdy widzę, że osoby po kryzysie są zatrudniane do najcięższych, najgorzej opłacanych i  nieszanowanych prac. Pomijając już fakt, że nie wiem, jak można czyjejś pracy nie szanować, to naprawdę praca ochroniarza na noce nie jest dla kogoś kto przeszedł psychozę i potrzebuje spokoju i snu.