Rozpoczęcie rejsu jest planowane na sobotni wieczór. Żaglowiec "Zawisza Czarny" do Karslskrony w Szwecji ma wypłynąć z Basenu Prezydenta w Gdyni.

Organizatorka rejsu po Bałtyku, prezes fundacji "Onkorejs - wybieram życie" Magda Lesiewicz powiedziała, że realizowane od dwóch lat rejsy mają przede wszystkim przyczynić się do łamania stereotypów na temat choroby nowotworowej.
- Chorzy będą częścią załogi, będą pełnić wachty nawigacyjne, kambuzowe, portowe i kotwiczne, będą sterować jednostką, stawiać i zrzucać żagle, cumować, szorować pokład, sprzątać rejony i wykonywać wszystkie czynności, które należą do pełnoprawnych załogantów - wyjaśniła.

Lesiewicz uważa, że w ten sposób chorzy "pokażą, że można żyć z chorobą i dokonywać rzeczy, które nie są łatwe nawet dla w pełni zdrowego człowieka, że można pokonywać własne słabości, chorobę i czerpać radość z każdego dnia". Przyznała, że w tegorocznym rejsie ma wziąć udział szczególnie dużo osób będących w trakcie leczenia. Wśród 28 osób są tylko dwaj mężczyźni. Oceniła, że "kobiety są chyba twardsze, mniej się boją".

Podkreśliła, że przed rejsem każdy jego uczestnik musi się skonsultować ze swoim lekarzem onkologiem. Przyznała, że "osoby, które płyną i są w trakcie leczenia, prowadzą aktywny tryb życia, żeglują, chodzą po górach, znają swoje możliwości".

Poinformowała, że wśród załogantów są dwie osoby, które nie chorują na raka: jedna ma niepełnosprawność ruchową, druga jest chora na hemofilię. Jak wyjaśniła, chodzi o to, żeby pokazać, że walka z każdą chorobą jest ważna.

 [-DOKUMENT_HTML-]

Lesiewicz uważa, że "żeglowanie jest bardzo podobne do procesu leczenia chorób onkologicznych".
- Gdy ktoś dowiaduje się, że ma nowotwór i gdy pierwszy raz wchodzi na pokład jachtu, to nie wie, jak zachowa się jego organizm, nie wie, czy strach go nie sparaliżuje, nie wie, czy będzie miał chorobę morską - jedyne, co jest wiadomo, to to, że nie może się poddać - argumentuje. Podkreśliła, że zarówno podczas sztormu, jak i podczas najgorszej chemioterapii, nie można odpuścić, trzeba walczyć.

Powiedziała, że onkorejsy cieszą się ogromnym zainteresowaniem.
- Teraz na liście rezerwowej mamy już około 40 osób – dodała.

W Karlskronie uczestnicy rejsu mają odwiedzić oddział onkologiczny miejscowego szpitala. Powrót "Zawiszy Czarnego" ze Szwecji do Gdyni jest zaplanowany na koniec przyszłego tygodnia.

Jak podaje Lesiewicz, liczba osób chorych na nowotwory w Polsce stale rośnie. Chociaż - dzięki postępowi medycyny - rak coraz rzadziej jest chorobą śmiertelną, to jednak wciąż większość społeczeństwa za taką ją uważa. Lesiewicz ma nadzieję, że "pokazanie, że osoby onkologiczne potrafią korzystać i cieszyć się z życia, marzyć i realizować te marzenia sprawi, że mit raka jako choroby zawsze śmiertelnej upadnie".

Tegoroczny onkorejs to czwarta tego typu wyprawa. Pierwszy - z maja 2015 roku, na "Zjawie IV" - zakończył się po kilkudziesięciu godzinach ewakuacją dwunastu uczestniczek, bo łódź się rozszczelniła. Udała się kolejna wyprawa - z września 2015 roku. Celem dwóch pierwszych rejsów była Visby na szwedzkiej wyspie Gotlandia. Z kolei w maju 2016 roku uczestnicy onkorejsu popłynęli do litewskiej Kłajpedy na "Zawiszy Czarnym", któremu asystował "Nest".

Propagowanie badań profilaktycznych jest też celem ogólnopolskiego marszu "OnkoRejs granicami Polski". Pod koniec czerwca 2017 roku ponad 200 osób chorych onkologicznie oraz wspierających ich osób zdrowych przeszło 18 trasami o łącznej długości ponad 1,8 tys. km. Podczas marszu zorganizowano 10 spotkań profilaktycznych, w których wzięło udział ok. 150 osób. Piechurzy rozmawiali o tym, że diagnoza "rak" nie musi oznaczać śmierci, i że z tą chorobą można i trzeba żyć - pięknie i aktywnie.(pap)

 [-DOKUMENT_HTML-]