- Mamy stare podejście do uczenia prawa polegające na tym, że student w czasie edukacji zachowuje się zupełnie inaczej niż prawnik w życiu codziennym – mówi Prawo.pl prof. Grzegorz Wierczyński z Uniwersytetu Gdańskiego. -  Wymuszamy na nim, żeby przyszedł na egzamin bez źródeł prawa, ma je zapamiętać i odtworzyć z głowy. Takie podejście ciągle pokutuje na naszych uczelniach, niewielu wykładowców potrafi tak przygotować egzamin, żeby studenci mogli przyjść na niego ze źródłami informacji o prawie – uważa.

Czytaj: Komputer pomoże zastosować przepisy, ale prawnika nie zastąpi>

Czytaj: Obowiązki adwokatów i radców prawnych w świetle ustawy o doręczeniach elektronicznych >

Studia prawnicze zbyt teoretyczne

To sprawia, że młody prawnik wchodzi na rynek pracy pozbawiony niezbędnych umiejętności – nie zawsze radzi sobie ze stosowaniem przepisów, bo zbytni nacisk kładzie się na ich zapamiętanie.

- Nie uczymy poprzez kazusy. Na początku każdego przedmiotu przekazuje się studentom materiały do tego przedmiotu, w tym wszystkie potrzebne źródła. I tak co roku na każdym przedmiocie – mówi prof. Wierczyński. - Był taki moment kiedy ministerstwo wprowadziło obowiązkowy program studiów prawniczych i zawierał on technologię informacyjną. Ale większość uczelni organizowała zajęcia z podstawowych technologii informatycznych, w tym korzystania z aplikacji biurowych, a nie zaawansowanej informatyki prawniczej. Na Uniwersytecie Gdańskim byliśmy wyjątkiem. Pod koniec lat 90. zmienił się dziekan i postanowił znaleźć coś, co tę uczelnię wyróżni. W kilku katedrach były osoby, które tworzyły Lex-a, więc zadzwonił do redaktora naczelnego Lex-a i poprosił o prowadzenie zajęć z informatyki prawniczej. W ten sposób zamiast powtarzać informatykę z liceum, na naszym wydziale prawa pojawiła się technologia informacyjna stricte prawnicza – tłumaczy prof. Wierczyński.

Wywiad z prof. Grzegorzem Wierczyńskim opublikujemy w Prawo.pl jutro.

Sprawdź: Flaga-Gieruszyńska Kinga (red.), Gołaczyński Jacek (red.), Prawo nowych technologii >

 

Studenci już na początku swojej przygody z prawem uczą się pozyskiwać i weryfikować informację prawną, co jest cenne zwłaszcza, gdy przepisy zmieniają się w takim tempie, jak w ostatnich latach.
- Zaczynamy nasze zajęcia od dzienników urzędowych i pokazujemy jak to, co się ukazuje w dziennikach urzędowych ma wpływ na to, co się ukazuje w systemach informacji prawnych. Te systemy są na bieżąco aktualizowane, ale jeśli czegoś nie opublikowano w dzienniku urzędowym, to tego nie będzie w systemie. I dlatego te informacje trzeba weryfikować – mówi prof. Wierczyński. Dodaje, że egzaminy powinny sprawdzać umiejętności korzystania z wersji czasowych aktów prawnych.

Czytaj też: Nowe technologie a sprawność i przyszłość sądownictwa w Polsce >

Na UJ nacisk na rozwiązywanie kazusów

Jak mówi serwisowi Prawo.pl prof. Jerzy Pisuliński, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego, coraz częściej odchodzi się od egzaminów stricte testowych na rzecz rozwiązywania kazusów, co ma sprawdzać, czy student umie zastosować przepisy.

- Myślę, że radzimy sobie z tym całkiem nieźle, co pokazują egzaminy do Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury – nasi absolwenci dobrze radzą sobie z częścią kazusową – mówi prof. Pisuliński. – Nie widzę natomiast jednak możliwości przeprowadzania egzaminów z dostępem do systemów informacji prawnej, bo nie mamy takiego oprogramowania, jak to, wykorzystywane na prawniczych egzaminach zawodowych, które eliminowałoby możliwość korzystania z niedozwolonych pomocy – tłumaczy.

Studenci UJ mają dostęp do systemów informacji prawnej oraz do baz danych z publikacjami – w tym międzynarodowych, jak West Law czy Beck Online. - Studenci administracji uczą się natomiast obsługi baz danych, które wykorzystuje administracja publiczna tak, by po studiach mieli odpowiednie umiejętności w tym zakresie – wskazuje  prof. Pisuliński.

 

Wojciech Rafał Wiewiórowski, Grzegorz Wierczyński

Sprawdź  

Radcowie i aplikanci korzystają z legaltech

Samorządy prawnicze uczą swoich członków korzystania z narzędzi pomocnych w pracy prawnika.

- Zjawiska gospodarcze i społeczne, wywoływane przez rozwój nowych technologii, wymuszają zmiany w otoczeniu prawnym - co stanowi wyzywanie dla osób profesjonalnie zajmujących się obsługą prawną – mówi Włodzimierz Chróścik, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych. - Jako samorząd podejmujemy szereg inicjatyw mających ułatwić radcom prawnym zdobycie wiedzy i umiejętności ku temu, aby wyzwanie to stanowiło jednocześnie szansę wytyczenia nowych obszarów rozwoju zawodowego i pozyskania nowych specjalizacji na konkurencyjnym rynku prawniczym. Prowadzone przez samorząd warsztaty, seminaria, wydawane publikacje, jak również działalność komisji legaltech powołanych przez rady okręgowych izb radców prawnych, mają zapewnić, że wykluczenie cyfrowe nie dotknie członków naszej korporacji – tłumaczy.

 

Dodaje, że wdrażanie nowych rozwiązań informatycznych i systemowych powinno mieć miejsce od najwcześniejszych etapów kształcenia. - Prawo nowych technologii jest przedmiotem wdrażanym przez nas na wszystkich latach aplikacji. W jego ramach kształcimy aplikantów zarówno w zakresie przygotowywania umów w obszarze IT, jak i w zakresie regulacji dotyczących innowacji teleinformatycznych i life science. Ważnym obszarem jest dla nas także przygotowanie aplikantów do korzystania z  nowych technologii w organizacji i zarządzaniu kancelarią prawną. Warsztaty temu poświęcone Izby okręgowe prowadzą już od I roku aplikacji – podkreśla. Dodaje, że samorząd radcowski zamierza organizować dodatkowe zajęcia specjalizacyjne dotyczące tej materii – będą dostępne dla wszystkich aplikantów.

Czytaj też: Różnorodność pokoleniowa - co warto wiedzieć o pokoleniach, aby zrozumieć BB, X, Y, Z? >

Ktoś musi być od rozwodów

- Mam ambiwalentne uczucia, jeżeli chodzi o ukierunkowywanie programu studiów prawniczych wyłącznie na nowoczesne technologie – mówi dr Kamil Stępniak adiunkt w Instytucie Nauk Prawnych, Collegium Humanum. specjalizujący się w prawie konstytucyjnym, ochronie praw człowieka, prawie związanym z nowymi technologiami. – Zgadzam się, że kładziemy zbyt duży nacisk na typowo tradycyjne podejście do prawa, uczymy aktów prawnych na pamięć i nazbyt skupiamy się na komentarzach lub monografiach. Jednak zwrot o 180 stopni byłby, moim zdaniem przesadą w drugą stronę. Wszystko sprowadza się do pytania o to, czy prawo ma być kierunkiem rzemieślniczym, czy jednak uczyć szerszego oglądu na świat – mówi dr Stępniak.

Podkreśla, że konieczne jest znalezienie złotego środka. – To jest problem dzisiejszych studentów prawa, przychodzą na studia i są przekonani, że będą mieli po nich pracę, ale już teraz - nawet na studiach - jest potrzebna coraz większa specjalizacja. Program podstawowy powinien uczyć tego, co dotychczas: zasad, sposobu dekodowania norm, odczytywania aktów prawnych, a  czasem nawet aktów prawnych na pamięć. Co innego w ramach fakultetów – w tu widzę rzeczywiście dużą potrzebę wprowadzenia legaltechu, nieoczywistych dziedzin prawa - jak prawo kosmiczne. Jest to świetny pomysł, by takie innowacyjne przedmioty prowadzić. Byłbym jednak daleki, żeby przeformułować całe studia prawnicze, bo już dziś widać braki, jeżeli chodzi o podstawy - np. w nauczaniu prawa konstytucyjnego, ono zawsze było traktowane po macoszemu. Obecna sytuacja pokazuje, że potrzebne jest kompleksowe nauczanie podstaw i to również powinien być cel studiów prawniczych. Nie każdy po prawie będzie zajmował się blockchainem i sztuczną inteligencją, nadal potrzebujemy specjalistów od rozwodów i prawa karnego – podkreśla dr Stępniak.