Obecnie próg wynosi 14 tys. euro. Po wejściu w życie nowelizacji, której los można uznać za przesądzony, samorządy oraz administracja rządowa, będą mogły realizować zamówienia z pominięciem procedur przetargowych na kwotę ok. 127 tys. zł netto.

Jak dowiadujemy się z gazetyprawnej.pl z badania przeprowadzonego przez firmę szkoleniową i doradczą APEXnet oraz IIBR na próbie 1020 osób zajmujących się zamówieniami publicznymi, wynika iż jest to zbieżne z oczekiwaniami rynku. Z kolei na pytanie: „Ile powinien wynosić próg, do którego nie trzeba organizować przetargu” wyciągnięto średnią 29,71 tys. euro, czyli w zasadzie właśnie tyle, ile zakłada nowelizacja i ile przegłosowali posłowie w lutym. Przedsiębiorcy woleliby nieco mniejszy próg - tu średnia wartość wyniosła 27,94 tys. euro.

– Co ciekawe, podczas prac sejmowych przedstawiciele organizacji skupiających mniejszych przedsiębiorców opowiadali się za tym, by próg ten był jeszcze wyższy, co zaproponowali posłowie PO w swym projekcie. Środowiska reprezentujące większe firmy optowały za niższym progiem – oświadczył Grzegorz Czaban, ekspert APEXnetu, w trakcie X Dnia Otwartego Zamówień Publicznych, na którym zaprezentowano wyniki tych badań.

– Takie podejście jest zresztą chyba uzasadnione. Duże przedsiębiorstwa będą miały utrudniony dostęp do informacji o tych zamówieniach. Małe, lokalne firmy liczą zaś, że będąc blisko zamawiającego, zyskają szansę na zdobywanie większej liczby zleceń – dodał Czaban.

Temat podwyższenia progu nie jest tematem nowym. Już od dawna pojawiały się postulaty jego zwiększenia, co miało również na celu dostosowanie procedur polskich do procedur unijnych. Nie budziło także to większych zastrzeżeń podczas prac legislacyjnych. Pojawiły się też propozycje, które gwarantowałyby przejrzystość w wydatkowaniu publicznych środków mimo braku obowiązku organizowania przetargu. Jak podaje gazetaprawna.pl, jedna z nich wzorowała się na systemie estońskim

– Tam progi są ustawione na jeszcze wyższym poziomie. W przypadku dostaw i usług jest to 40 tys. euro, a w przypadku robót budowlanych aż 250 tys. euro. Chociaż do tych wysokości nie trzeba organizować przetargów, to jednak powyżej pewnych wartości obowiązkowe jest publikowanie informacji o samym zamówieniu – tłumaczył Grzegorz Czaban.

Podobna propozycja pojawiła się też podczas prac nad opisywaną nowelizacją. Zgodnie z nią przed zawarciem umowy o wartości wyższej niż 14 tys. euro, ale niższej niż 30 tys. euro, urzędnicy zamieszczaliby ogłoszenia w BZP, a potem ogłaszaliby informacje o tym, kto ostatecznie zrealizuje zamówienie. Poprawka nie zyskała jednak akceptacji większości posłów.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna