Uchwalona przez Sejm nowelizacja przepisów ustawy z dnia 29 stycznia 2004 r. - Prawo zamówień publicznych (Dz. U. z 2013 r. poz. 907) zlikwiduje niewątpliwie część przetargowych patologii. Przykładem jest chociażby eliminacja sytuacji, do jakiej doprowadził art. 46 ust. 4a p.z.p. Wprowadzono go w 2009 r. by zapobiegać zmowom przetargowym poprzez zatrzymywanie wadium firm, które nie godzą się na uzupełnienie braków w dokumentach. Ale przy okazji uderzyło to w wykonawców, którzy tracili wadium tylko dlatego, że nie udało im się uzupełnić dokumentów. Jak czytamy w "DGP", pieniądze zaczęły tracić firmy, których oferty znalazły się na dalekich pozycjach jak np. przypadek firmy, która zajęła 9. miejsce na 10 złożonych ofert, a mimo to zamawiający zatrzymał jej 180 tys. zł.

Projekt nowelizacji posłów PO miał to zmienić. Jako że, rząd sprzeciwił się całkowitemu wykreśleniu regulacji, zdecydowano, że wadium ma nadal być zatrzymywane, lecz tylko firmom, które złożyły najkorzystniejszą ofertę. Ale do przepisu dodano też nową przesłankę zatrzymania wadium. Zgodnie z nią firma, która nie zgodzi się na poprawienie omyłki w swojej ofercie, straci wadium.

– Urzędnicy będą mogli szantażować przedsiębiorców i zmuszać ich do zmian w ofercie, na które ci normalnie by się nie zgodzili – ostrzegają eksperci.

– Doprowadzi to do kuriozalnej sytuacji, w której wykonawca zawsze będzie stratny. Albo zgodzi się na niekorzystną dla siebie zmianę, albo też zamawiający zatrzyma mu wadium – mówi Paweł Rożyński, ekspert z kancelarii GWW Legal.

– Przepis dotyczący nieistotnych omyłek jest pojemny i poprawiane są różne elementy oferty. Dlatego kluczowe jest zapewnienie przedsiębiorcy możliwości sprzeciwienia się temu. To wentyl bezpieczeństwa zapewniający wykonawcy ochronę w przypadku zbyt daleko idącej ingerencji zamawiającego w treść jego oferty. Bez niego firma będzie zdana na łaskę i niełaskę zamawiającego – dodaje.

Mówiąc wprost, korzystając z groźby zatrzymania wadium, zamawiający będzie mógł wymuszać na wykonawcy zmiany w jego ofercie.

– Jeśli chodzi o rzeczywiście nieistotne omyłki, to nowa regulacja nie powoduje większych zagrożeń. Problem w tym, że nigdy nie wiadomo, co zostanie uznane za taką omyłkę przez zamawiającego, a po nowelizacji będzie on miał możliwość szantażowania przedsiębiorców i zmuszania ich do zmian, na które normalnie by się nie zgodzili – wskazuje Arkadiusz Szyszkowski, doktorant w Instytucie Nauk Prawnych PAN.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna