Jak mówił dziennikarzom prezydent Krakowa Jacek Majchrowski „budżet nie jest taki, jakbyśmy chcieli”. „Jest coraz więcej zadań, które muszą być odłożone, co wynika z tego, że otrzymujemy coraz więcej zadań rządowych do realizacji bez pokrycia środków” – mówił Majchrowski.

Tak jest na przykład w oświacie. Kraków w 2013 r. ma otrzymać 723,8 mln zł subwencji, ale według władz miasta nie wystarczy to na pokrycie wydatków związanych z funkcjonowaniem placówek edukacyjnych. Od kilku lat na ten cel brakuje ok. 450 mln zł, które Kraków musi dołożyć z środków własnych.

Dochody budżetu gminy w 2013 r. mają być wyższe o 121,5 mln zł czyli o 2,1 proc. od tych, jakie przyjęto w planie tegorocznego budżetu. „Te dochody zostały oszacowane bardzo ostrożnie, ale za to realnie” – podkreślił skarbnik miasta Lesław Fijał.

Mimo nieznacznie wyższych dochodów wydatki w przyszłym roku mają być niższe, niż w 2012 r. Jak zaznaczył prezydent Majchrowski, jeśli chodzi o inwestycje, miasto będzie płaciło za wykonane projekty m.in. ostatnią ratę 52 mln zł za zmodernizowany już dawno stadion Wisły, za inwestycje, które są kontynuowane i te, które są współfinansowane z środków zewnętrznych m.in. z funduszy UE.

Jeśli chodzi o wydatki bieżące, najwięcej zostanie przeznaczonych na oświatę i wychowanie - 33,2 proc. i edukacyjną opiekę wychowawczą - 5,5 proc. 16,6 proc. wydatków bieżących pochłonie komunikacja i łączność, czyli dopłaty do funkcjonowania komunikacji miejskiej, utrzymania zieleni oraz dróg wybudowanych w ostatnich latach. W związku z nową ustawą dotyczącą gospodarowania odpadami wzrosną też wydatki na gospodarkę komunalną i ochronę środowiska. O 0,2 proc. spaść mają wydatki na administrację publiczną.

W 2013 r. Kraków mniej przeznaczy na kulturę. Prezydent nie krył, że trzeba będzie ograniczyć liczbę odbywających się w mieście wydarzeń.

Nadwyżka budżetowa - 36,2 mln zł - jeśli uda się ją osiągnąć ma być przeznaczona na spłatę zadłużenia miasta.

Skumulowane zadłużenie Krakowa ma w 2013 r. wynieść nieco ponad 2 mld zł i stanowić ok. 56 proc. planowanych dochodów. Jak wyjaśnił Fijał, mieści się ono w dopuszczalnych granicach, ale kwoty tej nie można już zwiększać, ze względu na ryzyko przekroczenia innego wskaźnika - kosztów obsługi zadłużenia.

wos/ mki/