Mija już prawie rok, od kiedy nie ma prezesa Urzędu Zamówień Publicznych, czyli osoby, która przygotowuje projekty nowych przepisów, prowadzi informatyzację systemu, a przede wszystkim czuwa nad przestrzeganiem zasad i kontroluje, jak instytucje radzą sobie z postępowaniami przetargowymi.

Co ciekawe, premier Ewa Kopacz nie powołała prezesa UZP, mimo, iż konkurs został już rozstrzygnięty. Jak dotąd jest jedynie wiceprezes pełniący obowiązki prezesa w osobie Izabeli Jakubowskiej.

Jak czytamy w "Rz", w ubiegłym roku w grudniu odwołano ze stanowiska szefa UZP Jacka Sadowego, ale nabór na nową osobę ogłoszono dopiero wiosną. Oficjalny komunikat, iż komisja rozstrzygnęła konkurs pojawił się na stronie internetowej UZP we wrześniu, gdy premierem był Donald Tusk. Wyłoniono Małgorzatę Stręciwilk, która obecnie orzeka w Krajowej Izbie Odwoławczej, a wcześniej przez kilka lat była także jej rzecznikiem prasowym. Jednak Stręciwilk wciąż nie została powołana. A powołać może tylko premier.

Zadania urzędu realizowane są bez zakłóceń – informuje Anita Wichniak-Olczak, rzecznik UZP. Ale po informacje dotyczące ewentualnego powołania prezesa odsyła do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a Kancelaria milczy.

– Ta sytuacja jest zadziwiająca – mówi Tomasz Czajkowski, były prezes UZP.

– Polska ma już tylko około półtora roku na wprowadzenie nowych dyrektyw unijnych dotyczących zamówień publicznych. Przewidują one m.in. pełną elektronizację. Zamówienia publiczne też są związane z wydawaniem środków unijnych, prezes może kontrolować ogłaszane w tym celu postępowania. Tymczasem nie ma osoby, która miałaby pełną legitymację do podejmowania trudnych niekiedy decyzji – dodaje Czajkowski. I jednocześnie podkreśla, że nie widzi powodów do merytorycznego zakwestionowania kandydatury Małgorzaty Stręciwilk.

Również i w samym urzędzie trwają spekulacje na temat tej niecodziennej sytuacji. Nieoficjalnie mówi się, że premier mogła być niezadowolona z faktu, iż komisja wyłoniła zaledwie jednego kandydata, w efekcie nie pozostawiając jej wyboru. Mówi się także o sygnałach z KPRM, że nominacji nie będzie, ale w planach nie ma też unieważnienia konkursu.

Źródło: www.rp.pl