Czy państwo może uzależniać prawo do sądu od wcześniejszego wpłacenia 5 mln zł? Na odpowiedź na to pytanie od ponad czterech lat czekają przedsiębiorcy startujący w publicznych przetargach. Wprowadzone wówczas przepisy sprawiły, że przy opiewających na więcej niż kilka, kilkanaście milionów złotych zamówieniach przedsiębiorcy praktycznie nie skarżą się do II instancji. Chodzi o art. 34 ust. 2 ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych.

Zgodnie z tym przepisem od skargi na rozstrzygnięcie Krajowej Izby Odwoławczej dotyczące czynności podjętych po otwarciu ofert w przetargu pobiera się opłatę stosunkową w wysokości 5 proc. wartości zamówienia, jednak nie więcej niż 5 mln zł. W praktyce oznacza to, że jeśli zamówienie ma wartość 10 mln zł, to firma, która chce zaskarżyć wyrok KIO, musi zapłacić 500 tys. zł. Jeśli przetarg dotyczy 100 mln zł, to w grę wchodzi już 5 mln zł.

– Przed żadnym innym sądem w Polsce nie wymaga się wniesienia tak kuriozalnie dużej opłaty. Owszem, w sprawach gospodarczych również jest ona stosunkowa i również wynosi 5 proc. wartości przedmiotu sporu. Tyle że górną granicę wyznacza kwota 100 tys. zł, a nie 5 mln zł. Żaden przedsiębiorca nie zaryzykuje utraty takich pieniędzy. Tym bardziej że orzecznictwo w sprawach zamówień publicznych ewoluuje i prawie nigdy nie można mieć pewności, jaki wyrok zapadnie – tłumaczy Robert Mikulski, radca prawny z kancelarii P. Stopczyk & R. Mikulski, który zaskarżył wskazany przepis do Trybunału Konstytucyjnego. We wtorek odbędzie się rozprawa (sygn. akt SK 12/13).

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna