Według Moskiewskiej Miejskiej Komisji Wyborczej wybory już w I turze wygrał popierany przez Kreml dotychczasowy włodarz stolicy Siergiej Sobianin, który uzyskał 51,37 proc. głosów; Nawalnego, lidera antykremlowskiej opozycji, poparło 27,24 proc. wyborców.

Sztab wyborczy Nawalnego ogłosił, że zgodnie z jego sondażem powyborczym (exit poll) Sobianin otrzymał tylko 46 proc. głosów, a sam Nawalny - 35,6 proc. Opierając się na tych danych, opozycjonista odmówił uznania wstępnych wyników głosowania i zażądał ponownego przeliczenia głosów, a następnie przeprowadzenia II tury wyborów. W przeciwnym razie zagroził wyprowadzeniem swoich stronników na ulice.

"Jeśli zarząd Moskwy nie spełni naszych słusznych żądań, to pozostawiamy sobie prawo odwołania się bezpośrednio do mieszkańców Moskwy i wezwania ich do akcji nieposłuszeństwa obywatelskiego" - oświadczył Nawalny przed kamerami niezależnej telewizji Dożd.

Za podejrzany sztab Nawalnego uznał wysoki odsetek ludzi, którzy głosowali w swoich domach. Moskiewska Miejska Komisja Wyborcza podała, że z prawa tego skorzystały 104 694 osoby, tj. 1,4 proc. uprawnionych do głosowania. W czasie wyborów prezydenckich w marcu 2012 roku w domach głosowało 158 tys. wyborców.

Nawalny domaga się sprawdzenia wszystkich wniosków o umożliwienie oddania głosu w domu i unieważnienia rezultatów tam, gdzie w dokumentacji stwierdzone zostaną jakiekolwiek nieprawidłowości.

"Chcemy spokoju w Moskwie. Nie zamierzamy jednak oddawać ani jednego swojego głosu" - oznajmił.

Jeden z szefów stowarzyszenia Gołos, niezależnej organizacji pozarządowej monitorującej wybory w Rosji, Grigorij Mielkonjanc, ocenił, że podczas niedzielnego głosowania w Moskwie nie było poważniejszych oszustw, jednak na wyniki wyborów mogło wpłynąć głosowanie w domach.

Moskiewska Miejska Komisja Wyborcza odmówiła już ponownego przeliczenia głosów. Z kolei moskiewska prokuratura oficjalnie ostrzegła Nawalnego o niedopuszczalności łamania prawa, za co uznała jego zapowiedź wezwania mieszkańców Moskwy do nieposłuszeństwa obywatelskiego.

Obawiając się wystąpień zwolenników Nawalnego, policja zamknęła plac Maneżowy i plac Czerwony. W pobliżu rozmieszczono oddziały specjalne policji OMON i żołnierzy wojsk wewnętrznych.