Nawalny obiecał około 100 swym zwolennikom zebranym w sali jednego z moskiewskich hoteli, że wygrywając 8 września wybory "zniszczy" sojuszników prezydenta Władimira Putina i polepszy życie w rosyjskiej stolicy.
"Różnimy się od tych wszystkich ludzi w merostwie i na Kremlu, którzy mają tylko jeden program. Chcą oni nakraść się, przekazać pieniądze na zagraniczne konta w rajach podatkowych, kupić dom na Rublowce (moskiewska dzielnica milionerów) i w Hiszpanii, wysłać dzieci na studia do Szwajcarii i potem występować w krajowej telewizji opowiadając o swym patriotyzmie" - powiedział opozycjonista.
Po spotkaniu Nawalny udał się pociągiem do Kirowa, 900 km na wschód od Moskwy, na swój proces. Według Komitetu Śledczego FR Nawalny, będąc w 2009 roku doradcą wywodzącego się z demokratycznej opozycji gubernatora obwodu kirowskiego Nikity Biełycha, nakłonił dyrekcję przedsiębiorstwa przemysłu drzewnego Kirowles do podpisania niekorzystnego kontraktu, czym spowodował straty materialne w tej kontrolowanej przez państwo spółce na kwotę 16 mln rubli (około 518 tys. dolarów).
Nawalny nie przyznaje się do zarzucanego mu czynu i oskarżenia określa jako sfabrykowane, a sam proces miał mu być wytoczony na polecenie Putina. Wyrok skazujący uniemożliwi Nawalnemu kandydowanie na jakikolwiek wybieralny urząd państwowy lub samorządowy w Rosji. Na początku kwietnia zadeklarował on publicznie, że chciałby zostać prezydentem FR.
Jak pisze Reuters, nawet jeśli Nawalny nie zostanie skazany na karę więzienia, jego szanse na zwycięstwo w wyborach mera stolicy Rosji są minimalne. Według sondażu Centrum Lewady popiera go zaledwie 3 procent wyborców, a obecnego mera Siergieja Sobianina - 45 procent moskwian.
8 września wybory prezydentów republik i gubernatorów odbędą się w dziewięciu regionach Federacji Rosyjskiej. W 16 innych zostaną przeprowadzone wybory regionalnych parlamentów.