To serbskie ostrzeżenie było reakcją na oświadczenie kosowskiego ministra spraw zagranicznych Envera Hoxhaja (czyt. Hodżaj), który powiedział, że Kosowo nie życzy sobie odwiedzin serbskich polityków w toku kampanii wyborczej. W przeddzień swą wizytę w mieście Sterpce (serb. Sztrpce) na południu Kosowa zapowiedział premier Serbii Ivica Daczić, który miał tam zainaugurować w piątek kampanię wyborczą wśród ludności serbskiej.

Prezydent Nikolić potraktował odmowę jako zapowiedź, że Serbowie mogą być usunięci z komisji wyborczych.

"Nie chcemy, aby osobistości z Belgradu mieszały się do kosowskich wyborów" - oświadczył w czwartek agencji AFP, wicepremier rządu kosowskiego Hajredin Kuci.

Przeprowadzenie wyborów samorządowych w Kosowie, organizowanych 3 listopada, stanowi jeden z elementów podpisanego w Brukseli pod auspicjami Unii Europejskiej porozumienia w sprawie normalizacji stosunków między Belgradem a Prisztiną. Belgrad dotąd zachęcał Serbów zamieszkałych w Kosowie do udziału w wyborach, które bojkotowali oni od czasu jednostronnie ogłoszonej przez Kosowo niepodległości w 2008 roku.

Belgrad podkreślał, że udział kosowskich Serbów w wyborach umocni ich status w rejonach, w których stanowią większość, a wizyta serbskiego premiera miałaby stanowić według obserwatorów zachętę dla nich do udziału w głosowaniu i element presji na władze kosowskie, aby przestrzegały reguł wyborczych.

Reakcja Prisztiny na zapowiedź wizyty serbskiego premiera sprawiła, że Belgrad zagroził zawieszeniem wyznaczonego na 7 października kolejnego spotkania serbsko-kosowskiego w Brukseli w sprawie dalszej normalizacji stosunków między Serbią a jej dawną prowincją. Stanowią one drogę do przyszłego akcesu Serbii i Kosowa do Unii Europejskiej.

W czwartek po południu wiceszef kosowskiego MSZ Petrit Selimi z zamiarem złagodzenia nowego napięcia powstałego w stosunkach między Prisztiną a Belgradem oświadczył, że "nie ma mowy o żadnym zakazie wizyty" serbskiego premiera w Kosowie, lecz chodzi o przestrzeganie "dotychczasowej praktyki" w tych sprawach.

"Nie wierzymy jednak, by Serbia zgodziła się na wizyty polityków z sąsiednich krajów u siebie w celu wygłaszania przez nich mów przedwyborczych" - dodał.

Mimo ogłoszenia niepodległości przez dwumilionowe Kosowo, zamieszkane w ponad 90 proc. przez Albańczyków, Serbia nadal uznaje je za część swego terytorium. 50 tysięcy Serbów mieszkających głównie w północnym Kosowie od początku powstania nowego państwa odrzucało zwierzchność Prisztiny i jej rządu, systemu prawnego i wymiaru sprawiedliwości. Od końca wojny z lat 1998-99 żyli oni w prawnej próżni, a zamieszkana przez nich enklawa działała faktycznie jako część państwa serbskiego.

Kosowo i Serbia podpisały 19 kwietnia porozumienie zbliżające je do ściślejszej współpracy z Unią Europejską. Porozumienie o normalizacji stosunków obu państw nie przewiduje formalnego uznania przez Serbię suwerenności Kosowa, ale przede wszystkim reguluje sytuację w jego północnej części. Północ Kosowa ma być zintegrowana z kosowskim systemem prawnym i kosowscy Serbowie otrzymają pewien stopień autonomii.

Obie strony zobowiązały się także do nieblokowania sobie nawzajem drogi do przystąpienia każdej z nich do Unii Europejskiej.