W połowie miesiąca wicepremier i minister obrony Tomasz Siemoniak poinformował, że MON przesunął termin składania ofert. Trzy przedsiębiorstwa uczestniczące w przetargu na zakup 70 śmigłowców będą miały czas do 30 grudnia br., a nie do końca listopada, jak pierwotnie planowano.

MON: termin w przetargu na śmigłowce ponownie przesunięty>>

"Decyzja ta ma na celu dążenie do zapewnienia konkurencyjności prowadzonego postępowania. Wychodzi ona naprzeciw oczekiwaniom niektórych uczestników postępowania co do wydłużenia czasu na przygotowanie ofert" - poinformował Sońta w komunikacie.

Przesunięcia terminu domagało się dwóch oferentów tj. amerykański Sikorsky Aircraft Co., który ma zakłady w Mielcu i oferuje śmigłowiec N-70i, czyli unowocześniony słynny Black Hawk, i włosko-brytyjska AgustaWestland, właściciel PZL Świdnik, producent AW149. Jak pisze wyborcza.biz., trzeci oferent Airbus Helicopters, producent EC725 Caracal - działania konkurencji nazwał "oczywistym zamiarem destabilizacji przetargu".

Ku przypomnieniu, w październiku br. prezes firmy Sikorsky Aircraft napisał list do prezydenta, premiera i szefa MON, w którym zarzucił iż wymogi przetargu zostały ustawione pod konkretnego producenta. Najpierw chciał się wycofać z postępowania, potem jednak poprosił o przesunięcie terminu składania ofert.

MON na początku nie chciał się na to zgodzić, stojąc na stanowisku, że to siły zbrojne, a nie producent, decydują, jakiego sprzętu będzie używać polska armia. Ale minister Siemoniak staje przed potężnym dylematem. Już dziś Sikorsky oraz Agusta-Westland niedwuznacznie dają do zrozumienia, że ich przegrana w przetargu będzie oznaczała negatywne konsekwencje dla Świdnika i Mielca. W PZL Świdnik pracuje 3,1 tys. pracowników a w PZL Mielec ok. 2,3 tys. osób. Obie firmy są uzależnione od zakupów polskiej armii, a oferenci kupili je w nadziei wygranej w przetargu.

Do tego, sekcja przemysłu lotniczego NSZZ "Solidarność" już zwróciła się do prezydenta z prośbą o objęcia nadzoru nad przetargiem, bo zdaniem związkowców należy koniecznie utrzymać miejsca pracy, które już są czyli w Świdniku i w Mielcu. A to stawia w trudnej sytuacji też prezydenta, bo to Komorowski dwa lata temu podczas wizyty w Paryżu zachęcał Francuzów do zaangażowania się polski przetarg śmigłowcowy.

MON: w przetargu na śmigłowce wszyscy mają równe szanse>>

Ponadto, do zamieszania związanego z przetargiem na śmigłowce włączają się politycy. W Rzeszowie Jarosław Kaczyński, wygłosił mowę, z której wynikało, że rząd chce planowo zniszczyć "dolinę lotniczą". Wprost stwierdził, że "wszystko wskazuje, iż przetarg na śmigłowce został ustawiony". Jeszcze goręcej było na nadzwyczajnym posiedzeniu sejmowej komisji obrony, zwołanej z inicjatywy PiS. Posłowie PiS wyrażali zaniepokojenie stanem przetargów wojskowych. Poseł Michał Jach domagał się odpowiedzi na zarzuty, które Sikorsky stawia MON.

Ale to nie tylko tradycyjna rozgrywka międzypartyjna na krajowym polu. Między Warszawą a europejskimi stolicami kursują ministrowie obrony. Sprawie przetargu na helikoptery była głównie poświęcona wtorkowa rozmowa szefa MON z ministrem obrony Francji. Podczas Święta Niepodległości w Warszawie była z kolei szefowa włoskiego MON Roberta Pinotti, która odwiedziła zakłady w Świdniku. Stałe rozmowy prowadzi w polskim MON również ambasada USA.

Możliwe, że dlatego wiosną tego roku MON ogłosiło, że oprócz 70 śmigłowców wielozadaniowych chce kupić też około 30 śmigłowców bojowych. Ten przetarg ma być oddzielny od przetargu na śmigłowiec wielozadaniowy. Nieoficjalnie jednak chodzi o to, by przegrany w przetargu nie robił zbyt dużo hałasu, mając nadzieję na wygraną w kolejnym.

Przetarg na śmigłowce jest jednym z priorytetowych w ramach programu modernizacji armii, na który w latach 2013-22 ma pójść 130 mld dol. Wiceminister MON Czesław Mroczek zapewnia, że przetarg zostanie rozstrzygnięty w lutym 2015 r. Należy mieć nadzieję, że nie zakończy się to politycznym skandalem.

Źródło: wyborcza.biz