Infoafera zatacza coraz szersze kręgi i obejmuje kolejne resorty - donosi Rzeczpospolita. Wątpliwości CBA wzbudziły warte ponad 100 mln zł zlecenia z wolnej ręki, jakich udzieliło Ministerstwo Sprawiedliwości. Paweł Wojtunik, szef Biura złożył zawiadomienie do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Zostało to również potwierdzone przez rzecznika CBA, Jacka Dobrzyńskiego.

– Wszystko wskazuje na to, że zawarto umowy na wykonanie projektów niezgodnie z przepisami dotyczącymi prawa zamówień publicznych. Łączna wartość udzielonych zamówień wynosi ponad 100 mln zł – stwierdza Dobrzyński.

W czterech przypadkach wybranym przedsiębiorstwom udzielono zamówień w trybie z wolnej ręki, pomimo faktu, iż wartość projektów jednoznacznie wskazywała, że powinno się to odbyć w procedurze przetargowej. To właśnie wzbudziło zainteresowanie CBA.

Z zawiadomienia wynika, że chodzi o systemy informatyczne: Sawa (ułatwiający obsługę dokumentów i informacji w sądach powszechnych) oraz Centrum Świadczenia Usług Rejestrowych (tworzenie informatycznych rejestrów sądowych i udostępnianie danych firmom i obywatelom).

Jak czytamy dalej w Rzeczpospolitej, doniesienie CBA do prokuratury dotyczy podejrzenia przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez urzędników wysokiego szczebla: nie pracującego już dyrektora Departamentu Informatyzacji i Rejestrów Sądowych Jarosława P. oraz jednego z jego podwładnych.

Zamówienie z wolnej ręki na system Sawa o wartości 33 mln zł w ciągu trzech lat otrzymała spółka Currenda z Sopotu, należąca do Krajowej Rady Komorniczej. Jak pisała „GW", powodem był fakt, że 84 proc. sądów korzystało już z programu jej autorstwa, ale bez kodów źródłowych, które nadal miała Currenda. – Tryb ten zastosowaliśmy, bo 25 proc. praw autorskich posiadała ta spółka – mówi rzeczniczka ministerstwa Patrycja Loose. Umowa z Currendą została rozwiązana w 2013 r.

Doniesienie CBA jest konsekwencją kontroli jaka miała miejsce w ministerstwie w ramach badania nieprawidłowych zleceń na ogromne projekty informatyczne. Kontrola, która objęła lata 2007–2013, trwała od marca do października 2013 r.

Równocześnie już od zeszłego roku toczy się śledztwo z doniesienia ówczesnego ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina w związku z nieprawidłowościami w innym przetargu na budowę systemu usług elektronicznych ministerstwa. Tę aferę ujawniła w 2011 r. „Rzeczpospolita". O wielomilionowy kontrakt ubiegały się firmy, m.in. Asseco i Comarch, ale wymogi były tak wymierzone, że jak się okazało tylko spółka informatyczna MIS z Wrocławia była w stanie je spełnić. Resort dopuścił zatem do ostatniego etapu przetargu tylko MIS.

– Dotąd nikomu nie postawiliśmy zarzutów – mówi Przemysław Nowak, rzecznik warszawskiej prokuratury. Warto nadmienić, że i w tym doniesieniu osobą rozpisującą przetarg też był wcześniej wspomniany Jarosław P.

Źródło: Rzeczpospolita