Kierowcy błądzą po e-mycie

W systemie elektronicznego poboru opłat jest już 352 tys. pojazdów. Ale 90% transportowców wybrało formę rozliczania pre-paid, która jest uciążliwa i finansowo niebezpieczna. Teraz będą ją zmieniać na post-paid.

Po dwóch dniach poślizgu w uruchomieniu infrastruktury, problemach z bramkami, gigantycznych kolejkach do punktów rejestracyjnych, opóźnieniach w wydawaniu urządzeń viaBOX i ciężarówkach, które omijają płatne odcinki, przyszła kolej na kłopoty z formą rozliczania płatności. System pre-padi, który wybrało 90% kierowców, jest nieżyciowy. System, który 1 lipca zastąpił tradycyjne winiety, dotyczy wszystkich pojazdów o masie powyżej 3,5 tony i obowiązuje na 1600 kilometrach autostrad, dróg ekspresowych i niektórych odcinkach krajówek. Większość spośród kierowców zarejestrowało się w systemie pre-paid. Zasada jego działania jest niemal taka sama, jak w przypadku telefonów komórkowych – urządzenie viaBOX doładowuje się konkretną kwotą (minimum 200 zł), z której potrącane są opłaty za przejazd poszczególnymi odcinkami. Problemów nie ma, gdy przewoźnik jest jednoosobową działalnością gospodarczą i ma jeden pojazd. Zaczynają się, gdy flota liczy kilkanaście lub kilkadziesiąt pojazdów. Jeżeli przewoźnik na bieżąco nie sprawdza stanu konta poszczególnych urządzeń, naraża się na dodatkowe koszty. Wystarczy, że zapomni naładować jedno urządzenie i samochód z nim wyjedzie na płatny odcinek – zapłaci 3 tys. zł mandatu za nieuiszczenie e-myta.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna, 8 lipca 2011 r.

Opublikowano: www.samorzad.lex.pl

Data publikacji: 8 lipca 2011 r.