Mówiąc wprost firmy startujące w przetargu deklarują, jaką karę są w stanie ponieść, jeśli nie wykonają usługi na czas. Jak pisze "DGP", największą liczbę punktów w ramach tego kryterium dostaną ci, którzy zdecydują się na najwyższą karę.

Zapłatę kary umownej można zastąpić nowym przedmiotem świadczenia >>>

– Jeszcze nigdy nie spotkałem się z takim kryterium. W mojej ocenie jest ono niezgodne z prawem. To zamawiający powinien określić kary umowne, oczywiście wyważając ich wysokość, tak by nie zostały uznane za rażąco surowe – stwierdza Marek Kowalski, przewodniczący Rady Zamówień Publicznych przy Konfederacji Lewiatan.

Jednak zdania w tej kwestii są podzielone.

– Choć rzeczywiście brzmi to niecodziennie, nie wykluczałbym zastosowania takiego kryterium. Jest ono przecież w pewien sposób związane z przedmiotem zamówienia. Zamawiający może je tłumaczyć chęcią wyboru wykonawcy, który daje najlepszą gwarancję jakości. A wysokość kar umownych jest miernikiem takiej gwarancji – uważa dr Włodzimierz Dzierżanowski, prezes Grupy Doradczej Sienna.

– Takie kryterium musi być jednak rozsądnie skonstruowane i wyznaczać jakieś granice wysokości kar umownych. W przeciwnym razie mogłyby zostać uznane za rażąco wygórowane, a to kolidowałoby z art. 484 kodeksu cywilnego – dodaje.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna