Okręgi te obejmowały dotyczące Toruń i Grudziądz oraz Konin i Gniezno. Sąd Najwyższy uznał, że protesty nie spełniały warunków formalnych do merytorycznego rozpoznania, tj. opierały się one na abstrakcyjnych zarzutach i żądaniach przeliczenia głosów oddanych w wyżej wymienionych okręgach.

W środę 30 października br. SN obradował w trzyosobowym składzie, ale cała Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych musi podjął uchwałę końcową, aby uznać wybory do Senatu za ważne. Nastąpi to najpóźniej 90 dni od dnia wyborów, jak mówi ustawa.

Dzień wcześniej SN pozostawił bez dalszego biegu protest PiS dotyczący okręgu nr 75 na Śląsku, a kolejne mają być rozpatrywane w dniach 5 i 6 listopada.

Czytaj: SN: Pierwszy protest wyborczy PiS odrzucony>>
 

Konkretne naruszenia

Rzecznik SN sędzia Michał Laskowski przypomniał, że zarzuty podniesione w proteście wyborczym muszą wskazywać na konkretne naruszenia przepisów prawa wyborczego, o których wiadomo wnoszącemu protest.

Przy czym nie jest wystarczające podanie jedynie przepisu, który w ocenie wnoszącego protest został naruszony, lecz konieczne jest opisanie konkretnych okoliczności, w jakich doszło do jego naruszenia.

 - Jeśli się mówi, że głosy są nieprawidłowo policzone lub błędnie uznane za nieważne to trzeba wskazać okoliczności, które przynajmniej uprawdopodabniają taką tezę. Tu nie było żadnego takiego przybliżenia. Wskazano tylko liczbę głosów nieważnych i różnicę głosów pomiędzy poszczególnymi kandydatami do Senatu, a to jest za mało - wyjaśniał sędzia Laskowski.

Zarzuty abstrakcyjne, wskazujące na hipotetyczną, potencjalną możliwość naruszenia przepisów prawa wyborczego nie odpowiadają wymogom Kodeksu wyborczego i są niedopuszczalne. Nadto każdy zarzut powinien zostać poparty dowodem albo wskazaniem dowodu.

Niemożliwe ponowne przeliczenie głosów

Sąd Najwyższy zwrócił również uwagę, iż Kodeks wyborczy nie przewiduje środków o charakterze abstrakcyjnym, umożliwiających ponowne przeliczanie głosów lub abstrakcyjną kontrolę ważności wyborów. Takiego charakteru nie mają w szczególności protesty wyborcze, a Sąd Najwyższy nie ma kompetencji do abstrakcyjnej analizy hipotetycznych uchybień w procesie wyborczym.

- Rozpoznane protesty nie zawierały konkretnego zarzutu naruszenia prawa wyborczego, który byłby udowodniony albo choćby uprawdopodobniony - wyjaśnił sędzia Laskowski. -  Zarzuty błędnego uznania zbyt dużej liczby głosów za nieważne, nie precyzują zdaniem Sądu Najwyższego, w których komisjach wyborczych miało dojść do rzekomych nieprawidłowości.

Ponadto, jak wskazał Sąd Najwyższy, na poparcie tych zarzutów pełnomocnik wyborczy nie przedstawił żadnych dowodów, wnosząc jedynie o dokonanie oględzin kart do głosowania ze wszystkich komisji wyborczych i porównania ich z treścią protokołów.

Czytaj: SA: Zmiana w prawie nie miała utrudniać wyborcom składania protestów wyborczych>>

 Już 14 protestów, w tym Komitetu PiS Sąd Najwyższy pozostawił bez dalszego biegu - przypomniał sędzia Laskowski. - Na kolejnych posiedzeniach Izba Kontroli rozpatrzy protesty komitetów Koalicji Obywatelskiej, PSL, Konfederacji i Ślonzoki Razem.

Już 5 listopada SN rozpozna protest wyborczy pełnomocnika PSL dotyczący okręgu senackiego nr 59 obejmującego Łomżę i Suwałki.

Sygnatura akt I NSW 117/19, I NSW 118/18