Centrum zakupów wspólnych powołano do życia zarządzeniem dyrektora krakowskiego Sądu Apelacyjnego. Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin powierzył mu zadania centralizacji zakupów dotyczących wyposażenia i materiałów oraz usług. Dalej były już tylko kłopoty.

Jak dowiadujemy się z Dziennika Gazety Prawnej, sądy skarżą się praktycznie na wszystko co związane z Centrum zakupów.

Centrum zakupów wspólnych stwarza istotne zagrożenie dla funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości – napisała do Jarosława Gowina, prezes Sądu Okręgowego w Warszawie Małgorzata Kluziak. Wskazuje, że zakupy realizowane przez tę jednostkę nie odpowiadają realnym potrzebom sądów, że czas oczekiwania na zamówienie jest zbyt długi a wybór materiałów prezentowany przez centrum jest zbyt ograniczony. Resort natomiast wskazuje, że niedociągnięcia w działaniu centrum to efekt niesubordynacji sądów a nie samego centrum.

– Koncepcja prowadzenia postępowań przetargowych przez Centrum Zakupów dla Sądownictwa ma na celu zarówno poprawę wyników ekonomicznych (dzięki wykorzystaniu efektu skali), jak i optymalizację funkcjonujących obecnie procesów zakupowych, w tym standaryzację zamówień – podkreśla Wioletta Olszewska z biura prasowego Ministerstwa Sprawiedliwości.

Stanowisko przeciwne reprezentuje Małgorzata Kluziak. „Dokonując analizy zamówień publicznych realizowanych przez Centrum na rzecz sądów w okręgu Sądu Okręgowego w Warszawie, nie sposób nie zwrócić uwagi na liczne niedociągnięcia, nierentowne i nieodpowiadające rzeczywistym potrzebom sądów zamówienia oraz problemy zarówno w komunikacji, jak i funkcjonowaniu całej procedury organizacji zamówień przez Centrum” – to tylko fragment pisma prezes SO w Warszawie.

Przykładem niedociągnięć jest przeprowadzony przez centrum przetarg na zakup komputerów. Pierwszy został unieważniony, a w wyniku drugiego zakupiono – zdaniem prezes warszawskiego sądu – sprzęt po cenach wyższych niż możliwe do wynegocjowania samodzielnie.

Jak czytamy dalej w Dzienniku Gazecie Prawnej, sądy skarżą też na zbyt długi okres oczekiwania na realizację zamówienia. A chodzi o materiały niezbędne do wykonywania codziennych czynności przez sądowe sekretariaty, takie jak tonery, papier do drukowania czy długopisy. – W zeszłym roku zabrakło nam tonerów do drukarek. Zanim centrum zrealizowało zamówienie, nasi informatycy musieli pożyczać je od kolegów z innego sądu. W ten sposób funkcjonowaliśmy przez kilka tygodni, zanim otrzymaliśmy zamówione materiały – mówi Rafał Puchalski, sędzia Sądu Rejonowego w Jarosławiu.

@page_break@Innym zarzutem jest to, że centrum przy wyborze oferty nie bierze pod uwagę realnych potrzeb sądów. „Doprowadza to do kuriozalnej sytuacji, w której pomimo realizowania zamówień przez centrum jednostki są zmuszone do podejmowania działań we własnym zakresie i przeprowadzania kolejnych zakupów odpowiadających bieżącemu zapotrzebowaniu” – wskazuje prezes SO w Warszawie.

Resort otwarcie przyznaje, że skargi docierają. Ale to właściwie tyle. – Sąd Apelacyjny w Krakowie zobowiązany jest do takiej organizacji pracy, aby zamówienia zostały udzielone w odpowiednim terminie. Przyczyny, dla których w jednostkowych przypadkach tak się nie dzieje, nie leżą po stronie centralnego zamawiającego, lecz sądów, które nie zawsze składają dokładne i wiarygodne zapotrzebowania. A weryfikacja pochłania wiele czasu – odpowiada na zarzuty Wioletta Olszewska.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna