Zdaniem TK, koszty postępowania, które musi ponieść strona, służą zapewnieniu należytej sprawności organizacyjnej i orzeczniczej sądów. Jednocześnie mają na celu oddzielenie oczywiście niezasadnych roszczeń, zgłaszanych jedynie w celu szykanowania i w nadziei na ewentualne przedłużenie terminu podpisania umowy (należy jednak pamiętać, że wniesienie skargi nie wstrzymuje możliwości podpisania umowy w sprawie zamówienia), od roszczeń faktycznie chroniących prawa i wolności jednostki. Takie rozumowanie Trybunału należy jednak ocenić jako nieprawidłowe. Prowadzi ono bowiem do abstrakcyjnego wniosku, że wykonawcy faktycznie pokrzywdzeni przez decyzje zamawiających dysponują większymi środkami finansowymi niż ci, którzy działają w złych intencjach - zauważają Matylda Kraszewska, radca prawny w Kancelarii Czublun i Trębicki, oraz Piotr Trębicki, radca prawny i partner w tej kancelarii.

Zaskakującą częścią uzasadnienia przez TK decyzji o konstytucyjności przepisu było wskazanie, że system prawny przewiduje mechanizmy pozwalające na zwolnienie od kosztów (wniosek o zwolnienie z całości lub części kosztów), które gwarantują realizację prawa do sądu.

Ciężko zgodzić się z taką argumentacją. Trybunał zdaje się sugerować, by za zwyczajny mechanizm uznawać w sprawach z zamówień zwolnienie z kosztów. To powinien być, zwłaszcza wobec przedsiębiorców, wyjątek, a nie reguła. Trybunał nie uwzględnił też, że wartości, których dotyczy kwestionowany skargami przepis, są nieporównywalnie wyższe od przeciętnych kosztów postępowania cywilnego. Co więcej, całkowite zwolnienie wykonawców od opłaty za wniesienie skargi na wyrok KIO, czy też jej ograniczenie do wartości poniżej połowy takiej kwoty, jest rzadkością. Wobec przedsiębiorców – niemal absolutną rzadkością. Tymczasem opłata w wysokości chociażby 2,5 mln zł (połowa górnego limitu) stanowi wartość niemożliwą do poniesienia.

Jak podkreślają prawnicy, w zdecydowanej większości przedsiębiorcy, mimo że przekonani o swoich racjach, nie podejmą ryzyka utraty tak znaczących środków, które nieraz mogą nawet przekraczać marże, jakie mogą być wypracowane w ramach realizacji spornego zamówienia. Firmy biją się bowiem nie o wartość zamówienia, od której jest liczona opłata, ale o założony zysk. Ten czasami to 15 proc., a czasami tylko 3–5 proc. wartości kontraktu. Wszystko zależy od branży.

Wobec powyższego nie sposób zgodzić się z decyzją Trybunału.

Źródło: Rzeczpospolita