- Bezpośrednie spotkania z najbliższymi w czasie świąt wielkanocnych mogą doprowadzić do rozprzestrzeniania się wirusa i śmierci wielu osób. Kontaktujmy się w tym czasie ze sobą, szczególnie z osobami starszymi, ale zdalnie – mówił podczas środowej konferencji minister zdrowia Łukasz Szumowski. A wtórował mu premier Mateusz Morawiecki mówiąc, że on święta spędzi w domu tylko z żoną i dziećmi.

Rząd nie zdecydował się jednak na wprowadzenie zakazu wyjazdów - przedłużył jedynie dotychczas obowiązujące obostrzenia - według najnowszej wersji rozporządzenia do 19 kwietnia 2020 r.

Ograniczenia przedłużone - matury później, do kościołów najwyżej 5 osób, obowiązkowe maseczki>>

 

Świąteczne wyjazdy a bieżące sprawy życia codziennego

Mimo epidemii wiele osób chce w święta spotkać się z rodziną, czasem mieszkającą w innym mieście. Rząd nie zdecydował się na to, by wprost zakazać wyjazdów, są one jedynie niezalecane. Nie ma jednak pewności, że policja nie zdecyduje się zatrzymać i ukarać konesera rodzinnego świętowania. Wszystko przez to, że diabeł tkwi w szczegółach, a w tym przypadku w definicji niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego.

Rozporządzenie do dnia 19 kwietnia zakazuje przemieszczania się osób z wyjątkiem przemieszczania się danej osoby w celu:

  •   wykonywania czynności zawodowych lub zadań służbowych, lub pozarolniczej działalności gospodarczej, lub prowadzenia działalności rolniczej lub prac w gospodarstwie rolnym, oraz zakupu towarów i usług z tym związanych;
  •   zaspokajania niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego, w tym uzyskania opieki zdrowotnej lub psychologicznej, tej osoby, osoby jej najbliższej w rozumieniu art.115§11 ustawy z 6 czerwca 1997 r. –Kodeks karny (Dz.U. z 2019 r. poz.1950 i 2128), a jeżeli osoba przemieszczająca się pozo-staje we wspólnym pożyciu z inną osobą –także osoby najbliższej osobie pozostającej we wspólnym pożyciu, oraz zakupu towarów i usług z tym związanych;
  •   wykonywania ochotniczo i bez wynagrodzenia świadczeń na rzecz przeciwdziałania skutkom COVID-19, w tym w ramach wolontariatu;
  •   sprawowania lub uczestniczenia w sprawowaniu kultu religijnego, w tym czynności lub obrzędów religijnych.

 

Eksperci mają wątpliwości, czy wyjazd na święta jest taką niezbędną potrzebą. - Wymaga to jednak indywidualnej oceny w razie kontroli. Nie można natomiast uznać, że istnieje formalna podstawa do swobody przemieszczania się, której uzasadnieniem byłaby: „chęć rodzinnego spędzenia świąt” - mówił Prawo.pl dr Tomasz Miłkowski, były komendant Służby Ochrony Państwa. 

- Poważne wątpliwości, co do świątecznych wyjazdów ma też Robert Suwaj, profesor Politechniki Warszawskiej i adwokat w kancelarii Suwaj Zachariasz. - Pomimo wątpliwej jakości podstaw prawnych do wprowadzenia zakazów - powinny one być uszanowane w naszym wspólnym interesie - mówi.

Jeżeli jednak ktoś - wbrew rozsądkowi - uprze się, że musi spędzić święta z całą rodziną do ósmego stopnia pokrewieństwa, to może to zrobić - nawet jeżeli będzie to impreza na sto osób. Jak podkreśla prof. Suwaj, nie ma ograniczeń co do liczby osób przebywających w lokalach mieszkalnych.

Czytaj w LEX: Zagrożenie koronawirusem a prawo do prywatności >

 

Mazurek czy tylko chleb z konserwą? - zależy od policjanta

Policjanci w praktyce bardzo różnie oceniają, czym są bieżące potrzeby, o których wspomina rozporządzenie. Mandat można dostać między innymi za wyjazd do myjni lub wymianę opon. Niekoniecznie też policjant zgodzi się, że towarem pierwszej potrzeby są papierosy lub alkohol. I to nawet jeżeli ktoś spróbuje argumentować, że alkohol to jedyny środek pozwalający na wytrzymanie świąt w rodzinnym gronie.

 

 

- Najwięcej wątpliwości tyczy się zaspokajania niezbędnych potrzeb życiowych, gdyż każdy z nas ma je zindywidualizowane i w razie naruszania zakazu - to zatrzymany obowiązany jest wykazać niezbędny charakter potrzeby, którą realizował korzystając z wyłączenia. Jeśli tego nie wykaże, będzie podlegał karze administracyjnej. Łatwiej będzie uzasadnić wyłączenie z zakazu wyjściem do sklepu po towary pierwszej potrzeby, apteki czy lekarza. Trudniej zaś wyjście po zakup ciasta w związku z niezapowiedzianą wizytą kuzyna, czy też na spotkanie z coachem - mówi prof. Robert Suwaj.

 

Spacer na cenzurowanym

Jak mówi prof. Suwaj, ze sportem będzie podobnie - niezbędność wypadu na rower lub na trening biegowy trudniej uargumentować, choć w przypadku osób uprawiających regularnie sport wydaje się być elementem niezbędnej potrzeby, oczywiście pod warunkiem, że nie biegają po terenach zieleni, wałach czy bulwarach, które zostały wymienione w rządowym rozporządzeniu.

I faktycznie, choć sama treść przepisu rozporządzenia w kwestii codziennych potrzeb nie zmieniła się ani na jotę, to już interpretacja owszem. Przy obecnej jakości legislacji po wykładnię przepisów trzeba sięgać głównie do pytań i odpowiedzi na stronie rządu i widać, że koncepcja, czym są spacery i sport ewoluowała przez ostatnie dwa tygodnie - z codziennej potrzeby w stronę niebezpiecznej fanaberii.

Jeszcze 25 marca (jak pokazuje Web Archive) o spacerach na stronie rządowej pisano: "Przepisy odnoszą się do niezbędnych codziennych potrzeb. Do takiej kategorii można zaliczyć spacer czy wyjście do lasu, ale z zachowaniem ograniczeń odległości oraz limitu przemieszczających się osób." Oczywiście wyjście do lasu już odpada, ale ze strony zniknęła też jasna interpretacja, że spacer zalicza się do niezbędnych potrzeb. Obecnie na pytanie o spacer rząd odpowiada dość mgliście: "aktywność na zewnątrz powinna być ograniczona do minimum. Traktujmy możliwość wyjścia na zewnątrz jako niezbędny środek higieny. Wychodźmy się przewietrzyć wtedy, gdy naprawdę tego potrzebujemy".  Nie do końca wiadomo zatem, czy można przejść kilometr, sto metrów, czy pooddychać świeżym powietrzem pod klatką.
 

Na rower teoretycznie można, w praktyce nie wiadomo

Natomiast mimo komentarzy ministra zdrowia o tym, że to nie czas na utrzymywanie formy, nadal można wyjść pobiegać lub pojeździć na rowerze.  Co zabawne w tej kwestii rząd odpowiada dużo jaśniej niż w przypadku spaceru, gdyż - jak czytamy na rządowej stronie: "przepisy pozwalają wychodzić z domu m.in. w celu realizacji niezbędnych codziennych potrzeb. Do takiej kategorii można zaliczyć np. jednorazowe wyjście w celach sportowych". Warto mieć tę interpretację na podorędziu, bo część policjantów tego zdania nie podziela i kary za rekreacyjną jazdę na rowerze sięgają nawet 12 tys. zł.

Od pierwszych dni kwietnia zakazem wstępu objęte są też lasy, choć eksperci poddawali w wątpliwość istnienie podstawy prawnej do wprowadzenia takich restrykcji.  To niedopatrzenie rząd obiecał poprawić - oczywiście wydając rozporządzenie, które taką podstawą będzie. Ale skoro takiego rozporządzenia nie było, to dotychczas wystawione mandaty za złamanie zakazu można podważyć. Jak tłumaczy prof. Suwaj, jeśli okaże się, że czyn nie był wykroczeniem a mandat przyjęto, można wnosić o jego uchylenie.

 

Najlepsze wyjście to wyjście do kościoła

Niewątpliwie dozwolonym spacerem jest ten do kościoła - sprawowanie lub uczestniczenie w sprawowaniu kultu religijnego, w tym czynności lub obrzędów religijnych to odrębny wyjątek wskazany w rozporządzeniu i - w odróżnieniu od wyjścia po zwykłą strawę - wyprawy po tę duchowa nikt kwestionować nie będzie. Kościoły nie zapełnią się jednak wiernymi  - we mszy może uczestniczyć pięć osób poza odprawiającymi liturgię. Z doniesień medialnych wynika, że pojawiły się już przypadki złamania tego zakazu. Jak tłumaczy profesor Suwaj, to ksiądz powinien zadbać o to, by liczba osób na mszy nie przekroczyła limitu wskazanego w rozporządzeniu. Policja w takim przypadku powinna zwrócić się do sanepidu, a ten wydać decyzję dotyczącą kary.

 

Mandat można dostać również za wyprawę na cmentarz, bo nie jest to raczej bieżąca potrzeba (choć zdjęcia z obchodów 10. rocznicy katastrofy Smoleńskiej skłaniają do przemyśleń, czy aby na pewno), a rzadko sprawowanie kultu religijnego.

- Co do cmentarza, to jest to teren zieleni i podlega wyłączeniom przedmiotowym, więc co do zasady cmentarze są zamknięte i nie można na nie wchodzić, podobnie jak do parków i na bulwary. Natomiast zmienia postać rzeczy sytuacja, w której na cmentarzu sprawowane będą obrzędy kultu religijnego, takie jak: modlitwa, procesja czy nawet pielgrzymka czy ablucje - mówi prof. Suwaj.

 

Ani pod sprawowanie kultu religijnego, ani pod ablucje nie podpada oblewanie się wodą na Śmigus Dyngus, więc z tej tradycji należy raczej zrezygnować. Przynajmniej na ulicy, bo w domu lub na własnej posesji jest to oczywiście dopuszczalne. Zresztą pomysł ekscytuje zwykle jedynie dzieci i młodzież, a ta nie może wychodzić na ulicę bez towarzystwa kogoś, kto ma co najmniej 18 lat.

 

Karę wymierza sanepid

Podstawą prawną do wymierzenia wysokich kar od 5000 zł do 30 000 złotych - zresztą kwestionowaną przez konstytucjonalistów - jest art. 48a. ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. Karę wymierza państwowy powiatowy inspektor sanitarny lub państwowy graniczny inspektor sanitarny w drodze decyzji administracyjnej.  Egzekucja nałożonych kar pieniężnych następuje w trybie przepisów o postępowaniu egzekucyjnym w administracji, a karę trzeba wpłacić w terminie 7 dni od dnia wydania decyzji.

- Decyzja może zostać zaskarżona do organu wyższego stopnia a następnie do sądu administracyjnego. Policjant w zakresie wydania decyzji pełni wyłącznie rolę pomocniczą, zbierając materiał dowodowy i doprowadzając osobę naruszającą zakaz do organu administracyjnego - mówi prof. Suwaj.