Choć obecnie pokutuje przekonanie, że rodzice są nadopiekuńczy i wychowują dzieci na mięczaków, którzy do trzydziestki będą potrzebować pomocy przy wiązaniu sznurówek, na miejskich ścieżkach rowerowych możemy dostrzec całkiem inne podejście do wychowania. Jest ono bliższe zasadzie: co nas nie zabije, to nas wzmocni. Rodzic, niczym współczesny Leonidas, wykuwa odporność swego dziecka, pędząc na swoim kompozytowym rowerze o wadze gęsiego puchu i każąc mu się dogonić. A to  nie jest łatwe, gdy ma się krótkie nóżki i mały rowerek. W rezultacie nikogo już nie dziwi widok rodzica, który pędzi kilkadziesiąt metrów przed dzieckiem. Tyle że jest to niebezpieczne i prawnie problematyczne.

 

 


Mały rowerzysta to pieszy

Dziecko do 10 roku życia, jeśli jedzie rowerem pod opieką osoby dorosłej, jest traktowane jako pieszy (art. 2 Prawa o ruchu drogowym). Tak więc korzysta z chodnika czy przejścia dla pieszych na tych samych zasadach, co pozostali piesi. Podobnie jak opiekujący się nim rodzic, bo objęty jest wyjątkiem, dopuszczającym jazdę po chodniku. Co warto wyraźnie podkreślić - poruszanie się na rowerze po chodniku, wbrew powszechnemu przekonaniu, jest dopuszczalne tylko w szczególnych, wymienionych w art. 33 ust. 5 - Prawa o ruchu drogowym przypadkach, tzn., gdy:

  1. opiekuje się on osobą w wieku do lat 10 kierującą rowerem;
  2. szerokość chodnika wzdłuż drogi, po której ruch pojazdów jest dozwolony z prędkością większą niż 50 km/h, wynosi co najmniej 2 m i brakuje drogi dla rowerów, drogi dla pieszych i rowerów lub pasa ruchu dla rowerów;
  3. warunki pogodowe zagrażają bezpieczeństwu rowerzysty na jezdni (śnieg, silny wiatr, ulewa, gołoledź, gęsta mgła).

 

Reasumując - dziecko do 10 lat, jadące na rowerze, nie ma prawa jechać drogą dla rowerów. W przeciwnym wypadku rodzic odpowie za wykroczenie. - Zgodnie z art. 89 kodeksu wykroczeń: kto, mając obowiązek opieki lub nadzoru nad małoletnim do lat 7, dopuszcza do przebywania małoletniego na drodze publicznej lub na torach pojazdu szynowego, podlega karze grzywny albo karze nagany - wskazuje adwokat Magdalena Morawska (Kancelaria Morawska), specjalizująca się w prawie o ruchu drogowym. Dodaje, że zgodnie z art. 24 k.w. grzywnę wymierza się w wysokości od 20 zł do 5000 zł, mając na uwadze dochody sprawcy, jego warunki osobiste i rodzinne, stosunki majątkowe i możliwości zarobkowe. 
- Znajdowanie się dziecka na drodze rowerowej może wywołać wadliwe reakcje innych użytkowników tej drogi, co może spowodować zakłócenie bezpieczeństwa w ruchu w ogóle - wskazuje mec. Morawska. W przepisie mowa o rodzicu, ale także o osobie nadzorującej (pani z przedszkola, opiekunka), który dopuścił dziecko do przebywania na drodze rowerowej, a więc wiązać się może zarówno ze skierowaniem małoletniego w określone miejsce, jak też niereagowaniem na fakt jego tam przebywania lub z reagowaniem w sposób niewystarczający. Poprzez zwrot "dopuszcza" należy rozumieć zezwolenie na coś, przystanie na coś, nieprzeszkodzenie czemuś, zaakceptowanie czegoś. "Przebywanie" oznacza zaś znajdowanie się w jakimś miejscu, pozostawanie gdzieś, spędzanie gdzieś czasu. Przepis ten "jest wykroczeniem z zagrożenia abstrakcyjnego, a więc do wypełnienia jego znamion nie jest wymagane zagrożenie realne dla bezpieczeństwa ruchu, czy też możliwości jego wystąpienia, a z jego treści wprost wynika, iż przebywanie małoletnich do lat 7 we wskazanych miejscach (drodze rowerowej) jest zawsze niebezpieczne" (por. wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 16 lipca 2020 r. sygn. P 19/19)

 

Oczy dookoła głowy to wciąż figura retoryczna

Nasuwa się pytanie, czy rodzic powinien jechać przed, czy za dzieckiem - żaden przepis nie przesądza tego wprost, ale najprawdopodobniej dlatego, że ustawodawca optymistycznie uznał, że rodzice lubią swoje dzieci i wiedzą, na czym polega opieka nad nimi.

- To wynika z wykładni systemowej, prawo o ruchu drogowym w kwestii opieki odsyła do kodeksu rodzinnego i opiekuńczego oraz do kodeksu cywilnego - mówi serwisowi Prawo.pl Adam Jasiński, prawnik specjalizujący się w problematyce bezpieczeństwa ruchu drogowego. - Nie mam wątpliwości, że sytuacja, w której rodzic nie widzi, co robi jego dziecko, bo jedzie ono z tyłu, nie ma na ogół wiele wspólnego z opieką w rozumieniu tych przepisów. Prawo nie jest kazuistyczne, a abstrakcyjne, więc ustawodawca wyszedł z założenia, że nie trzeba tego dodatkowo regulować - podkreśla. Dodaje, że rodzic, którzy jedzie przed dzieckiem albo daleko za nim, naraża je na niebezpieczeństwo i odpowiada prawnie.

 

Odpowie także za szkodę wyrządzoną przez podopiecznego - np. gdy dziecko gwałtownie skręci i na kogoś wpadnie - przesądza o tym art. 427 Kodeksu cywilnego, według którego, kto z mocy ustawy lub umowy jest zobowiązany do nadzoru nad osobą, której z powodu wieku albo stanu psychicznego lub cielesnego winy poczytać nie można, ten obowiązany jest do naprawienia szkody wyrządzonej przez tę osobę, chyba że uczynił zadość obowiązkowi nadzoru albo że szkoda byłaby powstała także przy starannym wykonywaniu nadzoru. Trudno będzie w tym kontekście zwolnić się z odpowiedzialności, jeżeli biło się akurat życiowy rekord, a dziecku pozwoliło ciągnąć się gdzieś daleko z tyłu i nie patrząc, co robi.

 

Pieszy nie owca, rowerzysta nie pasterz

Przy okazji, skoro już mowa o przebywaniu rowerzystów na chodniku - czy to z dziećmi, czy bez dzieci, należy wyraźnie podkreślić, że dzwonienie na pieszych po to, by odskoczyli z drogi, jest nie tylko niegrzeczne, ale też zabronione. Załóżmy przez chwilę, że rowerzysta spełnia wyżej wskazane przesłanki z art. 33 ust. 5 Prawa o ruchu drogowym. Nie może zapominać jednak, że obowiązuje go ust. 6 tego przepisu - kierujący rowerem, korzystając z drogi dla pieszych, jest obowiązany jechać z prędkością zbliżoną do prędkości pieszego, zachować szczególną ostrożność, ustępować pierwszeństwa pieszemu oraz nie utrudniać jego ruchu.

 

Nie ma więc opcji, że rowerzysta przejmuje cały chodnik i głośnym dzwonieniem rozpędza pieszych.-  Nie ma więc opcji, że rowerzysta przejmuje cały chodnik i głośnym dzwonieniem rozpędza pieszych.  - Jeżeli rowerzysta na chodniku nie dostosowuje swojej prędkości do prędkości pieszego, to należy rozważyć odpowiedzialność za wykroczenie z art. 86 KW, bo moim zdaniem, jest to już narażenie pieszych na niebezpieczeństwo - wskazuje Adam Jasiński. Kompulsywne naciskanie dzwonka i wymuszanie na pieszym, by odskoczył przed nadjeżdżającym rowerem nie tylko nie rozwiązuje problemu, ale wręcz go pogłębia, bo samo w sobie jest naruszeniem prawa. - Według art. 29 Prawa o ruchu drogowym sygnału dźwiękowego, a takim jest nie tylko klakson, ale również dzwonek na rowerze, używać możemy w terenie zabudowanym w związku z bezpośrednim niebezpieczeństwem. Chodzi jednak o sytuację w rodzaju zepsutych hamulców, a nie stwarzanie niebezpieczeństwa i ostrzeganie przed samym sobą. To absurd - podsumowuje Adam Jasiński.