Rozprawy w opisywanym sądzie są zwoływane co 5 - 6 miesięcy. Dobrze licząc więc, przy sześciu świadkach proces może potrwać nawet trzy lata. Gdy idzie o problemy mniej skomplikowane z zakresu prawa cywilnego czy prawa pracy – to czas bardzo długi. Zwłaszcza dla stron, które pozostają bez pracy lub pieniędzy.

Zapytaliśmy sędziego Romana Kęskę, Wiceprzewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa o celowość i poprawność takich działań.
- Kodeks postępowania cywilnego w art. 6 nakazuje, aby sąd przeciwdziałał przewlekaniu postępowania i dążył do tego, aby rozstrzygnięcie nastąpiło na pierwszym posiedzeniu, jeżeli jest to możliwe, bez szkody dla wyjaśnienia sprawy – mówi sędzia Roman Kęska. Zadaniem sądu jest ustalenie faktów istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy, które następuje na podstawie oceny przeprowadzonych dowodów (całokształtu zebranego w sprawie materiału), a następnie dokonanie interpretacji przepisów prawa będących podstawą zgłoszonego roszczenia. Czyni to konkretny skład sądu, często jednoosobowy, korzystający z gwarancji niezawisłości oznaczającej niemożność ingerowania w orzekanie osób trzecich, w tym prezesa sądu. Obowiązkiem prezesa sądu jest natomiast sprawowanie nadzoru nad działalnością administracyjną sądu, przez który należy rozumieć m.in. dbałość o należytą sprawność postępowań sądowych. W polskich sądach funkcjonują różne systemy organizacji posiedzeń. Czasami o liczbie spraw wyznaczonych na rozprawy decydują przewodniczący wydziałów, czasami zaś poszczególni sędziowie, którzy je rozpatrują. W obu przypadkach, zwłaszcza w tym ostatnim, prezesi sądów mają obowiązek kontrolowania czy obciążenie sędziów pracą jest właściwe. Odnosi się to w szczególności do sądów, w których istnieją zaległości w rozpoznawaniu spraw. Liczba spraw wyznaczonych na rozprawy powinna uwzględniać także postulat racjonalnego wykorzystywania sal rozpraw, których w wielu sądach brakuje. Jednak opisana praktyka, jeśli rzeczywiście ma miejsce, wskazująca na automatyzm w określaniu czasu trwania konkretnej sprawy (niezależnie od tego czy narzucony przez prezesa sądu czy stosowany przez samego sędziego) jest dla mnie niezrozumiała, zwłaszcza w sądach rozpoznających sprawy w pierwszej instancji.
- Nie spotkałem się z taka praktyką w sądach, w których orzekałem. – zaznacza sędzia Kęska. - Odroczenie rozprawy tylko z powodu upływu przewidzianego czasu jej trwania, określonego bez wcześniejszej analizy, jaki czas jest niezbędny na przeprowadzenie zgłoszonych przez strony dowodów, nie może być uznane za działanie racjonalne. Zwiększa ono koszty postępowania ponoszone zarówno przez strony, jak i sądy oraz nie jest efektywnym sposobem na likwidację zatorów w rozpoznawaniu spraw.