Brak granic czasowych umieszczania skazanego w warunkach, w których powierzchnia w celi wynosi mniej niż 3 metry kwadratowe na osobę, jest sprzeczny z konstytucją - orzekł 26 maja Trybunał Konstytucyjny. Zakwestionowany przepis zakłada, że w szczególnie uzasadnionych przypadkach dyrektor zakładu karnego lub aresztu śledczego może umieścić osadzonych - na czas określony - w warunkach, w których powierzchnia celi na osobę wynosi mniej niż 3 metry kw. W praktyce przepis ten stosowany jest permanentnie - poprzez wyznaczanie kolejnych następujących po sobie "czasów określonych" - co zdaniem TK narusza normy konstytucyjne.

Przepis o „czasie określonym” został wprowadzony niedawno na skutek zarzutów stawianych Polsce przez Radę Europy. Rada od lat uważa, że w polskich więzieniach panują niehumanitarne warunki, czego przejawem jest m.in. ciasnota. Norma uznawana przez Radę Europy za minimalną to 4 m kw. Polska nie jest w stanie utrzymać takiego standardu, więc wprowadzono u nas przepis o 3 metrowym minimum. Jednak tej normy też polskie więziennictwo nie jest w stanie spełnić. W przeliczeniu na tę trzymetrową normę jest w polskich zakładach karnych niespełna 70 tys. miejsc. Tymczasem przebywa w nich o blisko 20 tys. więźniów więcej. Oczywistym więc jest,  że w większości zakładów karnych i aresztów śledczych więźniowie nie mają do swojej dyspozycji wymaganych prawem 3 metrów kwadratowych. Sposobem na obejście obowiązującego w tym zakresie prawa było właśnie to rozporządzenie, pozwalające na czas określony więźniów zagęścić. Nowy przepis był, oprócz odpowiedzi na zarzuty Rady Europy, także reakcją na coraz liczniejsze skargi więźniów, wysyłane zarówno do krajowych instytucji jak do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Po wydaniu rozporządzenia można było więźniom odpowiadać, źe przecież wszystko jest zgodne z prawem, że to tylko na czas określony itd. Grubymi nićmi szyte, ale podstawa prawna była.

Teraz jednak skończyła się. Wprawdzie Trybunał Konstytucyjny odroczył utratę mocy obowiązywania przepisu o 18 miesięcy, ale to wcale nie jest dużo. Jakieś tam zakłady karne się buduje, coś jest remontowane, ale na pewno w ciągu półtora roku nie powstanie ich tyle, by problem przeludnienia więzień udało się w tym czasie rozwiązać. Tym bardziej, że wiele z istniejących obiektów wymaga remontu, a niektóre wręcz powinny być wyłączone z eksploatacji. Z drugiej strony należy pamiętać, że cały czas ponad 30 tys. osób skazanych na kary pozbawienia wolności przebywa poza zakładami karnymi – oczekują na wezwanie do odbycia kary, są na przepustkach itp. Na dużą część z nich powinny czekać wolne miejsca w zakładach karnych. Pewną rezerwą jest tu liczba tymczasowo aresztowanych - zbyt duża jak cywilizowane standardy. Ale jeśli nawet prokuratorzy i sędziowie zaczną wreszcie wykazywać w tej dziedzinie większy umiar, to i tak na rozwiązanie problemu ciasnoty to radykalnie nie wpłynie. Pojawi się zapewne też pomysł amnestii, ale lepiej by poważnie nie był rozpatrywany.

Jedyna nadzieja zmianie przepisów prawa karnego i polityki karnej. Odejście od lansowanej przez Zbigniewa Ziobro filozofii, że najlepiej wszystkich podejrzanych pozamykać, na pewno wpłynie na poprawę warunków w polskich więzieniach. Trzeba jednak mieć świadomość, że nie da się tego załatwić z dnia na dzień. A ten wyznaczony przez Trybunał czas już płynie.