Od dawna zastanawia mnie brak reakcji sędzió na często niesprawiedliwe zarzuty mediów. Powody są różne. Jeden z nich to niechęć sędziów do komentowania swoich decyzji, utwierdzana przez lata przez starszych lub usytuowanych wyżej w administracyjnej hierarchii „mentorów”, stojących na stanowisku, że sędzia wypowiada się wyłącznie w orzeczeniu i nie wypada mu występować publicznie - pisze sędzia Jolanta Machura-Szczęsna. Literalna wykładnia tego poglądu jest wygodna, bo obrona swojego stanowiska wymaga wiedzy, odwagi, pewności siebie. Czym innym jest jednak komentowanie swojego orzeczenia, a czym innym ucieczka przed dziennikarzem…
Inną przyczyną awersji sędziów do publicznych wypowiedzi jest trudna droga dotarcia do mediów z rzeczowym przekazem, który nie jest już tak chwytliwy jak sensacyjne doniesienie. Nie jest to jednak argument przekonujący, bo nie wszystkie media i nie wszyscy dziennikarze wyłącznie „gonią za sensacją”. Są różne kręgi odbiorców, różne media i zróżnicowany przekaz. Prasa to nie tylko tabloidy i szufladkowanie dziennikarzy jest tak samo nie fair, jak formułowanie uogólnień względem sędziów.
Innym powodem może być strach środowiska, by w procesie „otwierania się na media” światła dziennego nie ujrzały inne patologie funkcjonujące w wymiarze sprawiedliwości. Tyle, że łatwo im zapobiec właśnie jawnością życia sądowego.
Nie bez znaczenia jest też nieufność sędziów wobec mass mediów, które z definicji krytykują, a nie wystawiają laurki. Z drugiej jednak strony, reagowanie wyniosłym milczeniem na niesprawiedliwą krytykę pogłębia tylko wzajemne niezrozumienie między sędziami a dziennikarzami i może być słusznie odczytane jako buta zamkniętego klanu, któremu nie zależy na opinii publicznej.
Czas na lekcję pokory - pisze w kwartalniku "Na wokandzie" sędzia Machura-Szczęsna.

W sądach funkcjonują rzecznicy prasowi powołani do kontaktów z mediami. Tajemnicą Poliszynela jest, że w większości posady te – tak jak inne stanowiska funkcyjne – obsadzane są przez „zasłużonych sędziów”, głównie z myślą o dodatkach funkcyjnych. Wielu z takich rzeczników nie ma odpowiednich predyspozycji, a nawet publicznie manifestuje swoją niechęć do dziennikarzy. Nic w tej niechęci zresztą dziwnego, skoro rzecznikami zostają sędziowie, a nie zawodowo przygotowani do tego fachowcy od kontaktów z mediami. Czy czynny zawodowo orzecznik ma czas i predyspozycje do natychmiastowego reagowania na medialne zaczepki? Czy ma z kolei sens odrywanie sędziego od orzekania do kolejnych czynności, wymagających kompletnie innych kwalifikacji?

O nieprofesjonaliźmie rzeczników prasowych, ale też braku wsparcia doświadczonego zaplecza prasowego w sądach, mówi się od lat. Jednak w tym przypadku, podobnie jak w wielu kwestiach pozostawionych do decyzji środowiska, od lat funkcjonuje status quo. Dziś każda większa instytucja posiada profesjonalnych rzeczników prasowych, specjalistów od public relations, a nawet całe biura prasowe. Nie da się obecnie funkcjonować według archaicznych przyzwyczajeń i dalszy marazm w tej dziedzinie bardzo szkodzi wymiarowi sprawiedliwości. Brak dbałości o poprawny wizerunek medialny kończy się źle: wypaczonym obrazem sędziów i sądów w społeczeństwie - uważa sędzia.
Nie sposób prawidłowo wymierzać prawa, gdy obywatele, adresaci medialnych ataków, przychodzą z góry wrogo nastawieni do sądów. Widać to w salach rozpraw w zachowaniu stron, które sprawiają niekiedy wrażenie, jakby przegrały sprawę, zanim sąd wyda wyrok. Niejednokrotnie wyrażają swoje nieukontentowanie, czasem w sposób niezwykle frustrujący dla sędziego, który zmuszony jest zachować powagę i bezstronność. Bo przecież „polski wymiar sprawiedliwości jest beznadziejny”. Cytat ten pochodzi z autentycznej wypowiedzi strony na mojej rozprawie. Strony, która następnie uzyskała korzystny dla siebie wyrok!
Chyba nie o taki wymiar sprawiedliwości i taką jego krytykę nam chodzi. Warto zatem przełamać niechęć do mediów, zapoczątkowując wzajemne kontakty, spotkania, szkolenia czy konferencje prasowe inicjowane przez sądy. Czas zmierzyć się ze społecznymi zarzutami wobec sędziów - stwierdza sędzia Machura-Szczęsna.