Chodzi o nowelizację ustawy o kuratorach sądowych (druk sejmowy nr 3409), którą wymusił wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Na ostatnim posiedzeniu Sejm zajmował się poprawkami Senatu.

Czytaj:Sądowe zespoły kuratorskie będą miały sekretariaty>>>

Artykuł 121 ust. 3 konstytucji stanowi jasno: uchwałę Senatu odrzucającą ustawę albo poprawkę zaproponowaną w uchwale Senatu uważa się za przyjętą, jeżeli Sejm nie odrzuci jej bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Oznacza to, że marszałek Sejmu powinien zapytać posłów, kto jest za odrzuceniem senackich poprawek. Marszałek Małgorzata Kidawa-Błońska spytała jednak posłów, kto jest za przyjęciem poprawek do ustawy o kuratorach sądowych. Przytłaczająca większość posłów była za. Sejm więc poprawki przyjął – mimo że zapewne chciał odrzucić. Nie powinno być co do tego wątpliwości.
Ustawa została skierowana do podpisu prezydenta. Jednak nie w wersji przyjętej przez Sejm. Z dokumentów dostępnych na stronach parlamentu wynika, że prezydent otrzymał inny dokument, a dokładniej wersję z poprawkami odrzuconymi.
Poseł PO Robert Kropiwnicki, dr nauk prawnych i przewodniczący sejmowej komisji odpowiedzialności konstytucyjnej, zapytany przez nas o ten przypadek, w pierwszej chwili stwierdził, że to niemożliwe. Szybko jednak ustalił, że rzeczywiście tak wyglądała procedura. Jednak uważa, że nic złego się nie stało.– Ważniejsze niż to, co mówi marszałek, jest to, co posłowie mają na kartkach. Znajduje się tam informacja o tym, czego będzie dotyczyło głosowanie, stanowisko klubu etc. – przekonuje Robert Kropiwnicki.
To wyjaśnienie jednak nie przekonuje prof. Marka Chmaja, konstytucjonalisty kierującego kancelarią Chmaj i Wspólnicy. Wskazuje on, że nie można doprowadzić do sytuacji, gdy poselskie ściągi zaczniemy uznawać za oficjalne dokumenty, na mocy których przyjmowane są ustawy. – Nigdy nie spotkałem się z taką sytuacją, to rzecz bez precedensu – przyznaje prof. Chmaj. Więcej>>>