W tym tygodniu warszawski SA miał rozpatrzeć apelacje obrony i prokuratury. Sprawa spadła jednak z wokandy, bo SA wystąpił do Sądu Najwyższego o przekazanie sprawy do innego sądu równorzędnego. SA nie podał PAP powodów tej decyzji. Według prawa, decyzję o takim przekazaniu SN może podjąć "dla dobra wymiaru sprawiedliwości".
W czerwcu 2015 r. Sąd Okręgowy w Warszawie wydał nieprawomocny wyrok w pierwszym z wątków wielkiego śledztwa korupcyjnego b. Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi. Dotyczy ono przyjmowania i wręczania łapówek, płatnej protekcji i poświadczania nieprawdy w dokumentacji medycznej. Na jej podstawie sądy decydowały o odraczaniu wykonania kar lub nieosadzaniu w aresztach osób podejrzanych, w tym gangsterów z grup wołomińskiej i pruszkowskiej. Akt oskarżenia w tym wątku trafił do sądu w 2012 r. 28 oskarżonym postawiono łącznie 69 zarzutów za lata 2002-07 - groziło za to do 10 lat więzienia. Część podsądnych dobrowolnie poddało się karom więzienia w zawieszeniu; były też zakazy wykonywania zawodu.
Zarzuty opierają się głównie na zeznaniach świadka koronnego Konrada T., skruszonego przestępcy, który obracał się kilka lat w stołecznym światku prawniczym i za pieniądze załatwiał fikcyjne zwolnienia lekarskie. Dostałby za to 140 zarzutów - status świadka koronnego gwarantuje mu bezkarność w zamian za obciążające zeznania. Wiarygodność T. kwestionuje obrona, według której jako agent CBŚ dopuszczał się on niedozwolonej prowokacji. "Nie może się ostać linia obrony, że T. jest autorem fałszywych oskarżeń" - mówił prok. Daniel Lerman, przyznając że to "załatwiacz za pieniądze".
SO uznał w 2015 r. winę wszystkich pozostałych 18 oskarżonych. Najwyższą karę orzekł wobec prok. Krzysztofa W. (zawieszonego w obowiązkach) - 7 lat więzienia; adwokata Andrzeja P. - 6 lat oraz radiologa Andrzeja P. - 4 lat. Oskarżonych ukarano także wielotysięcznymi grzywnami oraz zakazami wykonywania zawodów (najwyższe dostali prok. W. i mec. P - na 10 lat). Sąd orzekał też przepadek przyjmowanych korzyści majątkowych. Sprawy trojga lekarzy uznał za "wypadki mniejszej wagi" - sprawy dwojga warunkowo umorzył, przy stwierdzeniu winy, ale z nakazem grzywien lub świadczeń pieniężnych; trzeciego ukarał 30 tys. zł grzywny.
Prok. W. uznano za winnego m.in. przyjęcia od T. ok. 66 tys. zł łapówek za pomoc w utrudnianiu śledztw wobec przestępców oraz volkswagena, którego dostał w użyczenie od T., a potem go kupił po preferencyjnej cenie (SO orzekł przepadek auta). Według SO, W. przyjmował od T. korzyści za informacje o postępowaniach prokuratorskich.
Mec. P. uznano za winnego przekazywania łapówek i powoływania się na wpływy. Na poczet kary zaliczono mu pobyt w areszcie przez pół roku w 2009 r. Mec. Luiza T. otrzymała karę 2 lat więzienia w zawieszeniu, 40 tys. zł grzywny. Sąd uznał, że doradzała "klientom" T., jak "skutecznie uniknąć" postępowań karnych.
Radiolog Andrzej P. usłyszał wyrok 4 lat więzienia i grzywnę za to, że za łapówki po 500 zł wystawiał przestępcom fałszywe opisy po badaniach rezonansem magnetycznym. Lekarka Maria Ż.-L, która wystawiała "lewe" zwolnienia dostała 1,5 roku w zawieszeniu i 30 tys. zł grzywny. SO uznał, że "nie działała w celu korzyści osobistej". Lekarka Jolanta B.-Ch. dostała 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu i 10 tys. zł grzywny za rady dla przestępcy, jak symulować chorobę kręgosłupa. Psychiatrę Tomasza K. skazano na 1,5 roku w zawieszeniu i 20 tys. zł grzywny, bo za tysiąc zł doradził przestępcy, jak symulować chorobę psychiczną, a potem wystawił mu fałszywą opinię.
"Do Konrada T. pasuje określenie +oszust+" - mówił sędzia SO Andrzej Krasnodębski w uzasadnieniu wyroku. Dodał, że oszukiwał on wszystkich: swych "klientów", swych współpracowników, adwokatów i lekarzy, od których uzyskiwał "lewe" zwolnienia. "Oszukiwał nawet oficerów CBŚ, przekazując im tylko te informacje, które były dla niego korzystne" - oświadczył sędzia. Sędzia zaznaczył, że słowa T. "nie są gołosłowne" i mają potwierdzenie w materiale dowodowym. Według SO osoby współpracujące z T. potwierdzały jego zeznania. Sędzia dodał, że SO nie badał zasadności przyznania T. statusu świadka koronnego przez sąd w Łodzi. Sędzia podkreślił, że jeden lekarz i jeden adwokat potrafili odmówić udziału w procederze T.
Jednym z umorzonych wypadków "mniejszej wagi" była sprawa dr. Pawła B. b. ordynatora "STOCER", który przyjął pieniądze za "czynności lecznicze" wobec przestępcy by umożliwić mu uchylanie się od odbycia kary. Dr B. ma oddać tysiąc zł oraz zapłacić 15 tys. zł świadczenia pieniężnego na cel społeczny.
Prokuratura apeluje, bo kwestionuje uznanie przypadków "mniejszej wagi". Obrona złożyła zaś apelację, bo wciąż podważa wiarygodność T. W SO adwokaci zwracali uwagę, że obrońca nie jest w stanie weryfikować rzetelności dokumentacji medycznej otrzymywanej od klienta i dołączanej do wniosku np. o odroczenie wykonania kary. Prok. Lerman replikował, że taki zarzut stawiano adwokatowi tylko wtedy, gdy było uzasadnione podejrzenie, że miał świadomość fałszerstwa dokumentacji.
Obrońcy podkreślali, że lekarz ma swobodę w wydawaniu np. rekomendacji do operacji, co zawsze jest ocenne i nie podlega weryfikacji w kategorii prawda-fałsz. "Zero-jedynkowe rozwiązania w medycynie nie zawsze są możliwe, ale inaczej jest, gdy przekłamuje się okoliczności mające wpływ na możność odbywania kary więzienia" -odpierał ten zarzut prok. Lerman.
W czerwcu br. ten sam SO skazał na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu i 36 tys. zł grzywny Lwa Rywina - oskarżonego w innym wątku łódzkiego śledztwa. Miało mu to pomóc w uniknięciu odbycia kary 2,5 roku więzienia z 2004 r. za pomoc w płatnej protekcji wobec Agory. SO skazał też wtedy syna znanego producenta filmowego - na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu i 72 tys. zł grzywny. Obrona zapowiedziała apelacje. Prok. Lerman - który wnosił o skazanie Lwa Rywina na 3,5 roku więzienia - był usatysfakcjonowany uznaniem jego winy, ale nie wymiarem kary.
W tym procesie skazano wszystkich 12 oskarżonych. Najwyższy wyrok - 5 lat - dostał adwokat Robert Dzięciołowicz, który według SO m.in. przyjął 120 tys. zł za pośrednictwo w załatwieniu "lewego" zwolnienia lekarskiego dla skazanego przestępcy - aby nie trafił on za kraty. Wprowadzając w błąd lekarza, za Sz. na badanie zgłosił się człowiek faktycznie chory na kręgosłup. Skazana na 3,5 roku więzienia lekarka Maria Ż.-L. dostała także 10-letni zakaz wykonywania zawodu - to ona wystawiła zaświadczenie, że Rywin nie może odbywać kary.
Łukasz Starzewski (PAP)