Oznakami kryzysu w wymiarze sprawiedliwości są liczne zmiany w ustawie Prawo o ustroju sądów powszechnych. Od momentu jej uchwalenia, tę fundamentalną ustawę poprawiano 40 razy. Ponadto zmiany, które są wprowadzane nie mają szerszej wizji reformatorskiej, są cząstkowe i wyrywkowe. Częsta zmiana ministrów sprawiedliwości także nie przyczynia się do stabilności prawa. Ponadto słabością wymiaru sprawiedliwości jest brak porozumienia w środowisku prawniczym – takie konkluzje wynikają z dyskusji przeprowadzonej w poniedziałek 21maja br. na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Tytuł panelu brzmiał „Sądownictwo – między sprawiedliwością a efektywnością”. W dyskusji wzięli udział sędzia Anna Adamska-Gallant ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, dr Paweł Skuczyński z Uniwersytetu Warszawskiego, prezes fundacji Instytut Etyki Prawniczej, Artur Pietryka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i Jarosław Bełdowski, dyrektor Departamentu Strategii i Deregulacji w Ministerstwie Sprawiedliwości. Dyskusję prowadził dr Krzysztof Kaleta.

Sądy są nieefektywne
- Sposób uchwalania ważnych ustaw, takich jak ostatnia nowelizacja Prawa o ustroju sądów powszechnych – budzi poważne zastrzeżenia – wskazał Artur Pietryka. – Już od pierwszego etapu wadliwy jest sposób planowania legislacyjnego i słaba ocena skutków regulacji.
Przykładem może być ustawa wprowadzająca e-sądy. Jej twórcy nawet w najśmielszych wyobrażeniach nie przewidzieli rozmiaru pracy sądu. Zamiast 100 tys. spraw rocznie sąd załatwia prawie milion.
Sędzia Anna Adamska-Gallant zgodziła się, że system wymiaru sprawiedliwości jest nieefektywny, a struktura sądów niewłaściwa. Świadczą o tym liczby: 90 proc. spraw załatwianych jest w sądach rejonowych. Rozłożenie pracy sędziów jest nierówne. – To budzi frustrację sędziów – zaznaczyła sędzia Gallant. – Jednak kryterium likwidacji sądów rejonowych, jakim jest liczba etatów – nie jest właściwym miernikiem.
E-sąd jest efektywny, ale także kosztowny – przypomniała sędzia ze Stowarzyszenia „Iustitia”. Gdy sprawa idzie do sądu powszechnego z powodu zaskarżenia – trzeba akta elektroniczne przepisywać, a to kosztuje.
- Wymiar sprawiedliwości nie może stać się wyłącznie wymiarem sprawności – dodała sędzia Adamska-Gallant.
Podobnego zdania był dr Paweł Skuczyński. W jego opinii efektywności wymiaru sprawiedliwości nie można fetyszyzować. Mniejsze koszty – jego zdaniem – nie muszą przekładać się na efektywność.

Nie jest tak źle
Autor raportu „Doing Biznes”, a jednocześnie nowo powołany dyrektor departamentu w MS Jarosław Bełdowski powiedział, że efektywność wymiaru sprawiedliwości nie jest tak zła jak się wydaje. Podał przykład, że według ankiety „Doing biznes” długość rozpatrywania spraw w sądach gospodarczych w Polsce – według  badanych prawników wynosi średnio 830 dni. Tymczasem po przeanalizowaniu konkretnych spraw w sądzie warszawskim okazało się, że od złożenia pisma procesowego do zakończenia postępowania egzekucyjnego mija 360 dni.
Przykład ten świadczy o błędnych wyobrażeniach obywateli na temat sądów. Jest też wskazówką, że władza powinna lepiej informować klientów sądownictwa. Ale jednocześnie w sprawie likwidacji sądów rejonowych dyr. Bełdowski stanowczo twierdził, że poprawi to efektywność wymiaru sprawiedliwości i zredukuje koszty.
- Sąd nie jest dobrem powszechnym, ale dobrem rzadkim, sądy nie mają charakteru kulturotwórczego, od tego są domy kultury – powiedział dyr. Bełdowski.
W jego opinii nie tylko trzeba tworzyć wydziały zamiejscowe sądów rejonowych, ale także zlikwidować przynajmniej dwa sądy okręgowe, które są mniejsze niż funkcjonujące obok nich sądy rejonowe.
W Szwecji i Austrii zlikwidowano mniejsze sądy i skuteczność tj. szybkość rozpatrywania spraw się poprawiła. Przy czym nie stwierdzono, aby obywatele stracili w ten sposób dostęp do wymiaru sprawiedliwości – podkreślił dyr. Bełdowski.
 

Zródło: Panel dyskusyjny WPiA UW, 21 maja 2012