Wniosek do Trybunału złozył Rzecznik Praw Obywatelskich. Zdaniem prof. Ireny Lipowicz regulacja ( art. 245 § l kpk) pozwala na ingerencję w prawo do obrony ma charakter czysto blankietowy, pozwala więc w sposób nieskrępowany jakimikolwiek warunkami wkraczać zatrzymującemu w poufną sferę kontaktów zatrzymanego z adwokatem. W praktyce to od woli organu zatrzymującego zależy jedynie, czy owa zasada poufności zostanie naruszona. Organ ten
nieograniczony postanowieniami ustawy, dowolnie może kształtować relacje pomiędzy adwokatem a zatrzymanym".
Wątpliwości budzi to, że zatrzymujący może zastrzec, iż będzie obecny w trakcie tej rozmowy, a ustawa nie określa sytuacji, w których może dojść do  kontrolowanej rozmowy.

Ustawodawca   pozostawił   zatrzymującemu   całkowitą   swobodę   w decydowaniu o jego obecności podczas rozmowy adwokata z zatrzymanym. Swoboda ta i sposób jej wykorzystania nie podlega jakiejkolwiek weryfikacji, skoro decyzja o obecności zatrzymującego  nie  podlega  zaskarżeniu.   W  rezultacie  oznacza  to, że zatrzymujący może w sposób dowolny i nie podlegający zewnętrznej  weryfikacji kształtować treść przysługującego zatrzymanemu prawa do obrony, co w ocenie wnioskodawcy jest sprzeczne z konstytucją.
Innego zdania jest Prokurator Generalny. W jego ocenie obecny przy rozmowie zatrzymujący nie może skutecznie ingerować, niecelowym byłoby uzależnienie przez ustawodawcę zastrzeżenia przewidzianego wart. 245 § l in fine k.p.k. od wykazania "szczególnie uzasadnionego wypadku". Kontakt bowiem i rozmowa, zapewnione w ornawianym przepisie, służyć mają wprawdzie interesowi osoby zatrzymanej i taki jest ich cel, ale - z drugiej strony - ów interes nie może dominować nad innymi wartościami, a w szczególności nie może kolidować z przesłanką bezpieczeństwa.