Ogólnopolskie Stowarzyszenie Referendarzy Sądowych jest oburzone wypowiedzią Przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa – sędziego Stanisława Dąbrowskiego, który postuluje oddzielenie wynagrodzenia sędziów od wynagrodzeń innych pracowników sądu, w tym referendarzy. Taka reakcja to nic nowego. Od pojawienia się w sądach funkcji referendarza sądowego na linii sędziowie-referendarze sądowi trwa permanentny konflikt interesów. Część środowiska sędziowskiego odmawia referendarzom dostatecznych kwalifikacji do ubiegania się o powołanie na stanowisko sędziego, choć przepisy przewidują taką ścieżkę awansu zawodowego po przepracowaniu kilku lat. Referendarze replikują z kolei, że dzięki nim zniknęły zaległości w rozpoznawaniu spraw. Referendarze obawiają się ponadto stwierdzenia niekonstytucyjności ich usytuowania w wymiarze sprawiedliwości, co stwierdził niedawno Trybunał Konstytucyjny wobec asesorów sądowych.

Od pojawienia się kilka lat temu w sądach instytucji referendarza sądowego trwa nieustanny konflikt tego środowiska ze środowiskiem sędziowskim. Powodów do różnicy zdań jest bardzo wiele. O co chodzi w tym sporze? Co obecnie jest powodem iskrzenia na linii sędziowie – referendarze sądowi?

Zarobki referendarzy nie w smak sędziom

Ogólnopolskie Stowarzyszenie Referendarzy Sądowych jest oburzone wypowiedzią Przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa – sędziego Stanisława Dąbrowskiego, który powiedział niedawno na łamach „Rzeczpospolitej”, że „trzeba oddzielić wynagrodzenie sędziów od tych, które otrzymują pracownicy sądowi. Jeżeli są podwyżki dla sędziów, to od razu idą za tym podwyżki dla urzędników, i to w tej samej proporcji. To nie jest prawidłowy mechanizm. W efekcie każda taka podwyżka robi się bardzo dużym wydatkiem.”  Obecnie wynagrodzenie referendarza sądowego wynosi 75% wynagrodzenia zasadniczego sędziego rejonowego, powiększonego o należną składkę na ubezpieczenie społeczne. Referendarze podkreślają, że zasługują na zarobki w tej wysokości, stanowią bowiem grupę zaledwie 1500 osób, w porównaniu z 10 tysięczną armią sędziów, a wykonują tę samą pracę, co sędziowie rejonowi w wydziałach między innymi Krajowego Rejestru Sądowego, Rejestru Zastawów, w wydziałach wieczystoksięgowych i w wydziałach procesowych cywilnych i grodzkich. Dodają, że w tych ostatnich wydziałach referendarze załatwiają około 2/3 spraw wpływających do wydziału.

Referendarze - pomocnicy sędziów, czy odrębna grupa orzecznicza?

Spór o zarobki referendarzy to nie jedyna oś sporu między sędziami a referendarzami sądowymi. Część środowiska sędziowskiego uważa, że referendarze sądowi pełnią funkcję wyłącznie urzędników sądowych. Referendarze uważają taki pogląd za całkowicie błędny. Ogólnopolskie Stowarzyszenie Referendarzy Sądowych podkreśla, że referendarze sądowi stanowią odrębną grupę orzeczniczą. Stowarzyszenie Referendarzy wskazuje, że referendarze sądowi zaliczani są także do kadry orzeczniczej, co stwierdził Trybunał Konstytucyjny w swoim uzasadnieniu do wyroku z dnia 24 października 2007r., sygn. akt SK 7/06. Zdaniem referendarzy, funkcja referendarza sądowego nie jest i nigdy nie była organem pomocniczym, jakim są na przykład asystenci sędziego, którzy są samodzielni jedynie w zakresie administracji sądowej, czyli faktycznie tylko w ramach czynności pozaorzeczniczych. Natomiast referendarze sądowi odpowiadają między innymi za jakość, merytoryczność, terminowość orzeczeń wydawanych w imieniu sądów rejonowych w wydziałach Krajowego Rejestru Sądowego i wieczystoksięgowych oraz w postępowaniu upominawczym.

Sędziowie blokują referendarzom dostępu do swojego zawodu

To nie koniec problemów na linii sędziowie – referendarze sądowi. Część środowiska sędziowskiego odmawia bowiem referendarzom dostatecznych kwalifikacji do ubiegania się o powołanie na stanowisko sędziego, choć ustawa przewiduje taką ścieżkę awansu zawodowego po przepracowaniu kilku lat. Zdaniem części sędziów referendarze pełnią w sądach funkcje stricte urzędnicze i nie mają praktyki w orzekaniu na sali sądowej. Na takie zarzuty referendarze odpowiadają, że to właśnie oni wprowadzili wyższy standard orzekania, usunęli zaległości w sądach i dzięki swoim wynikom pracy zmuszają sędziów do bardziej wytężonej pracy.  Warto w tym miejscu przypomnieć, że funkcja referendarza sądowego została wprowadzona do polskiego systemu prawnego kilka lat temu. W myśl ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. – Prawo o ustroju sądów powszechnych (Dz.U. nr 98, poz. 1070 z późn. zm.) referendarze sądowi są zatrudniani w sądach rejonowych i okręgowych. Wykonują oni określone w ustawie czynności należące do sądów w zakresie ochrony prawnej. Referendarze pracują głównie przy postępowaniach w sprawach związanych z prowadzeniem ksiąg wieczystych i rejestrów sądowych. Ustawa – Prawo o ustroju sądów powszechnych stworzyła osobom wykonującym zawód referendarza sądowego możliwość późniejszego ubiegania się o nominację na stanowisko sędziego. Odbycie asesury sądowej nie jest w takim wypadku konieczne. Przewiduje się, że na stanowisko sędziego sądu rejonowego może być powołana osoba, która poza spełnieniem innych wymogów pracowała w charakterze referendarza sądowego przez okres 5 lat. Dotyczy to jednak referendarzy, którzy mają zdany egzamin sędziowski. Natomiast osoby wykonujące zawód referendarza sądowego przez okres co najmniej 6 lat i nie zdały wcześniej egzaminu sędziowskiego mogą ubiegać się o powołanie na stanowisko sędziego sądu rejonowego. Osoby te muszą jednak również zdać egzamin sędziowski.

Jak referendarz zostaje sędzią. Na stanowisko sędziego sądu rejonowego może być powołany ten, kto:
- posiada obywatelstwo polskie i korzysta z pełni praw cywilnych i obywatelskich,
- jest nieskazitelnego charakteru,
- ukończył wyższe studnia prawnicze w Polsce i uzyskał tytuł magistra lub zagraniczne uznane w Polsce,
- jest zdolny, ze względu na stan zdrowia, do pełnienia obowiązków sędziego,
- ukończył 29 lat,
- zdał egzamin sędziowski lub prokuratorski,
- pracował w charakterze referendarza sądowego przez okres 5 lat (lub 6 lat i zdał egzamin sędziowski, jeśli wcześniej nie zdawał tego egzaminu).

Jest wiele sygnałów świadczących o tym, że gdy na zgromadzeniach ogólnych sędziów sądów okręgowych omawiane są kandydatury na przyszłych sędziów i rozważane są na przykład dwie osoby: jedna będąca asesorem sądowym, a druga referendarzem sądowym, w głosowaniu wygrywają asesorzy sądowi. Dlaczego tak się dzieje? Wobec referendarzy sądowych podnoszone są zarzuty, że nie powinni mieć tak łatwego dostępu do ubiegania się o stanowisko sędziego. Część sędziów twierdzi, że referendarze sądowi nie mają w odróżnieniu od osób mających ukończoną asesurę sądową praktyki na sali sądowej w prowadzeniu rozpraw sądowych. Podnoszone są opinie, że z powodu braku doświadczenia w orzekaniu w sprawach karnych i cywilnych, referendarze nie powinni uzyskiwać tak szybko nominacji sędziowskiej. W praktyce zwykle referendarze po odbyciu całego wymaganego okresu wymaganego do starania się o stanowisko sędziego od razu starają się o to stanowisko zdając egzamin sędziowski, jeśli nie mają go zdanego. Dodatkowe odbywanie asesury było i jest dla nich po prostu stratą czasu.

Referendarze czują się niedoceniani

W odpowiedzi na powyższe zarzuty Ogólnopolskie Stowarzyszenie Referendarzy Sądowych podkreśla, że tylko dzięki pracy referendarzy w wydziałach, gdzie pracują nie ma zaległości w załatwianiu spraw lub liczba zaległości uległa znaczącemu zmniejszeniu, przy nie zmniejszonej jakości wydawanych orzeczeń. Prawdą jest, że większość referendarzy jest po zdanym egzaminie sądowym (często z oceną bardzo dobrą) i z uwagi na brak stanowiska asesora sądowego została „skierowana” na stanowisko referendarza sądowego. Referendarze wskazują, że pomimo takiego samego charakteru spraw jak sędziowie nie posiadają formalnie przyznanego zadaniowego czasu pracy.  Referendarze skarżą się, że są poddawani nieuzasadnionemu zwiększaniu kontroli i nadzoru ze strony sędziów. Na dowód tego wskazują, że w wydziałach, gdzie pracują wyłącznie sędziowie skala nadzoru nie osiąga takiego poziomu, jak ma to miejsce w wydziałach, gdzie zatrudnieni są referendarze sądowi.

Niezbyt różowa przyszłość referendarzy

Spór środowiska sędziowskiego z referendarzami o ich kompetencje i przygotowanie do wykonywania zawodu sędziego oraz spór o wynagrodzenie to nie jedyny problem referendarzy sądowych. Obawiają się oni, że podzielą los asesorów sądowych, których niekonstytucyjność usytuowania w wymiarze sprawiedliwości stwierdził niedawno Trybunał Konstytucyjny. Gdyby tak się stało, byłby to bardzo poważny problem dla funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości, bowiem funkcjonowanie Krajowego Rejestru Sądowego, wydziałów wieczystoksięgowych i rejestru zastawów opiera się właśnie na pracy referendarzy.  Ponadto referendarze są rozgoryczeni tym, że Ministerstwo Sprawiedliwości wciąż dokłada im nowych obowiązków, w celu – jak to uzasadnia resort sprawiedliwości – odciążenia sędziów, ale w ślad za tym nie idą konkretne propozycje wzmocnienia instytucji referendarza sądowego i ścieżki ich awansu zawodowego. Ogólnopolskie Stowarzyszenie Referendarzy Sądowych skarży się, że propozycje zmian legislacyjnych w zakresie wzmocnienia prestiżu ich zawodu składane przez Stowarzyszenie do Ministerstwa Sprawiedliwości są w zdecydowanej większości lekceważone i pomijane przez resort sprawiedliwości.  Referendarze mówią też, że obecnie – z powodu zbyt słabego usytuowania ich zawodu w wymiarze sprawiedliwości – wielu referendarzy zamiast traktować ten zawód jak drogę dojścia do innego zawodu, zmuszona jest traktować go jako poczekalnię lub „przechowalnię” dla realizacji innych planów życiowych i kariery zawodowej. Dowodem tego jest fakt, że obecnie znaczna część referendarzy sądowych wpisana jest na listy radców prawnych i adwokatów, lub też przygotowuje się do zdawania na inne aplikacje, zakładając, że w wykonywanym zawodzie nie ma przed nimi żadnej przyszłości.

Co zatem będzie dalej z grupą referendarzy sądowych, jak wiele na to wskazuje, niemile widzianych przez środowisko sędziowskie? Sami referendarze mówią, że drogi wyjścia są dwie. Albo będą grupą zawodową, od której będzie się wymagało coraz więcej za coraz mniejsze wynagrodzenie i postępować będzie degradacja ich pozycji ustrojowej w wymiarze sprawiedliwości, lub też – podobnie jak ma to miejsce w innych krajach Unii Europejskiej – staną się dobrze opłacanymi urzędnikami państwowymi odpowiedzialnymi za standard sądownictwa w Polsce.