Przygotowany przez Prokuraturę Apelacyjną w Warszawie akt oskarżenia trafił do Sądu Okręgowego w Warszawie pod koniec 2015 r. - poinformował rzecznik tej prokuratury Zbigniew Jaskólski.
Prokuratura oskarżyła G. o to, że jako prezes zarządu spółki Banking Gain Management Consulting Group SA doprowadził Parafię Ewangelicko-Reformowaną w Warszawie oraz 58 innych osób do niekorzystnego rozporządzenia mieniem wielkiej wartości. Miał tego dokonać wprowadzając pokrzywdzonych w błąd odnośnie działalności swej spółki i innych powiązanych z nią kapitałowo i osobowo podmiotów gospodarczych: Grove Holding z siedzibą w Luksemburgu, Wisent Finance & Investment z siedzibą na Cyprze, Jennings & Hayes Ltd. z siedzibą w Wlk. Brytanii i funduszu BMG SICAV-FIS S.C.A. z siedzibą w Luksemburgu. Miał też wprowadzić pokrzywdzonych w błąd także co do przeznaczenia powierzanych mu pieniędzy i możliwości wywiązania się z przyjętych zobowiązań.
Podstawą zarzutów dla G. jest art. 286 Kodeksu karnego, który przewiduje karę do 8 lat więzienia dla osoby, która w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania działania. Ponadto art. 294 Kk mówi o karze do lat 10 dla osoby wyrządzającej szkodę w wielkich rozmiarach przez nadużycie udzielonych mu uprawnień.
Sprawę ujawniła w 2012 r. "Gazeta Wyborcza". Napisała, że warszawska Parafia Ewangelicko-Reformowana dostała z Komisji Majątkowej ok. 30 mln zł rekompensaty za mienie utracone w PRL. W 2007 r. zaczęła powierzać pieniądze prezesowi spółki BGM Mirosławowi G., który obiecał większe zyski i zawarł z parafią umowę na doradztwo. W praktyce przejął należące do niej pieniądze (wtedy było to około 7,85 mln euro), by ulokować je w obligacjach spółki Grove Holding.
Dowiedz się więcej z książki | |
Prawo i postępowanie karne po nowelizacji - PAKIET
|
"Przez lata umowa doradztwa z G. zmieniała się, łącznie dodano do niej 55 aneksów. Ostatecznie biznesmen w pełni kontrolował to, co działo się na rachunku parafii, mógł samodzielnie dokonywać wszelkich operacji" - pisała "GW". Parafia nie wiedziała, że Grove Holding jest firmą w całości kontrolowaną przez G. Biznesmen uspokajał parafię informacjami o rzekomych zyskach, ale w czerwcu 2011 r. okazało się, że na koncie zgromadzenia było już tylko 8 euro i 51 centów, a papiery wartościowe, które przekazywał G. parafii nie były obligacjami, lecz jedynie pokwitowaniami przyjęcia środków pieniężnych i nie miały realnego pokrycia.
Sam G. miał mówić, że problemy ze spłatą zobowiązań wobec parafii to wynik "załamania rynkowego". Dodał, że sam jest zadłużony na 14 mln euro.
W styczniu 2013 r. sporządzono postanowienie o przedstawieniu Mirosławowi G. zarzutu z art. 178 ustawy o obrocie instrumentami finansowymi - informował w 2014 r. PAP prok. Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która wtedy prowadziła śledztwo. Art. 178 brzmi: Kto bez wymaganego zezwolenia lub upoważnienia zawartego w odrębnych przepisach albo nie będąc do tego uprawnionym w inny sposób określony w ustawie, prowadzi działalność w zakresie obrotu instrumentami finansowymi, podlega grzywnie do 5 mln zł. Prokuratura podawała wtedy, że G. nie stawiał się na wezwanie w celu ogłoszenia mu tego zarzutu - co usprawiedliwiał zwolnieniami od lekarza sądowego.
Zawiadomienie parafii o przestępstwie dotyczyło poważniejszych przestępstw: oszustwa w związku z jaskrawym nadużyciem zaufania. Podstawowy problem kwalifikacji prawnej polegał na tym, że Mirosław G. legitymował się udzielonym przez parafię pełnomocnictwem i zadbał o formalną stronę swego procederu. Według pełnomocnika parafii wszystko zaczęło się w momencie, gdy G. podsunął parafii do podpisu umowę o doradztwo, która w praktyce pozbawiała ją gestii nad własnymi środkami.
Parafia nie jest jedynym podmiotem, który w śledztwie uzyskał status pokrzywdzonego działalnością G. W 2014 r. prok. Nowak mówił, że można mówić w sumie o kilkudziesięciu pokrzywdzonych oraz łącznej szkodzie w wysokości (w przeliczeniu) ok. 100 mln zł. Prokuratura długo ustalała liczbę pokrzywdzonych i wysokość szkody. Zleciła też pomoc prawną z zagranicy.
W maju 2015 r. śledztwo przekazano do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, gdzie prowadził je wydział ds. przestępczości gospodarczej.(PAP)