Opinię taką sędzia Trybunału Konstytcyjnego w stanie spoczynku i były sędzia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wyraził 13 czerwca br. podczas wykładu zorganizowanego w warszawskiej siedzibie Polskiej Akademii Nauk przez redakcję miesięcznika Państwo i Prawo.

- Jeżeli istotnym elementem tego systemu jest powiązanie orzekania o niekonstytucyjności aktów prawnych z kompetencjami władzy sądowniczej, szczególnie z pozycją Trybunału Konstytucyjnego, to można powiedzieć, że elementem systemu jest wymaganie ażeby sądy, a w szczególności sądy orzekające o niekonstytucyjności, miały możliwość swobodnego działania. Żeby w swoim orzecznictwie nie były z w żaden sposób krępowane, żeby ich zdolność do działania nie była ograniczana. Można powiedzieć, że ograniczanie zdolności władzy sądowniczej do działania w tym zakresie to nie jest tylko kwestia instytucjonalnych nieprawidłowości w organizacji aparatu państwowego, ale to jest kwestia systemowa, strukturalna, bo dotyczy samej istoty współczesnego państwa opartego na zasadzie konstytucjonalizmu. A bez tej zasady nie ma dzisiejszego rozumienia podziału władz, nie ma dzisiejszego rozumienia praw człowieka i w pewnym zakresie nie ma też dzisiejszego rozumienia demokracji – mówił prof. Garlicki.

Trybunał od ochrony konstytucji

Jak podkreślał, konstytucja z 1997 roku w sposób wyraźny powierzyła ochronę konstytucji i zasady konstytucjonalizmu władzy sądowniczej, a główną pozycję w tym zakresie wyznaczyła Trybunałowi Konstytucyjnemu. – A jeśli chodzi o Trybunał Konstytucyjny, to najmocniejszym elementem kontroli zgodności ustaw z konstytucją jest jego kompetencja nie tylko stwierdzenia, że ustawa jest z konstytucją niezgodna, ale do spowodowania formalnej derogacji tej ustawy, czyli usunięcia jej z systemu prawa – mówił prof. Garlicki. Jego zdaniem do zaistnienia tego skutku w zasadzie jest potrzebne formalne ogłoszenie takiego wyroku. Ale zastrzega, że nie jest to jednoznacznie konieczne. I dodaje, że dla zaistnienia innych skutków stwierdzenia niekonstytucyjności ustawy publikacja w Dzienniku Ustaw nie ma już bezpośredniego znaczenia. – Bo ani to nie wynika z artykułu 190 konstytucji, ani nie ma to uzasadnienia pragmatycznego czy aksjologicznego – stwierdził.
Zdaniem prof. Garlickiego ta dominująca rola Trybunału Konstytucyjnego zawsze rodziła pytanie, w jakim zakresie ma on w tej dziedzinie pozycję monopolistyczną.

Dowiedz się więcej z książki
Na straży państwa prawa. Trzydzieści lat orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego
  • rzetelna i aktualna wiedza
  • darmowa wysyłka od 50 zł



Jak podkreślał, nikt nigdy nie kwestionował kompetencji innych sądów do rozważania kwestii konstytucyjnych. – Nikt nigdy nie odmawiał sądom kompetencji do stwierdzenia, że ustawa jest niezgodna z konstytucją. Nikt wreszcie nie odmawiał sądom, a wręcz uważano to za ich obowiązek, możliwości dokonywania prokonstytucyjnej wykładni ustaw, a w praktyce to pojęcie nieraz kryje w sobie de facto sądową zmianę treści i zakresu zastosowania ustawy jako ceny za uratowanie jej konstytucyjności – mówił.
I dodał, że to było dotychczas niekontrowersyjne, a kontrowersje pojawiały się dopiero wtedy, gdy padały pytania o to, co sąd ma zrobić gdy dojdzie do wniosku, że ustawa jest niekonstytucyjna.

Pytanie do TK, albo pominięcie przepisu
- I zawsze było sprawą oczywistą, że rozwiązaniem preferowanym jest skierowanie odpowiedniego pytania prawnego do Trybunału Konstytucyjnego. Bo taki model, jak się wydaje, zakłada konstytucja. Ale formułowano też twierdzenia, że w pewnych sytuacjach – np. NSA mówił o oczywistej niekonstytucyjności – sąd może jednak samodzielnie pominąć niekonstytucyjny przepis, a więc odmówić jego zastosowania w konkretnej sprawie. To oczywiście nie ma efektu derogacyjnego – zaznaczył prof. Garlicki.
Dodał jednak, że te twierdzenia nie zyskały nigdy zbyt silnego poparcia doktryny. – Bo w doktrynie dominowało stanowisko, zresztą reprezentowane także przeze mnie, że skoro konstytucja przyjęła scentralizowany system kontroli, powierzając go Trybunałowi Konstytucyjnemu, to akcentowanie możliwości samodzielnego działania innych segmentów władzy sądowniczej prowadziłoby do osłabiania pozycji Trybunału Konstytucyjnego i do rozbicia jednolitości wykładni konstytucji. I trzeba również powiedzieć, że orzecznictwo sądowe też zajmowało raczej powściągliwe stanowisko w tej dziedzinie. Zupełnie wyjątkowo zdarzały się przypadki samodzielnego pominięcia przepisu ustawy przez sądy. Ale trzeba także powiedzieć, że ani Sąd Najwyższy, ani NSA nie powiedziały wyraźnie, że tego robić nie wolno, że konstytucja tego nie dopuszcza. Pewne furtki pozostawiono otwarte – podkreślał.

Trybunał osłabiony, sądy do dzieła
Ale jak zaznaczył, teraz to tradycyjne podejście do problemu, oparte na ochronie siły i samodzielności Trybunału Konstytucyjnego w orzekaniu o konstytucyjności ustaw przed ewentualną agresją innych sądów, wymaga spojrzenia z dzisiejszej perspektywy. – A to jest perspektywa o tyle inna, że dylemat przed którym stoimy nie polega na tym, że dając coś sądom zabieramy to Trybunałowi Konstytucyjnemu i utrudniamy mu wykonywanie jego funkcji. Dylemat teraz jest taki, że jeżeli jest problem z wykonywaniem przez Trybunał Konstytucyjny jego zadań, a szczególnie jest problem z respektowaniem i wykonywaniem jego orzeczeń przez władze ustawodawczą i wykonawczą, to albo godzimy się na wyeliminowanie tej funkcji z systemu państwowego, albo będziemy poszukiwali innych rozwiązań. Innymi słowy nie jest to już kwestia osłabiania lub nie konstytucyjnej pozycji Trybunału, bo tym już zajął się ktoś inny, tylko czy zasada konstytucjonalizmu będzie miała jakieś sądowe gwarancje, czy nie będzie miała żadnych – mówił prof. Garlicki.
Jego zdaniem przy tak postawionym pytaniu trzeba odpowiedzieć, że jeżeli zasada konstytucjonalizmu ma mieć sens, to muszą istnieć sądowe gwarancje zapewnienia nadrzędności konstytucji. – Jeżeli tej sądowej gwarancji, zwłaszcza wobec ustaw nie będzie, to wtedy władzy ustawodawczej i wykonawczej pozostawia się całkowicie arbitralną możliwość stanowienia prawa. A to prowadziłoby do naruszenia już pewnych systemowych podstaw obecnego systemu konstytucyjnego – podkreślił prof. Leszek Garlicki.