"Sąd Najwyższy wniosku nie uwzględnił. Sprawa pozostaje w Sądzie Okręgowym w Krakowie" – poinformował we wtorek Krzysztof Michałowski z zespołu prasowego Sądu Najwyższego w Warszawie.

Czytaj: Krakowscy sędziowie nie chcą sądzić sprawy śmierci ojca ministra>>

Zdaniem SN argumenty wskazane we wniosku o przeniesienie "nie powinny i nie mogą mieć żadnego wpływu na obiektywizm rozpoznania sprawy i stwarzać przekonania, że Sąd Okręgowy nie ma warunków do tego, by tę sprawę rozpoznać w sposób bezstronny i niezawisły".

Decyzję o wystąpieniu do SN wnioskiem o przeniesienie rozprawy odwoławczej w sprawie uniewinnionych lekarzy, którzy leczyli Jerzego Ziobro, krakowski Sąd Okręgowy ogłosił 30 listopada ub.r., podczas pierwszej rozprawy wyznaczonej do rozpoznania apelacji. Uzasadnił ją "dobrem wymiaru sprawiedliwości".

Jak uzasadnił, w świetle odwołania pod koniec listopada przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę prezesów krakowskiego sądu okręgowego oraz sugerowanego przez media związku tych decyzji z terminem rozprawy odwoławczej w procesie lekarzy - w odbiorze publicznym mogą powstać wątpliwości co do możliwości bezstronnego rozpoznania sprawy przez krakowski sąd. W takiej sytuacji rozstrzygnięcie krakowskiego sądu byłoby skażone podejrzeniem o brak obiektywizmu sędziów - a to nie leży w interesie wymiaru sprawiedliwości - podkreślił Sąd Okręgowy w ustnym uzasadnieniu swojego postanowienia.

  Postępowanie karne>>

Sąd Najwyższy nie podzielił tego stanowiska. Wskazał, że znaczna część argumentów mających przemawiać za przekazaniem tej sprawy do innego sądu dotyczy faktu odwołania przez ministra sprawiedliwości prezesa oraz wiceprezesów Sądu Okręgowego w Krakowie, co odbierane jest przez oskarżonych oraz część opinii publicznej jako próba wywarcia przez ministra pośredniego wpływu na sędziów orzekających w tej sprawie.

Jak stwierdził SN, przyjęcie, że odwołania stanowią wystarczającą przesłankę przemawiającą za koniecznością przekazania sprawy do innego sądu, mogłoby mieć również negatywne skutki. "Gdyby bowiem założyć chociażby hipotetycznie, że decyzja Ministra Sprawiedliwości stanowiła próbę pośredniego wpływu na sędziów, to podobnej próby wpływania nie można byłoby wykluczyć w przypadku przekazania sprawy do rozpoznania jakiemukolwiek innemu sądowi okręgowemu w kraju" – wskazał SN.

SN podkreślił także, że w praktyce sądowej często dochodzi do różnorodnych sytuacji, w których dobro wymiaru sprawiedliwości – rozumiane jako podstawa wydania w rozsądnym terminie wolnego od wpływów, bezstronnego rozstrzygnięcia – ulega realnemu zagrożeniu. "W ocenie Sądu Najwyższego, nie można jednak tego zagrożenia wiązać automatycznie i każdorazowo z samym faktem zainteresowania procesem ze strony społeczeństwa i środków społecznego przekazu, czy też okolicznością, że oskarżyciel posiłkowy jest politykiem i pełni funkcję Ministra Sprawiedliwości sprawującego nadzór administracyjny nad działalnością sądów powszechnych" – stwierdził SN.

W uzasadnieniu postanowienia Sąd Najwyższy zwrócił też uwagę na to, że dla krytycznych pod adresem organów wymiaru sprawiedliwości opinii przeciwwagę stanowi sprawność postępowania i rzetelność orzekania, nie zaś przekazywanie między sądami spraw będących przedmiotem publicznej dyskusji. "Sąd właściwy miejscowo nie może uchylać się od rozpoznania sprawy dlatego, że budzi ona ogromne zainteresowanie społeczności i mediów, także ze względu na osobę jednej ze stron procesowych" – podkreślił SN.

Zdaniem SN przesłanka "dobra wymiaru sprawiedliwości" wymaga, aby sąd powołując się na nią nie stwarzał w ten sposób wrażenia, że unika prowadzenia sprawy dla niego kłopotliwej, tak z uwagi na pełnioną przez oskarżyciela posiłkowego funkcję, jak też naturalne w takiej sytuacji zainteresowanie.

"Fakty wskazane powyżej nie powinny i nie mogą mieć żadnego wpływu na obiektywizm rozpoznania sprawy i stwarzać przekonania, że Sąd Okręgowy nie ma warunków do tego, by tę sprawę rozpoznać w sposób bezstronny i niezawisły. Przeciwnie, uwzględnienie wniosku stwarzałoby wręcz wrażenie, iż Sąd ten z powyższych przyczyn nie jest w stanie odseparować się od nich i stracił takie poczucie niezawisłości i bezstronności" – zwrócił uwagę SN w postanowieniu.

"W konkluzji Sąd Najwyższy podkreślił, że umiejętność korzystania przez sędziów z niezawisłości jest nierozerwalnie związana z pojęciem +sądzenia+ i +sądu+" – podkreślono w komunikacie prasowym SN.

"Jest to oczywiście słuszne orzeczenie" – powiedział PAP jeden z obrońców lekarzy mec. Krzysztof Bachmiński. "Również moim zdaniem nie było tu podstaw do wyłączenia sądu, sąd jest bowiem niezawisły i nie powinien brać pod uwagę jakichkolwiek wydźwięków społecznych, tylko orzekać według swojego przekonania zgodnie z prawem" – powiedział adwokat.

Jerzy Ziobro był leczony od 22 czerwca 2006 r. w Szpitalu Uniwersyteckim UJ w Krakowie. Zmarł 2 lipca 2006 r. Prokuratura dwukrotnie umarzała śledztwo w tej sprawie, co otworzyło rodzinie drogę do złożenia w 2011 r. w sądzie subsydiarnego aktu oskarżenia. Akt taki może wnieść pokrzywdzony w sprawach ściganych z oskarżenia publicznego w sytuacji, gdy dwukrotnie - w tym po wykorzystaniu drogi zażalenia sądowego - odmówi tego prokurator.

W wyniku przystąpienia do sprawy w 2016 r. prokuratury z zamiejscowego wydziału Prokuratury Krajowej w Krakowie proces toczył się w trybie z oskarżenia publicznego, a oskarżyciele subsydiarni stali się oskarżycielami posiłkowymi.

W procesie oskarżonymi są: ówczesny kierownik II oddziału Kliniki Kardiologii i oddziału klinicznego szpitala prof. Jacek D., ówczesny lekarz tego oddziału i wiceszef pracowni hemodynamiki, a obecnie szef II oddziału Klinicznego Kardiologii oraz Interwencji Sercowo-Naczyniowych prof. UJ Dariusz D., lekarka dyżurna Katarzyna S. i ordynator sali monitorowanej Andrzej K.

Lekarzy oskarżono, że "pomimo ciążącego na nich szczególnego obowiązku opieki nad pacjentem (...) narażony on został na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, skutkiem czego pacjent 2 lipca 2006 r. zmarł". Zarzuty dotyczyły nieprawidłowej diagnozy i wyboru nieprawidłowego leczenia - m.in. przeprowadzenia zabiegu angioplastyki wieńcowej (założenie stentów, w dodatku nieprawidłowych) zamiast operacji kardiochirurgicznej (wszczepienia by-passów), braku konsultacji kardiochirurgicznej, nieprawidłowości w leczeniu farmakologicznym.

Oskarżeni nie przyznali się do winy i w czasie procesu odmówili odpowiedzi na pytania oskarżycieli oraz ich pełnomocnika.

W lutym ub.r. Sąd Rejonowy dla Krakowa Śródmieścia uznał, że nie było związku między działaniami lekarzy a śmiercią pacjenta i uniewinnił czwórkę lekarzy. W uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził, że zebrany materiał dowodowy - wiarygodny i miarodajny - nie daje podstaw do przyjęcia, że postępowanie oskarżonych nosiło cechy błędu medycznego, skutkującego narażeniem pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Natomiast zaistniałe w przebiegu leczenia komplikacje i powikłania zdrowotne należy uznać za niepowodzenie lecznicze, mieszczące się w granicach przyjętego ryzyka.

Od tego wyroku apelacje wnieśli oskarżyciel publiczny i pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych. Wyrok jest nieprawomocny.(PAP)