Rozpatrywaliśmy już kwestię traktatu akcesyjnego, który był zaskarżony, teraz sądzimy traktat z Lizbony. Ciekawe, że u nas nikt nie zaskarżył go przed ratyfikacją, jak to miało miejsce w Niemczech, gdzie sąd konstytucyjny nakazał "wzmocnienie" prawa krajowego w sprawach bezpośrednio dotyczących prezentowania stanowiska narodowego w organach Unii Europejskiej. U nas skarga pojawiła się dopiero po ratyfikacji i wysunięto 37 zarzutów. Jakie mogą być skutki uznania ich zasadności? Wystąpienie z Unii Europejskiej?  
W dobrze zorganizowanym demokratycznym państwie wiele spośród tych konfliktów wcale nie musiałoby trafiać aż do sądu konstytucyjnego. U nas praktyką staje się, że partia opozycyjna, przegrywająca jakieś głosowanie w Sejmie, od razu pisze wniosek do Trybunału.

Źródło: Wywiad Janiny Paradowskiej, "Polityka" 47/2010