Ministrowi w jego pracy pomagają podsekretarze i sekretarze stanu. Artykuł 37 ust. 1 ustawy o Radzie Ministrów stanowi: „Minister wykonuje swoje zadania przy pomocy sekretarza (liczba pojedyncza – red.) i podsekretarzy stanu, gabinetu politycznego ministra oraz dyrektora generalnego urzędu”. Ale litera prawa wciąż nie może się przyjąć w niektórych resortach. Cudowne rozmnożenie wiceministrów w randze sekretarzy stanu nastąpiło już w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju oraz w Ministerstwie Finansów. W tym pierwszym mamy dwóch sekretarzy stanu: Zbigniewa Rynasiewicza (posła PO) oraz Adama Zdziebłę (senatora PO). W resorcie finansów to Izabela Leszczyna (posłanka PO) oraz Janusz Cichoń (poseł PO).
– Z brzmienia przepisu wynika, że chodzi o sekretarza, a nie sekretarzy stanu. Widać, że ustawodawca użył w tym przypadku celowo liczby pojedynczej. Gdyby było inaczej, posłużyłby się liczbą mnogą, tak jak w przypadku podsekretarzy – wskazuje prof. Genowefa Grabowska, konstytucjonalistka z Uniwersytetu Śląskiego. Podkreśla, że dla jasności przepisu wystarczy samo użycie liczby pojedynczej. – Ustawodawca nigdy w takim przypadku nie dodaje liczebnika, np. jednego sekretarza – dodaje.
Zdaniem ekspertki sytuacja w ministerstwach jest więc dla niej oczywistym naruszeniem przepisu ustawy, który literalnie i wyraźnie ustala strukturę w resorcie. – To praktyka contra legem. Dowód na to, że jest bałagan i premier nie panuje nad organizacyjną stroną funkcjonowania rządu – ocenia prof. Genowefa Grabowska.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna