Media pełne apeli. Od prawników do prawników i do prawodawców. W sprawie stanowienia prawa i w sprawie jego stosowania. W obronie adwokata Mularczyka, prokuratora Parulskiego i niezawisłości sądów.

Marszałek Ludwik Dorn prosi krakowską Okręgową Radę Adwokacką o umorzenie postępowania dyscyplinarnego wobec posła Arkadiusza Mularczyka, który przed Trybunałem Konstytucyjnym dopuścił się manipulacji informacją. Powiedział, że jeden z sędziów jest w IPN zarejestrowany jako tajny współpracownik SB, ale zapomniał dodać, że jest tam napisane, że ten sędzia współpracy odmówił. Samorząd adwokacki podjął postępowanie dyscyplinarne wobec swojego członka, wychodząc z założenia, że adwokatowi coś takiego nie przystoi. Jednak marszałek Sejmu posła – adwokata Mularczyka za postawę przed TK pochwalił. Teraz twierdzi, że zataił on prawdę jako poseł, nie jako adwokat, a to zupełnie różne rzeczywistości, więc adwokaci od posła powinni się odczepić. Łatwiej by im było tak postąpić, gdyby mecenas Mularczyk z palestry wystąpił, ale on tylko zawiesił wykonywanie tej pracy. Przyjęcie przez adwokaturę sposobu myślenia Ludwika Dorna oznaczałoby, że środowisko to akceptuje łamanie norm etycznych, byleby nie robić tego w todze. Dla samorządu oskarżanego przez rządzącą partię o nadmierną pobłażliwość wobec swoich członków, przyjęcie takiego i założenia mogłoby być czynem samobójczym. Trudna decyzja stoi przed krakowską adwokaturą.

W przeciwną stronę biegnie kolejny już apel o nie represjonowanie Krzysztofa Parulskiego. Po Stowarzyszeniu Sędziów Polskich Iustutia, teraz Zrzeszenie Prawników Polskich uprasza ministra sprawiedliwości, by nie szykanował tego prokuratora i przewodniczącego Stowarzyszenia Prokuratorów TP, a także innych prokuratorów, którzy sygnowali apel o niewykorzystywanie prokuratorów do bieżących rozgrywek politycznych i instrumentalnego stosowania prawa. W przeciwieństwie do adwokatów, radców, czy notariuszy, prokuratorzy to urzędnicy, których można „wezwać na dywanik”, zrugać, nawet ukarać. Jednak nawet przy takim usytuowaniu oskarżycieli publicznych, w interesie społecznym jest szanowanie ich pewnej niezależności. Prokuratorski protest to skutek poczucia, że standardy te są w Polsce naruszane, a apele innych środowisk prawniczych świadectwem, że nie jest to pogląd odosobniony. Czy Zbigniew Ziobro posłucha tych wystąpień i przetnie te niepokojące ruchy wokół prokuratora Parulskiego?

Jeszcze jeden apel, który warto zauważyć, to prośba Rzecznika Praw Obywatelskich do Prezydenta, by nie podpisywał ustawy zwiększającej władzę ministra sprawiedliwości nad sądami. Zdaniem Janusza Kochanowskiego nowe przepisy mogą "nie wytrzymać testu konstytucyjności" i mogą budzić "uzasadnione wątpliwości". Rzecznik kwestionuje m.in. przepis, że wyznaczony przez ministra sprawiedliwości prezes sądu może pełnić tę funkcję nawet pół roku bez akceptacji zgromadzenia ogólnego sędziów ani Krajowej Rady Sądownictwa. Może to nawet nie być sędzia z tego sądu, można go powołać nawet mimo negatywnej opinii samorządu sędziowskiego. "Konieczność akceptacji osoby prezesa (...) jest przejawem autonomii władzy sądowniczej wobec władzy wykonawczej. Przyznane ministrowi sprawiedliwości kompetencje wydają się zbyt daleko idące" - uważa Rzecznik.

To ważny głos i wypada mieć nadzieję, że prezydenccy doradcy oraz sam Lech Kaczyński potraktują go poważnie. Z drugiej jednak strony należy pamiętać, że wszystkie te argumenty były autorom projektu (Ministerstwo Sprawiedliwości) a potem posłom i senatorom przedstawiane. Przez ekspertów i wielu sędziów, w krytykę tych rozwiązań bardzo zaangażowała się też Krajowa Rada Sądownictwa. Bez skutku, dlaczego więc teraz Prezydent miałby całą tę konstrukcję wywrócić?

Argumentem mógłby być trudny do zaliczenia „test konstytucyjności”, ale czy to jest dostateczny straszak? Gdyby tak było, to w życie nie wchodziłoby znacznie więcej ustaw, które już na etapie projektowania uznawane są przez ekspertów za sprzeczne z Konstytucją. Mimo to są uchwalane i dopiero po wielu miesiącach dochodzi do ich weryfikacji przed Trybunałem Konstytucyjnym. Argument konstytucyjnego „testu” może dla niektórych doradców Prezydenta być wręcz motywem do podpisania tej ustawy. Niech trafi do Trybunału, niech zostanie tam zakwestionowana, to będzie kolejna okazja do oskarżenia tej instytucji o blokowanie koniecznych reform. Może to nieuprawnione podejrzenie, ale najnowsza historia daje podstawy do takiego rozumowania.