Taka krótka pamięć, żeby nie powiedzieć skleroza, to częsta przypadłość władzy – przypomnijmy więc Platformie pewne fakty.
Szaleństwo kredytów frankowych osiągnęło swoje apogeum w Polsce w 2007/2008r. Tymczasem PO współrządzi Polską od wyborów w 2007r., a i wcześniej była główną siłą opozycyjną. Od tego więc czasu ponosi odpowiedzialność za to, co się w Polsce dzieje. Czołowi politycy PO, rzec by można, od zawsze byli obecni w polskiej polityce i powinni znać od podszewki wszystkie niuanse polityki gospodarczej. Dlaczego więc nic nie zrobili, aby zapobiec zamianie kredytobiorców hipotecznych w graczy w kasynie, albo i w okresie późniejszym rozwiązać problem kredytów frankowych?

Czytaj: Stowarzyszenie Kredytobiorców Hipotecznych będzie walczyć o swoje prawa>>>

Bo nie wiedzieli, nie spodziewali się? Kiepskie tłumaczenie, skoro obecnie rząd stawia setkom tysięcy frankowiczów zarzut, że powinni byli przewidzieć 100% skok kursu franka. Od rządzących zaś możemy chyba wymagać więcej, a w szczególności wiedzy jak kończyły się przygody z frankiem w innych krajach. Dopiero teraz media donoszą, że Europa Wschodnia nie była tu pierwsza. Wcześniej w latach 60-tych sparzyli się na kredytach frankowych Amerykanie, w latach 80-tych Australijczycy i Włosi. Za każdym razem mechanizm był podobny. W szybko rozwijającym się kraju  podwyższano stopy procentowe, aby obniżyć inflację, z reguły sporo powyżej stóp szwajcarskich. Sprzyjało to aprecjacji lokalnej waluty, co wynikało z napływu kapitału zagranicznego, zwabionego wysokimi stopami procentowymi i rozwojem gospodarczym. Z tej przyczyny bankowcom było bardzo łatwo skusić masowego odbiorcę na kredyty we franku. W pewnym jednak momencie następowało spowolnienie wzrostu gospodarczego. Bank centralny obniżał więc stopy procentowe,  kapitał odpływał, co automatycznie powodowało gwałtowny spadek kursu danej waluty względem franka szwajcarskiego. W efekcie frankowi kredytobiorcy byli winni bankom znacznie więcej niż pożyczyli.

Schemat ten jest omawiany od bardzo dawna w zachodnich podręcznikach bankowości. Dlaczego więc rząd i KNF nic nie zrobiły aby zapobiec frankowej pułapce? Czyżby nie czytały podręczników i nie wiedziały jak to się skończy? Czy też chciały napędzić frankowych niewolników bankom? Przypomnijmy, że pierwsza nieśmiała próba w postaci rekomendacji S(II) weszła w życie dopiero w kwietniu 2009r. Nakazano w niej badać zdolność kredytową jak dla kredytu złotowego, podwyższoną o 20%. Nawet więc w tej dacie nadzór finansowy nie przewidywał, albo raczej nie chciał przewidywać większych zmian kursowych.

Kolejnym grzechem Platformy jest tolerowanie klauzul bezprawnych w umowach kredytowych. W 2008r. ukazał się raport UOKiK na temat bankowych umów kredytowych. Piętnuje się w nim masowe używanie przez banki klauzul niedozwolonych. W okresie późniejszym cały szereg z nich trafił zresztą na listę klauzul zakazanych wyrokami sądowymi. I co? I nic. Banki jakby nigdy nic nadal stosują zakazane klauzule. UOKiK i inne organy państwa to tolerują. Mało tego rok temu minister finansów opowiedział się za likwidacją rejestru klauzul niedozwolonych. Czyby ten były (i zapewne przyszły) pracownik banków miał zawsze serce po stronie bankowej?

LEX dla Banków - program dla nowych Klientów (licencja jednostanowiskowa)

Wydawnictwo: Wolters Kluwer Seria: System Informacji Prawnej LEX Stan prawny: Zawsze aktualny


Rząd jest przeciwny zmianom prawnym istotnie poprawiającym sytuację prawną kredytobiorców. Nie ma mowy o likwidacji bankowego tytułu egzekucyjnego, czyli aktu o mocy wyroku sądowego, wydawanego przez bank! Nie chce też, mimo wymogu UE wprowadzić do polskiego prawa zapisów „Dyrektywy w sprawie konsumenckich umów o kredyt związanych z nieruchomościami mieszkalnymi”, która jednoznacznie nakazuje polskim rządzącym: „Państwa członkowskie nie powinny uniemożliwiać stronom umowy o kredyt wyraźnego uzgadniania, że przeniesienie zabezpieczenia na kredytodawcę wystarczy do spłaty kredytu.” Nic się nie mówi też o zastosowaniu się Polski do wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z 30 IV 2014r. C-26/13 który uznał za niedozwoloną kluczową klauzulę z umów walutowych, mówiącą o spłacie kredytu walutowego po kursie zakupu, podczas, gdy uzyskało się kredyt po kursie sprzedaży.

Rok temu, 20 II 2014r., podczas debaty w senacie o położeniu kredytobiorców frankowych strona rządowa mówiła o ok. 44 mld strat banków z powodu przewalutowania po kursie z dnia zaciągnięcia, opierając się na informacjach banków. Obecnie padały liczby od 20 do 50 mld. Zauważ czytelniku, że minął rok, a rządzący nie są w stanie podać precyzyjnych kosztów takiego przewalutowania, ani też nie chcą ujawnić pełnego i wiarygodnego sposobu obliczania strat. Nie wiadomo nawet, czy to byłaby rzeczywista strata, czy też raczej utrata spodziewanych zysków z  golenia frankowiczów. Zresztą, najniższa z tych kwot 20 mld wydaje się spora, ale to tylko 30.000 zł na przeciętnego frankowicza (kredytów tych jest ok. 650.000). Zaś górna granica mniemanej straty 50 mld jest znacznie mniejsza od zysków banków w latach 2008-14, które wyniosły łącznie mniej więcej 100 mld zł. Spora część tych zysków pochodzi z frankowiczów. Jaka- rząd do tej pory nie chce bądź nie może ustalić.

 Z powyższej analizy wynika smutny wniosek, że kredytobiorcy frankowi nie mogą spodziewać się po politykach Platformy Obywatelskiej niczego dobrego. Partia ta udowodniła po wielokroć w ciągu ostatnich 8 lat, że znacznie bliższe jej są interesy banków, niż społeczeństwa. Z partii klasy średniej i drobnych przedsiębiorców, PO przeszła na stronę oligarchicznego kapitału zagranicznego. Nie zapominajmy bowiem, że przeszło 60% aktywów banków należy do kapitału zagranicznego. Można też być pewnym, że spora część tychże 100 mld zł zysków banków z ostatnich lat została wytransferowana za granicę.  PO nie może też wyprzeć się swojego współudziału w zapędzeniu w l. 2007/2008 setek tysięcy Polaków we frankowe niewolnictwo. Od 2007r. sprawowała przecież w Polsce rządy i zdecydowanymi posunięciami mogła zlikwidować kredyty walutowe. Nie zrobiła praktycznie nic. Nie zrobiła też nic przez kolejne lata, aby jakoś problem kredytów frankowych rozwiązać. Obecnie też zamiast konkretnych rozwiązań i egzekwowania prawa widzimy grę pozorów i szczucie Polaków wzajemnie na siebie. Rządzący politycy przecież stale insynuują kłamliwie, że frankowicze chcą pieniędzy z budżetu, bądź, że pomoc im będzie krzywdzeniem złotówkowiczów (?). W tej sytuacji pozostaje mieć nadzieję, że Polacy podczas najbliższych wyborów ocenią całokształt rządów PO i podziękują im za 8 lat rządów dla dobra - banków.

Autor: adwokat Andrzej Nogal, Warszawa