Rozmowa z Arturem Kędzierskim, prezesem warszawskiej Izby Notarialnej

- Aplikanci notarialni skarżą się, że nie otrzymują zaświadczeń o odbyciu aplikacji, przez co nie mogą przystąpić do egzaminu zawodowego. Przyczyną jest najczęściej brak zdanego kolokwium. Dlaczego kolokwia są takie istotne?


- Ustawa przewiduje, że ukończenie aplikacji oznacza zapoznanie się z całokształtem pracy notariusza. Tak mówi art.72 ustawy o notariacie. Spełnienie przez aplikanta tego warunku musi zbadać izba notarialna prowadząca szkolenie. Jednak, jak zbadać wiedzę aplikantów? Przewiduje to par.13 rozporządzenia ministra sprawiedliwości w sprawie organizacji aplikacji notarialnej. Cytowany przepis stanowi, że Rada Izby Notarialnej, która prowadzi aplikację może stosować sprawdziany z poszczególnych przedmiotów, a także kolokwium z całego materiału. Ten właśnie instrument został wybrany przez izby notarialne celem zbadania, czy dany aplikant spełnia przesłankę zapoznania się z całokształtem pracy notariusza. W przypadku pozytywnego wyniku kolokwium i przy spełnieniu innych wymaganych prawem warunków aplikant otrzymuje zaświadczenie o ukończeniu aplikacji. Zgodnie z Kodeksem postępowania administracyjnego, zaświadczenie o ukończeniu aplikacji potwierdza zaistniały stan faktyczny.

- Czyli organizowanie kolokwiów nie jest bezprawne, jak twierdzą aplikanci?
- Nie. Poza powyższymi przepisami, dodatkową podstawę prawną stanowi obowiązująca uchwała Krajowej Rady Notarialnej z września 2009 roku w sprawie programu aplikacji, która mówi, że wykonanie przez aplikanta obowiązków objętych całym programem szkolenia uprawnia go do uzyskania zaświadczenia o odbyciu aplikacji.

- Niezdanie jednego kolokwium powoduje wstrzymanie wydania zaświadczenia?
- To nie tylko kwestia zdania jednego kolokwium. Osobom, które nie zaliczyły pierwszego kolokwium dawaliśmy szansę więcej niż jeden raz. Były dwa kolokwia, a każde z nich miało poprawkę, a więc każdy z aplikantów miał de facto cztery szanse. Znakomita większość aplikantów (na aplikację w 2009 roku dostało się ponad tysiąc osób) zaliczyła sprawdzian, nie zdało tylko około 100 osób.

- Aplikanci rzeszowscy skarżą się na niemożność znalezienia patrona. Czy zjawisko dotyczy tylko tego rejonu Polski, czy całego kraju?
- To nie jest problem izby rzeszowskiej, to jest problem naboru do notariatu w roku 2009. Szkolenie aplikanckie tego rocznika zakończyło się 30 czerwca bieżącego roku, a na początku września aplikanci powinni przystąpić do egzaminu zawodowego. Egzamin wstępny na aplikację w roku 2009 przeprowadzony przez Ministerstwo Sprawiedliwości był tak łatwy, że zdało go niemal 90 procent kandydatów. Efektem naboru było podwojenie liczby aplikantów. Wówczas w całym kraju było niecałe 2 tysiące czynnych notariuszy, a liczba aplikantów tylko z tego naboru wynosiła ponad tysiąc. Stąd powstał problem braku patronów. Większość notariuszy prowadzi indywidualnie kancelarie i już miała dwóch, nawet trzech aplikantów, a do tego szkolono też asesorów. A poza tym pozostają kwestie formalne - nie każdy notariusz może zostać patronem dla aplikanta. Wymogi wynikają z rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości, który określa kto może być patronem: osoba taka musi posiadać wysokie kwalifikacje i umiejętności dydaktyczne. W Rzeszowie w 2009 r. nie miały patrona tylko trzy osoby, rok później – dwie osoby, w 2011 roku – tylko jedna osoba nie znalazła patrona.

- Czy nie zdziwiła Pana reakcja ministra sprawiedliwości, który od razu przyznał w tej sprawie rację aplikantom?
- Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że ministerstwo z nami nie rozmawia. Taka postawa uzasadniona jest doraźnymi celami politycznymi. Straszy się nas postępowaniami dyscyplinarnymi, ale przecież my nie uchylamy się od nadzoru ministra, działamy zgodnie z przepisami i w granicach prawa.

- W ustawie deregulacyjnej wprowadzono przepis, na mocy którego jeśli izba nie wyznaczy patrona notarialnego, to mógłby  wyznaczyć go prezes sądu apelacyjnego. Czy jest to realny przepis?
- Istotą tego zapisu jest naprawienie problemu, który został stworzony przez samo ministerstwo – zagospodarowanie rocznika aplikanckiego 2009. To działanie doraźnie. Ustawa zwana „deregulacyjną”, niczego nie dereguluje. Wprost przeciwnie – jest to nadregulacja zagadnień techniczno-prawnych i próba większego skrępowania swobody samorządu wynikającej z art.17 Konstytucji.

Rozmawiała: Katarzyna Żaczkiewicz