Zmniejszone zostanie przeludnienie w zakładach karnych i będzie taniej dla budżetu państwa. Nikt nic nie mówi o resocjalizacji, jakby dla wymiaru sprawiedliwości ważne były tylko metry w celach i pieniądze. Dzięki uchwalonej przez Sejm we wrześniu 2007 r. ustawie od 1 września tego roku niektórzy skazani będą mogli odbywać karę pozbawienia wolności w domu. Od tego dnia gotowy ma być system ich elektronicznego dozoru. Monitoring umożliwi odbywanie przez osoby skazane na niewysokie wyroki kary poza zakładem karnym poprzez kontrolowanie, czy przestrzegają obowiązku pozostawania w wyznaczonym czasie w określonym miejscu lub czy dopełniają zakazu zbliżania się do określonych osób i miejsc - z możliwością bieżącego określania i rejestrowania miejsc pobytu skazanego.



Wdrożenie systemu ma ograniczyć liczbę osób przebywających w zakładach karnych, a więc także zmniejszyć panujące w nich przeludnienie. W porównaniu z umieszczeniem skazanego w więzieniu niższe mają być także koszty. Docelowo takim dozorem mogliby zostać objęci także skazani za ciężkie przestępstwa, np. mordercy, gwałciciele i pedofile, którzy opuszczają zakłady karne po odbyciu kary w pełnym, zasądzonym wymiarze. To jednak wymaga zmian obecnie obowiązujących przepisów, w tym kodeksu karnego. Od września dozorem będzie mogło być objętych 500 skazanych w Warszawie. Do 11 maja przyszłego roku karę będzie mogło w ten sposób odbywać 1,5 tys. kolejnych skazanych z apelacji białostockiej, lubelskiej i krakowskiej. W apelacjach poznańskiej, gdańskiej i rzeszowskiej system zacznie działać do końca 2010 r. i będzie mógł objąć 2 tys. osób. Na terenie całego kraju system będzie funkcjonować przed końcem 2011 r. i docelowo z tej formy odbywania kary jednocześnie będzie mogło korzystać do 7,5 tys. skazanych

Elektroniczny monitoring skazanych do dobre rozwiązanie. Stosowane jest już w wielu krajach i przynosi efekty. Jest alternatywą dla zamknięcia sprawcy niezbyt groźnego przestępstwa, a nie oznacza bezkarności, z którą bardzo często kojarzone są nawet wyroki więzienia w zawieszeniu. Skazany odczuwa poważne ograniczenia, musi się dostosować do wyznaczonych rygorów, a nie przebywa w kryminogennym więzieniu. Szczególnie, że w naszych zakładach karnych raczej nie ma warunków do poprawy, a są za to wciągnięcia człowieka w wir świata przestępczego. Nawet funkcjonariusze służby więziennej przyznają, że po pobycie w polskich zakładach karnych ludzie wychodzą raczej gorsi niż lepsi.

Obrączki zastosowane w stosunku do niektórych sprawców przestępstw, szczególnie ludzi młodych, mających po raz pierwszy konflikt z prawem, to szansa na uniknięcie kontaktu z zaludniającą wiezienia przestępczą kontrkulturą. Ale to także szansa na jakieś pozytywne oddziaływanie na takiego człowieka. Odbywanie kary w systemie monitoringu pozwoli mu na podjęcie jakiejś pracy albo kontynuowanie nauki, na co w więzieniu (w Polsce!) przecież liczyć nie może. Będzie pod kontrolą, a jednocześnie w domu. Monitoring szybciej zobaczy próbę „skoku w bok” niż służba więzienna drugie życie w zakładzie karnym.

Jeśli tylko ten system będzie dobrze działał, a jego uzupełnieniem będzie skuteczne wsparcie ze strony policji i kuratorów sądowych, to można liczyć na większe efekty resocjalizacyjne wobec skazanych nim objętych niż ma to miejsce w stosunku do tych, którzy wyroki odbywają za kratami. Tylko, że wdrażając ten system nikt nie mówi o resocjalizacji. Z licznych publikacji dużo można się dowiedzieć o wykorzystanej do tego technice, o mniejszej ciasnocie w zakładach karnych i o mniejszych wydatkach. Nie ma natomiast mowy o pracy wychowawczej z tymi skazanymi. Był jeszcze niedawno taki minister sprawiedliwości, który publicznie mówił, że nie wierzy w resocjalizację, ale wydawało się, że mamy już trochę inne czasy.