Adwokat Mikołaj Pietrzak, przewodniczący Komisji Praw Człowieka Naczelnej Rady Adwokackiej:
Adwokatura powołana jest do tego, by walczyć o prawa jednostki. Problem ochrony obywateli przed nieuzasadnioną inwigilacją dotyczy najważniejszych praw jednostki, praw człowieka, praw obywatelskich. Chodzi o konstytucyjną zasadę poszanowania życia prywatnego i o to, co konstytucjonaliści nazywają autonomią informacyjną. Chodzi o to, byśmy wiedzieli, jakimi informacjami na nasz temat dysponują władze publiczne.
Konieczne jest zachowanie pewnej równowagi pomiędzy koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa państwa i społeczeństwa oraz pojedynczych osób przez władze publiczne a prawami konstytucyjnie chronionymi, jak poszanowanie życia prywatnego.
Obecny stan prawny dotyczący zjawiska retencji danych jest jednoznacznie przechylony w kierunku bezpieczeństwa. To oznacza, że policja i służby specjalne mają prawo sięgnąć po bilingi i dane telekomunikacyjne bez żadnej kontroli sądowej czy prokuratorskiej, bez żadnej możliwości, by osoba, której te dane dotyczą, dowiedziała się kiedykolwiek, że jej życie było przedmiotem zainteresowania tych służb.
Rozumiejąc konieczność sięgania po tego rodzaju dane dla zapewnienia bezpieczeństwa powszechnego uważamy, że tak swobodnie ukształtowany instrument może stanowić zagrożenie dla praw obywateli. To przypomina system "Wielkiego Brata" z powieści Orwella. Tylko że dzięki nowoczesnej technice poszliśmy znacznie dalej. Każdy teraz ma urządzenie pozwalające nas obserwować w swojej kieszeni. Komórka jest o wiele groźniejsza od pomysłów Orwella, ona jest zawsze z nami i daje władzom publicznym o wiele więcej informacji. Nie tylko pozwala na podsłuch, ale pozwala też ustalić z kim rozmawiamy, jak długo, i gdzie jesteśmy. Niewinna rozmowa, a nawet odsłuchiwanie swojej poczty głosowej może dać policji lub służbom specjalnym wiedzę o tym, gdzie byliśmy, z kim spotykaliśmy się, czy zdradzamy żonę, czy chodzimy do psychiatry, czy byliśmy w sklepie z alkoholem. To są informacje wrażliwe, które powinny należeć do nas, a nie do władzy publicznej.
Co więcej, w korzystaniu z tych danych służby nie muszą się kierować jakimiś szczególnymi kryteriami. Mogą w każdym przypadku sięgnąć po bilingi każdego z nas, a te bilingi są dla nich dostępne przez okres dwóch lat. Mimo, że dyrektywa unijna pozwala na ustalenie tego okresu retencji na czas od sześciu miesięcy do dwóch lat, Polska zastosowała ten najdłuższy możliwy standard. Czyli najbardziej niekorzystny dla obywateli okres przechowywania tych danych.
O tym wszystkim będziemy mówić podczas sobotniej konferencji. Przedstawimy też na niej raport przygotowany na ten temat przez Naczelną Radę Adwokacką. Więcej o konferencji >>>
Adwokatura powołana jest do tego, by walczyć o prawa jednostki. Problem ochrony obywateli przed nieuzasadnioną inwigilacją dotyczy najważniejszych praw jednostki, praw człowieka, praw obywatelskich. Chodzi o konstytucyjną zasadę poszanowania życia prywatnego i o to, co konstytucjonaliści nazywają autonomią informacyjną. Chodzi o to, byśmy wiedzieli, jakimi informacjami na nasz temat dysponują władze publiczne.
Konieczne jest zachowanie pewnej równowagi pomiędzy koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa państwa i społeczeństwa oraz pojedynczych osób przez władze publiczne a prawami konstytucyjnie chronionymi, jak poszanowanie życia prywatnego.
Obecny stan prawny dotyczący zjawiska retencji danych jest jednoznacznie przechylony w kierunku bezpieczeństwa. To oznacza, że policja i służby specjalne mają prawo sięgnąć po bilingi i dane telekomunikacyjne bez żadnej kontroli sądowej czy prokuratorskiej, bez żadnej możliwości, by osoba, której te dane dotyczą, dowiedziała się kiedykolwiek, że jej życie było przedmiotem zainteresowania tych służb.
Rozumiejąc konieczność sięgania po tego rodzaju dane dla zapewnienia bezpieczeństwa powszechnego uważamy, że tak swobodnie ukształtowany instrument może stanowić zagrożenie dla praw obywateli. To przypomina system "Wielkiego Brata" z powieści Orwella. Tylko że dzięki nowoczesnej technice poszliśmy znacznie dalej. Każdy teraz ma urządzenie pozwalające nas obserwować w swojej kieszeni. Komórka jest o wiele groźniejsza od pomysłów Orwella, ona jest zawsze z nami i daje władzom publicznym o wiele więcej informacji. Nie tylko pozwala na podsłuch, ale pozwala też ustalić z kim rozmawiamy, jak długo, i gdzie jesteśmy. Niewinna rozmowa, a nawet odsłuchiwanie swojej poczty głosowej może dać policji lub służbom specjalnym wiedzę o tym, gdzie byliśmy, z kim spotykaliśmy się, czy zdradzamy żonę, czy chodzimy do psychiatry, czy byliśmy w sklepie z alkoholem. To są informacje wrażliwe, które powinny należeć do nas, a nie do władzy publicznej.
Co więcej, w korzystaniu z tych danych służby nie muszą się kierować jakimiś szczególnymi kryteriami. Mogą w każdym przypadku sięgnąć po bilingi każdego z nas, a te bilingi są dla nich dostępne przez okres dwóch lat. Mimo, że dyrektywa unijna pozwala na ustalenie tego okresu retencji na czas od sześciu miesięcy do dwóch lat, Polska zastosowała ten najdłuższy możliwy standard. Czyli najbardziej niekorzystny dla obywateli okres przechowywania tych danych.
O tym wszystkim będziemy mówić podczas sobotniej konferencji. Przedstawimy też na niej raport przygotowany na ten temat przez Naczelną Radę Adwokacką. Więcej o konferencji >>>