Rafał Bujalski: Europejska Konwencja Praw Człowieka, do którego kolejne - siódme już - wydanie Pana komentarza znaleźć można od niedawna w programie LEX Prawo Europejskie, została przyjęta w 1950 roku. Co daje siłę temu instrumentowi ochrony praw człowieka, który pomimo, że od jego powstania minęło już 65 lat, był tworzony w innych warunkach społeczno-polityczno-ekonomicznych, i, chociaż jego treść dotycząca zwłaszcza katalogu praw nie uległa przecież jakimś zasadniczym zmianom, jest tak szeroko wykorzystywany w przestrzeni prawnej 47 państw-sygnatariuszy Konwencji?

Marek Antoni Nowicki: Katalog praw i wolności nieco się przez te lata poszerzył w drodze kolejnych protokołów dodatkowych do Konwencji, ale nie to zdecydowało o znaczeniu i żywotności tego niewątpliwie najważniejszego dokumentu w tej dziedzinie obowiązującego w Europie. Konwencja ma przede wszystkim chronić prawa i wolności w sposób praktyczny i skuteczny, dostosowując sposób rozumienia poszczególnych praw, ich granic, możliwych ograniczeń, itd. do zmian postępujących w społeczeństwach europejskich. Jej interpretacja przez Trybunał Praw Człowieka musi więc być i jest dynamiczna. Wykuwa się w orzecznictwie, które stanowi owoc nieustającej debaty w kolejnych sprawach, w której głos mają również sędziowie krajowi, zwłaszcza konstytucyjni, prawnicy reprezentujący pokrzywdzonych oraz rządy. Wpływ na nie mają również dyskusje wśród przedstawicieli doktryny.

Jakie widzi Pan obecnie największe problemy i wyzwania stojące przed systemem ochrony praw człowieka ustanowionym przez Konwencję?

Należy pamiętać, że system strasburski nie może być traktowany jako narzędzie umożliwiające rozwiązanie wszystkich problemów na tle praw jednostki, jakie – coraz to nowe – pojawiają się w krajach Konwencji. Zwłaszcza, w razie sytuacji kryzysowych czy naruszeń na masową skalę. Rolę wiodącą muszą wtedy przejąć inne mechanizmy, przede wszystkim polityczne. System Konwencji został zbudowany jako mechanizm korekcyjny dla generalnie w miarę dobrze funkcjonających państw i społeczeństw kierujących się podstawowymi zasadami rządów prawa i demokracji. W innych sytuacjach jest niestety raczej bezradny.
Niezwykle ważne jest odpowiednie wykonywanie przez państwa wyroków Trybunału. Odmowa czy zaniechanie osłabia cały system. Równocześnie należy pamiętać, że jego funkcjonowanie opiera się na zgodzie i wzajemnym zaufaniu państw, które w nim uczestniczą. Ze względu na niewielką siłę polityczną Rady Europy jako organizacji międzynarodowej, jej możliwości wymuszania na państwach zachowań wymaganych w rezultacie wyroków Trybunału są ograniczone. Pozostaje więc oczekiwanie, że państwo będzie postępować w sposób odpowiedzialny, w dobrej wierze, z poszanowaniem swoich zobowiązań. Nie zawsze tak jednak bywa.

Jak Pan ocenia stosowanie Konwencji i orzecznictwa strasburskiego w naszym kraju? Czy polscy sędziowie, prokuratorzy, adwokaci i radcowie prawni powołują się na orzecznictwo strasburskie w swojej pracy? Czy prawidłowo je stosują?

Wiele się w ostatnich latach pod tym względem zmieniło na lepsze. Sędziowie znacznie częściej - tam gdzie są do tego podstawy - odwołują się do Konwencji w swoich wyrokach. I dotyczy to nie tylko Trybunału Konstytucyjnego czy Sądu Najwyższego. Poprawił się także poziom wykonywania wyroków strasburskich. Dużą szansą, zwłaszcza w przypadku problemów systemowych, jest włączenie się w ten proces również ciał parlamentarnych. Polska pod tym względem jest jednym z pionierów.
Nadal potrzeba jednak więcej szkoleń, zwłaszcza, że orzecznictwo strasburskie ewoluuje, co wymaga jego bieżącego śledzenia przez sędziów, prokuratorów, adwokatów czy urzędników. Konwencja i jej standardy wynikające z orzecznictwa Trybunału są częścią naszego porządku prawnego, więc powinny być znane w takim samym stopniu jak każde inne orzecznictwo, czy to konstytucyjne czy Sądu Najwyższego. Trudno sobie np. wyobrazić, aby aplikanci w jakiejkolwiek sferze wymiaru sprawiedliwości albo przyszli urzędnicy, nie posiadali przynajmniej podstawowej wiedzy w tej materii. A z tym bywa krucho.

Dziękuję za rozmowę.