Zdaniem Krzysztofa Kwiatkowskiego, kluczowe z tego punktu widzenia są trzy problemy, bez rozwiązania których nie można mówić o rzeczywistym i szybkim reformowaniu wymiaru sprawiedliwości.

- W pierwszej kolejności należy zdefiniować na nowo zasadę sądowego wymiaru sprawiedliwości, a w szczególności relacje pomiędzy pojęciem wymiaru sprawiedliwości a pojęciem ochrony prawnej w kontekście uprawnień referendarzy sądowych, tak w postępowaniu cywilnym jak i karnym.
Kompetencje referendarzy w dzisiejszych warunkach ustrojowych funkcjonowania sądownictwa powszechnego zostały określone zdecydowanie za wąsko w stosunku do kompetencji sędziów. W wielu państwach europejskich, jak Niemcy czy Hiszpania, odpowiednicy polskich referendarzy sądowych wykonują szereg czynności sądowych i quasi sądowych, które obecnie w Polsce są zastrzeżone - według Ministerstwa Sprawiedliwości bez rzeczywistej potrzeby - wyłącznie dla sędziów. Do kompetencji sędziów powinno być zastrzeżone tylko rozstrzyganie spraw spornych, co nie oznacza, że musiałoby to mieć miejsce na wszystkich etapach rozpoznawania sprawy.
Drugim kardynalnym, w naszej ocenie, zagadnieniem dla usprawnienia wymiaru sprawiedliwości jest potrzeba przedefiniowania konstytucyjnej zasady dwuinstancyjności postępowania sądowego i odejścia od obecnego jej rozumienia, które nakazuje aby orzeczenie w każdej, nie tylko w ostatniej instancji, wydawał sąd w składzie którego zasiadają sędziowie zawodowi.
Trzecia sprawa z tej podstawowej listy dotyczy zakresu przedmiotowego aktu, jakim jest postanowienie Prezydenta RP, jakim jest powołanie na urząd sędziego. Prezydent w obecnym modelu ustrojowym powołuje do pełnienia urzędu sędziego z równoczesnym powołaniem na określone stanowisko oraz wskazując miejsce służbowe sędziego, czyli konkretny sąd. Taki zakres aktu powołania wydaje się zbyt szeroki i bez uzasadnionej potrzeby ogranicza możliwości prawidłowego zarządzania zasobami kadrowymi w odniesieniu do sędziów, utrudniając pełne wykorzystanie ich możliwości orzeczniczych w aspekcie czasu pracy. To jest szczególnie dysfunkcjonalne w kontekście bardzo rozdrobnionej struktury sądownictwa powszechnego na szczeblu sądów rejonowych. Postulujemy jednorazowy akt powołania przez Prezydenta do pełnienia urzędu sędziego, z przyznaniem prawa do wyznaczania stanowiska i miejsca służbowego na przykład na wniosek ministra sprawiedliwości przez Krajową Radę Sądownictwa. Możliwe są także inne rozwiązania, w których w akcie powołania przez Prezydenta określone byłoby więcej niż jedno miejsce służbowe. Z takiego modelu korzysta sądownictwo austriackie. Takie powołanie oznaczałoby stanowisko na określonym szczeblu sądownictwa w obszarze okręgu danego sądu okręgowego lub w obszarze danej apelacji. W tym ostatnim wypadku miejsce służbowe na wniosek ministra sprawiedliwości mogłaby określać Krajowa Rada Sądownictwa, albo prezes danego sądu apelacyjnego, a jego decyzja podlegałaby kontroli ze strony KRS.
Rozwiązanie takie wymagałoby przedefiniowania zasady nieprzenoszalności sędziów.
Negatywne skutki wymienionych wyżej rozwiązań ustrojowych są dla prawidłowego funkcjonowania sądownictwa powszechnego, w aspekcie zapewnienia obywatelom właściwego dostępu do sądu, bardzo dotkliwe. Proponowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości propozycje zmian w tych dziedzinach, to tematy do dyskusji. Nie jesteśmy jeszcze w pracach nad nimi bardzo zaawansowani, ale jesteśmy przekonani, że takie zmiany są niezbędne.
Mówiąc jednak o takich projektach reformatorskich i generalnie uczciwie mówiąc o problemach polskiego sądownictwa powszechnego, nie można nie wspomnieć o stałym rozszerzaniu kognicji sądów. W 2005 roku do sądów powszechnych wpłynęło 9581 tys. spraw. W 2009 roku tych spraw było już 11 894 tysięcy. Jeżeli nie będziemy się zastanawiać, jak zmniejszyć kognicję sądów, to wszystkie działania, jakie by one nie były podejmowane, będą przypominać "gonienie króliczka", bez szans na jego doścignięcie.
Zbyt szeroka kognicja sądów, rozwiązania proceduralne utrudniające szybkie rozpoznawanie spraw, wadliwa struktura organizacyjna sądownictwa, nie dostosowana do bieżącego napływu spraw i poziomu pozostałości, uniemożliwiają właściwe dostosowanie do potrzeb wynikających z poziomu wpływu spraw oraz niezbędną dla likwidacji strukturalnych zaległości alokację sędziów. Przeniesienie sędziego na inne miejsce służbowe wymaga jego zgody. Natomiast naturalny ruch kadrowy, czyli to, co w ciągu roku może zrobić minister sprawiedliwości, to jest od 50 do 80 etatów sędziowskich. Przy skali prawie 10 tysięcy sędziów to bardzo mało.
Jeżeli ta sytuacja nakłada się na opinie artykułowane przez organizacje przedstawicielskie sędziów, które ograniczają zdolność ministra do np. racjonalizacji struktury sądownictwa powszechnego, mówiące, że ani jednego sądu nie można zlikwidować, to to obrazuje dramatyzm tej sytuacji.
O problemach tych rozmawiam zarówno z Krajową Radą Sądownictwa jak i ze Stowarzyszeniem Sędziów Polskich "Iutsitia" i mam nadzieję, że uda się nam znaleźć wspólną drogę prowadzącą do potrzebnych reform.